piątek, 16 września 2022

Na granicy fantazji.

 

Dziś pozwalałem wyobraźni na nieco więcej niż zwykle. Może z powodu słońca, które uprzejmie wynurzyło się liżąc zawilgłe chodniki. I widzenia dorosły do owego rozpasania. Tak sądzę, ale pochwalę się, żeby nie było, że chowam wyłącznie do własnej degustacji.

 

Jaki Indianin, taki rumak. Tashunka Uitko z mojego poranka nosił bluzę z kapturem przykrytym długimi rozpuszczonymi włosami, a ręką swobodnie przytrzymywał wodze roweru starannie przepatrując opuszczone ogródki działkowe. Wypatrywał Długich Noży, ziół, czy zwierzyny? Nie wiem i się nie dowiem bo autobus błyskawicznie pozbawił mnie ciągu dalszego tej historii.

 

Potem pojawił się brodacz, na południowej półkuli mózgu noszący zarośla gęściejsze, niż flora pierwotnej dżungli. Po ostrzyżeniu półkuli północnej i ozdobieniu południowej geometrią rodem z barberskiego salonu przypominał zdziczałego uporczywą hodowlą zarostu (z grubsza cztery trójki na liczniku lat) Ramzesa pierwszego, a może nawet sięgnął marzenia zaplątanego na zbyt krótko w historię dynastii piątego z kolekcji Ramzesów, który nie zdążył ufizycznić odpowiednio rozpasanej brody wynosząc ją na boskie oblicze poza senną malignę.

 

Na przystanku umierał pluszak zgubiony przez niezdarne, małe rączki. Ciężarna zebra w czerwonych pantalonach. A może to był trefniś chwilę po tym, jak zwędził z pańskiego stołu tłusty kąsek i odprowadzony rubasznym śmiechem pijanego gospodarza? Wolałem nie pytać ukraińskich byczków rozglądających się z miną zdobywcy nowych terytoriów. Ani starszych pań objuczonych siatami na jakie już jutro nie będzie je stać.

2 komentarze:

  1. Obserwowana rzeczywistość śmielsza bywa od fantazji...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no... nie wiem. kto wie, co mieszka w głowach tak naprawdę.

      Usuń