Bez
uprzedzenia położyłem łapę.
-
O rzesz ty!
Szew
właśnie zamierzał ukradkiem się spruć i pognać granicą ku nieskończoności.
-
Bęcwał! Zlekceważył mój czujny sen. Nikomu nie pozwolę zbiec. Honor wyklucza niesubordynację
na froncie!
Szew
wił się jak piskorz. Przyłapany w jednym miejscu usiłował schwytać przyczółek
ówdzie, a nawet całkiem gdzie indziej. Pociłem się, dwoiłem, byle go
powstrzymać. Furia. Taktyka. Perfidne podstępy. Chwytne odnóża u nóg dławiły pęknięcia,
nim uciekinier odtrąbił szaleńczą radość.
Szew
pozornie przygasł, by wnet przystąpić do zmasowanej ofensywy. Szturmu
ostatniej szansy.
Wyciągnięty
niczym struna łatałem zuchwałość parciejącą. Wróg nie przewidział że przyjdzie mu
walczyć z wygimnastykowaną stonogą!
Szew jak szew, gorzej gdy polecą nitki od guzików...
OdpowiedzUsuńnitki mówisz? od guzików? trzeba być czujnym jak wąż!
UsuńKurcze! Dżdżownica chyba nie ma szans w tej walce...
OdpowiedzUsuńraczej nie. chyba, że jako nitka.
Usuń