Od wyjścia z domu obserwuję panów
trzymających się jedną ręką kobiet, a w drugiej dzierżący worek ze śmieciami.
Przeskakuję nad plastikowymi kajdankami leżącymi w alejce i zastanawiam się nad
sensem podobnych zabawek – czego niby mają uczyć dzieci, albo jaką radość
dorastania promować?
Na kolejnych przystankach autobus
pożera całe ławice sennych kobiet. Smok wawelski był zdecydowanie mniej
pazerny. Do mnie przysiadła się pani z taką ilościa urody, że przytłoczony
wdziękiem wtuliłem się w szybę niczym nalepka informująca o wyjściu awaryjnym. Dzięki
temu zdołałem przeczytać zachwycającą niewątpliwie ofertę nieznanej mi firmy –
ktoś w Mieście zajmuje się wynajmowaniem dźwięków! Intrygujące. Trochę niepokoi,
co się stanie ze zwrotem pożyczki, kiedy dźwięki strącą czystość i ostrość.
W okolicy dworców rośnie liczba
oryginałów - znak, że zaczęły się wakacyjne wojaże. Ze starego, w kierunku
nowego Miasta idzie kruczoczarna Azjatka o drobnych stópkach. Cynik
powiedziałby, że omija w marszu psie kupy, ja romantycznie chciałem myśleć, że pląsa po chodniku zaplątana we własne
szczęście. Na moście wiszą ciężkie, żelazne deklaracje miłości. Ktoś mosty pomylił,
choć dla szczęścia wiekuistego chyba nie ma to znaczenia. Grunt, żeby trwało.
"... jaką radość dorastania promować...?" dzieciom...
OdpowiedzUsuńMożna pokazywać radość starzenia się swoich babć, dziadków i uczyć szacunku dla nich.
przezorny Janek
za pomocą kajdanek?
UsuńZostałeś witrażem...
OdpowiedzUsuńdobrze, że nie szklanym.
UsuńAle prawie.
Usuń