Mózg
nie miał siły, choć dysponował niezbadaną dotąd potęgą rozumu, którego dłoniom
brakowało, kiedy sprawy brały w swoje krzepkie ręce. Nie miały wyjścia –
musiały nawiązać kolaborację z mózgiem, który, choć sarkał, że z półgłówkami przyjdzie
działać, to jednak błyskawicznie dostrzegł niebagatelne korzyści.
Wiecznie
potrzebował energii, lecz dotąd nie znalazł sposobu na samowystarczalność.
Zapewne rozwiązanie czaiło się snując gdzieś pomiędzy niezliczonymi zwojami,
jednak dotąd nie wypłynęło na brzeg kałuży świadomości. Chciał podzielić się z
dłońmi rozterką i wyżebrać czas niezbędny na przełomowe odkrycia, jednak one
zgodnie uznały wyznanie za bełkot filozofa, któremu robić się nie chce i kombinuje,
jak się wymigać.
A przecież niezbadane są przepastne tajemnice mózgu...
OdpowiedzUsuńi grzech marnować taaaakie zasoby na jakieś prozaiczne działania.
Usuń