Dłonią
powstrzymałem popołudnie. Nie miałem zamiaru pozwolić porankowi minąć bezkarnie,
z tym jego rozpasaniem rozpoczętym od gardłowania wróblego sejmiku. One, to
dopiero muszą mieć wyszczekaną opozycję. Chwilę później niebo ścięło się jak
mleko, któremu podbrzusze ktoś podświetlił gniecionymi jagodami. Zaspane nastolatki
w galowej czerni dreptały na autobus, dziś jeszcze bez drugiego śniadania. Psy
olewały wszystko i wszystkich, telefony płonęły od plotek, bo przecież noc taka
długa, że zdarzyć się mogło WSZYSTKO! I niechybnie się zdarzyło. Komuś. Niech
ma – na szczęście! Jazgot kosiarki szarpie nerwy i nie pozwala zatonąć w cieple
nadziei. Myśli bluszczą i rozkrzewiają się bezwstydnie. Nerwowo penetrują
wnętrze.
Tak, czerni i bieli dziś na ulicach mnóstwo, a jesienne barwy jeszcze nieśmiało wkraczają...
OdpowiedzUsuńjotka
dobrze, że nie dominuje kolor khaki.
UsuńZ przyjemnościa przeczytałam. Słowem malowany obraz pierwszowrześniowego poranka.
OdpowiedzUsuńkombinuję jak tylko się da - tym razem połączenie obrazka z setką.
UsuńHaha, liczy się efekt.
UsuńNiesamowity obraz wstrzymywania dnia dłonią. Przyznaję, nie potrafię, a przydałoby się zatrzymać trochę chwil, dni lub lat. :-)
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
spróbuj na kalendarzu - z dniami, albo z miesiącami - tak jest w miarę łatwo.
Usuń