czwartek, 20 czerwca 2024

Samogon i ogonówka, to jednak nie to samo.

    Sierpówki pohukują, naśladując puchacze. Prognozy prześcigają się w propozycjach pogody na nadchodzący dzień. Wychodzę. W autobusie dwie Gracje poddały niszczącej próbie podwójne siedzisko, starannie wybierając najsłabszy zestaw z dostępnych. Powiedzieć, że były duże, to nie doceniać Gracji. Siedzisko przetrwało, jednak drobna blondyneczka z trwogą kibicowała umeblowaniu, zwierając pośladki przez całą drogę.


    Kobiece kształty wciąż mnie fascynują, jednak cywilizacyjne rygory leją mnie po łapach, przypominając o dyskrecji. Staram się. Naprawdę. Łysy gość wpatruje się w czubek mojego długopisu i z ruchu usiłuje wyłapać błędy ortograficzne. Minę ma pochmurną i nieprzyjazną, więc pewnie coś już znalazł. Na wszelki wypadek, zaproszę tezaurusa do kolaboracji, żeby wstydu nie było.


    Stare kościoły zbiły się w wątłą gromadkę, jakby to był dom spokojnej starości dla zabytkowych budowli. Ciepły wiatr polaryzuje ruch traw i porządkuje drobne zmarszczki na Rzece. Na ławce drzemie kloszard okryty po uszy kołdrą. W gęstwinach żywopłotów pająki snują swoje pułapki. Prosionek drepcze w poprzek chodnika, a mi udaje się go nie zdeptać, choć patrzę w niebo z lekkim obrzydzeniem. A niech tam. Przyznam, że nie rozumiem wątku.


    Samolotowe smugi pokryły niebo we wszystkich możliwych kierunkach, jakby chciały ukryć w tym labiryncie zagadkę – gdzie u licha podziało się lotnisko? Bez ładu i składu powstała szachownica, gardząca kwadratami i kątami prostymi. Nie rozumiem, że lecące wysoko samoloty zostawiają smugi, a te zbliżające się do lotniska wcale nie. Przecież temperatura spalania jest taka sama, a niżej powietrze jest gęściejsze, więc jest co jonizować, kiedy tam, wysoko, jest zimno i pusto. Trudniej podpalić pustkę. Kręcąc się po Mieście widzę, że niektóre z samolotów zostawiają krótkie, niknące ogony, a inne ciągną je bez końca. Te, zamiast niknąć wiatr rozciąga w czasie w coś, co nazywam chmurą wstęgową. Trwa to godzinę albo i dwie, a smugi, już nie takie wąziutkie, a szerokaśne i fantazyjnie powywijane odbarwiają niebo i o błękicie można tylko marzyć. Przeglądałem zdjęcia sprzed dwudziestu (i więcej) lat i nie zauważyłem podobnego zjawiska. Jak tu nie wierzyć w chemtrailsy(e)? Ameryckie ludzie potrafili przetestować na Japończykach niszczący wpływ bomb atomowych, lecznicze zapędy (tudzież niszczące wirusy) wypróbowali na ludności afrykańskiej, czemu więc nie mieliby ćwiczyć nad Europą regulacji pogody? Rosjanie na czas defilad zapewniali sobie słoneczną pogodę rozpylając z samolotów związki srebra nad Placem Czerwonym, czyli da się.


    Trzygłowa smoczyca, sądząc po nagromadzonym tłuszczyku, niezwykle sprawna łowiecko wzbudzała uzasadniony szacunek otoczenia, które na wszelki wypadek odsunęło się o krok, czy dwa. Nie zamierzałem być tym, który zapyta smoczycy, jak dotkliwy bywa smutek samotności. Dumny z siebie pan, w towarzystwie kobiety w żółtej kiecce, chcąc podkreślić wyłączność, schwytał niebogę za pupę i przyciągnął, żeby mu nie uciekła, gdy światła się zazielenią.


    Lato nadciąga, a z nim – siniaczki. Dziś o kształcie spadochroniarza w locie (szczęśliwym, sądząc po wydętej czaszy). A ile mi się zmarnowało z powodu skostniałej wyobraźni? Wstyd.


10 komentarzy:

  1. Siniaczki nabierają kolorów, czasem mam wrażenie, że całe galerie paradują ulicami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. korzystaj - u mnie ukrywają się i niechętnie ujawniają.

      Usuń
  2. Przepraszam, może mi gdzieś urwało trochę tekstu, ale nie mogę się doszukać, gdzie jest o tym samogonie i ogonówce....
    A tak się już napaliłam.... Na wszelki wypadek informuję - jestem pełnoletnia ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdzie - żeby nie wymyślać na siłę tytułów notek, których jest obecnie ponad 2600, kiedy wpadnie mi do łba gra słów, albo inna żonglerka słowna, to wklejam jako tytuł. zerknij kilka notek wstecz i znajdziesz podobne wybryki.

      Usuń
  3. Wyłapałam nader interesujący wątek długopisu. Piśmienna jestem, więc nic dziwnego. Czyżbyś ZAWSZE był uzbrojony? W kawałek papieru i pisadło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och... biedny wątek. że też dał się złapać.
      tak. zwyczajowo wszędzie łażę z plecakiem. mam mały kapowniczek, ze trzy długopisy, scyzoryk, plasterek, okulary i parę innych drobiazgów - nie jest to może damska torebka, ale trochę się w nim mieści. ostatnio widzeń jest sporo, a mi żal tych, które umykają z pamięci, bo są niezbyt istotne dla świata, więc zacząłem je zapisywać. i na ogół w domku przepisuję nic, albo niewiele zmieniając. może nauczyłem się patrzeć zdaniami?

      Usuń
    2. To bardzo możliwe, a umiejętność cudowna.
      Ja noszę w mojej torebce (damskiej, a jakże!) zawsze trzy długopisy (w tym jeden czerwony...) i zeszycik. Też na wszelki wypadek.

      Usuń
    3. i bezrobotnym nie jest? ja z mojego wyrywam zapisane kartki, więc odchudza się błyskawicznie.

      Usuń
    4. podobno na całym świecie ludzie wpadają na podobne pomysły, bo zbudowani są z grubsza podobnie.

      Usuń