Kopciuszek z bezpiecznej wysokości szczytu muru obserwował, jak kwiczoł puszy się na podwórku. Tak zaczął się dzień kobiet o włosach w kolorze dobrze wyschniętej słomki – albo słońce spaliło ich włosy podobnie do podstrzyżonych trawników, albo wkroczyła zaawansowana chemia. Kilka rudzielców zaledwie potwierdzało regułę.
King-kong stanął w drzwiach autobusu i samą swoją kubaturą wyeliminował ruch wejściowy i wyjściowy. Pani, z walizą, kotkiem w klatce i wytatuowanym na nadgarstku pieskiem walczyła o świeże powietrze, jeśli na dworcowym przystanku w ogóle to możliwe. Ledwie się udało. Na świecie królowały sukienki z materiałów tak lekkich, że trzeba je było obciążać czymkolwiek, choć trafiały się pojedynczo bawełniane dresy, czy legginsy przytulone do ciał z zacięciem głodnego kleszcza. Sąsiad, zawodowo zajmujący się antykami, prywatnie odkrywał skarby natury ożywionej i bynajmniej nie zabytkowej.
Wróżba Na Dzień Dobry pojawiła się w końcu – pięknie opalona, w bielutkiej sukience, której rąbek (rąbki) nieustająco lecz z leciutkim uśmiechem karciła, gdyż rąbek (rąbki) najwyraźniej poczuł ambicje alpinistyczne i wspinał się po pięknych udach, nie bacząc na ryzyko porażki. Aż jaskółki spadły z nieba i krążyły bliżej ziemi pogwizdując z uznaniem – kompletny brak kultury. Wyglądała zjawiskowo i subtelnie, nie tak, jak dama w czerni, eksponująca grację bosmana wracającego z portowej spelunki.
Gość, w koronie (znaczy w barach) rozrośnięty niczym dorodny, wolnostojący dąb dosiadł roweru i zmolestował go niemal do utraty tchu. Sprzęt ledwie wystawał spod jegomościa, rytmicznie nalegającego na zwiększenie tempa. Strwożonej dziewczynie z czerwonym serduszkiem na policzku aż zaschło w gardle na widok ordynusa, więc kawą spłukała wyschnięte gardło. Kolejny chłop, którego spotykam dość często i za każdym razem wzbudzającym we mnie same negatywne uczucia, szedł z psem i obaj wyglądali ślisko, obrośnięci czymś, do czego wolałem się nie zbliżać.
Co się porobiło. Teraz to piesełom nawet trzeba gotować!
OdpowiedzUsuńMasterChef
jeśli to nawiązanie do tytułu, to piesy powinny stać się kucharzami.
UsuńKwiczoły to moje ulubione ptaszki z podwórka.
OdpowiedzUsuńgrasują? u mnie zdarzają się rzadziej.
UsuńU nas pełno ich. Słodkie są!
Usuńnie jadłem, ale wierzę na słowo.
UsuńSwoją drogą, zdecydowanie nie jestem ogarem, sądząc po moich chęciach garnięcia się do garów.
OdpowiedzUsuńto chyba dobrze? znaczy, że nie czujesz się piesko?
UsuńZdecydowanie nie.
Usuńi tak trzymaj. uśmiechniętym łatwiej na świecie.
Usuń