Idę.
Podobno bezruch cofa, a ruch napędza postęp. Wprawdzie jeden z oszronionych
trenerów mawiał że „lepiej mądrze stać, niż głupio biegać” jednak dotyczyło to
jednostek wybitnych, starannie wyselekcjonowanych spośród plebsu, mnie nie
zahaczając nawet cieniem. Zresztą, o bieganiu mowy nie ma absolutnie. Dreptać –
to jest moja specjalność. Krótkodystansowy Korzeniowski bez presji na wynik
poniżej dwóch godzin. Chodząc staram się nie wyglądać jak głodny wilk, bo nigdy
nie wiadomo, czy człek nie trafi na Czerwonego Kapturka, albo coś jeszcze bardziej
toksycznego. Bezpieczniej zaskorupić się, opancerzyć, niczym skumbrie w
tomacie. Żeby słońce raczyło otumanić plankton – byłoby łatwiej. Trudno. Idę w
pochmurny tłum.
Iść, dreptać, kroczyć - sama droga już jest celem, rekordów nie szukajmy, raczej radości:-)
OdpowiedzUsuńudało się - poszedłem. naprawdę.
Usuń