Niezwykle kształtna pani z seledynowym
biustem… znaczy w seledynowej bluzce gapiła się w monitor więcej niż
zachłannie. Mój wzrok ledwie się po niej prześliznął, ale dostrzegłem, że świat
musiał dyskretnie schodzić z drogi jej zapatrzeniu. Nawet pani z namalowaną o
poranku, zaciętą twarzą, co pod wiatr jechała na rowerze. I ta, która mimo
chłodu musiała się pochwalić kształtem pępka, jakby to był ostatni na ziemi.
Dwaj kloszardzi mocowali się umysłową łamigłówką – jak okulbaczyć spacerowy
wózek w wersji ciężarowej siatką drucianą zwiniętą w niezbyt poręczny tobogan i
zalegającą bezpańsko skraj chodnika ku utrapieniu przechodniów i radości
kloszardów. Pulchne dziewczątko wracało skądeś do domu i wywijało parasolem
niezbyt zręcznie, jednak skojarzenie z „deszczową piosenką” napadło mnie jak
Tyson na uszy Hollyfielda. Jeszcze nie pada. Ale niebo robi co może, żeby nie
wyjść z kręgu podejrzeń i okrywa się ciemnoszarym rumieńcem, albo wstydliwie
chowa w gąszcz chmur. Młode szyszki kurczowo trzymają się sosnowych gałęzi, za
to owoce czarnego bzu roztrzaskują się na chodnikach tu i tam, aż pachnie
skwaśniałym winem, oszałamiając osy.
Ja widziałam pana, który taszczył sprężyny z dwóch rozbebeszonych wersalek i złorzeczył na chodnik, który hamował jego wysiłki...
OdpowiedzUsuńmoi byli przejęci znalezieniem skarbu. i ignorowali gęsty ruch wokół nich
UsuńNasze chmury spisały się na medal. Potężnie zmoczyły mi pranie całe dwa razy.
OdpowiedzUsuńa mi podlały kwiatki i nie musiałem z konewką łazić. i też się cieszę.
Usuń