wtorek, 6 marca 2018

Krzyk ciszy.


Stał na moście o kamiennych balustradach i wyłożonym granitowym brukiem. Oparty o kamień schłodzony nurtem rzeki płynącej od niepamiętnych czasów podglądał, jak spod mostu woda wypływa z niepojętą cierpliwością. Przęsła rzeźbione w białopierśne boginie bogato umajone wodnym kwieciem nie przeszkadzały w zadumie. Stał niemal tak cichy, jak ów most i niewiele od niego ruchliwszy. Spod mostu wypływała woda, nad mostem przepływał czas, wiatr wydmuchiwał spomiędzy kamieni drobny piasek i nasiona jesionów i jaworów, a dźwięki rozbijały się gdzieś na widnokręgu, żeby nie zakłócać melancholii.

Pan z umorusanym pieskiem, pani z wózkiem, chłopak pod rękę z dziewczyną, jakiś wędkarz pobrzękujący butelczyną na czarną godzinę, albo fetę mijali go z wzajemną obojętnością, zanurzeni we własne codzienności. Słońce trącało go dyskretnie w prawy bark, jednak na tyle nieskutecznie, że zrezygnowało, przeniosło się i próbowało szczęścia po lewicy. A on stał milcząc, z oczami nasiąkniętymi wiecznością wody. Jeżyny, bluszcze i dzikie róże walczyły o dostęp do słońca wyciągając się pazernie wszędzie, gdzie nie sięgały cieniem gałęzie topoli i czeremch.

Wiatr przedzierał się przez szpakowate włosy i wił sobie malutkie tornada w brodzie wyraźnie poprzetykanej siwizną. Twarz pobrużdżona, dotknięta ostrym klimatem i życiem blisko natury mogłaby wyrazić każde uczucie, bo charakteru jej nie brakowało, jednak teraz nawet zmarszczki pozostawały bezczynne i jednym drgnięciem nie sugerowały znamion jakichkolwiek uczuć. Zupełnie, jakby to martwa natura była, niewprawną ręką wyrzeźbiona. Oczy wyblakłe już od tej wody, rozcieńczone, kiedyś musiały być błękitne, lecz teraz stawały się lustrem i przybierały odcień okolicy na którą zerkał – pośród granitów były szare, zimne i milczące dosadnie, gdy pochylał się nad nurtem natychmiast dostawały granatowych obwódek, które dyskretnymi kręgami rozpływały się na gładką powierzchnię spłukanego błękitu.

Cisza skamlała o zauważenie i łasiła się do nogawek spodni drżących od powietrza, które wodzie zazdroszcząc płynęło zgodnie z biegiem rzeki jak autostradą. Zlekceważona bezceremonialnie rozsiadła się na moście i niemalże nogę na nogę założyła. Siedziała na obmurowaniu mosiężna i ciężka, przez którą przebić się trudno. A przecież nic wspólnego ta cisza nie miała z tą, która nocą odwiedza świat przykryty śniegiem, żeby złamać jedną zapodzianą gałązkę eksplozją, żeby wilkom sierść najeżyć na grzbiecie, a płową zwierzynę przepłoszyć po kres widzenia. Chyba kopnęłaby go, gdyby się śmierci własnej nie bała, więc siedziała i z oczu próbowała odszyfrować znaczenie.

Patrzył na nią, albo przez nią - trudno wyrokować, kiedy twarz miał wolną od emocji. Wreszcie wyciągnął rękę i popchnął ją. Lekko popchnął, a przecież wystarczyło, żeby drobniutkim, ukruszonym kamyczkiem spadła w nurt, który pożarł ją natomiast. Uśmiercił z bezwzględnością głodnego aligatora i lubieżny uśmieszek rozpłynął się rozciągniętymi kręgami sytej wody. Wiatr zagwizdał z podziwem, że ktoś oprócz niego potrafi ciszę poskromić, a echo jej krzyku rozdarło widnokrąg. Świat napełnił się drobnicą, której tu nie było przed chwilą. Skrzypienie zmęczonego żurawia, niosącego na haku jakieś pręty zbrojeniowe jęczące w wygięciu, dzwon raz zakrzyknął z kościelnej wieży i odbijał się echem pośród ceglanych elewacji gasnąc powoli i niechętnie, syreny dwóch oddziałów straży pożarnej przekrzykiwały się na skraju wrażenia, ktoś trzepał dywan…

Stał nadal, beznamiętnie gapiąc się w wodę, która teraz zaczęła szeptać i mlaskać bardzo ostrożnie, jakby nagle otworzyło się pudełko z dźwiękami. Okolica zarażała się lawinowo hałasem i ujadała nie wnikając, czy trzeba, czy też nie. Zupełnie jak wiejskie burki, kiedy nocą ruch wywęszą i stadnie obszczekają ów ruch do bólu gardeł i przekleństw obudzonej wioski. Zapytać chciałem, bo mnie ciekawość żarła żywcem i bez znieczulenia, ale tylko oczami pytać mogłem, bo zdumienie głos mi zabrało. Popatrzył na mnie trochę spod oka, trochę kpiąco, ale nim odszedł kręcąc głową pośród cienia śmiechu powiedział:

- Grube argumenty bronią się nawet milczeniem, chude wymagają wsparcia krzykiem. Patrz, ilu krzykaczy wokół. Tumany z mównic głoszą święte androny, wygrażają pośród słów niezrozumiałych, skandują, jęczą, malują hasła na coraz większych połaciach rzeczywistości. Własnymi tyłkami wrzeszczą tępe baby wpychając nagie biusty wprost w okna kamer, bo przecież dzisiaj ich jeszcze nikt nie widział… Odpocząć chciałem. Choć jedną chwilę.

16 komentarzy:

  1. Z tego samego powodu wracam z pracy przez park...a drzewa i wiewiórki niczego ode mnie nie chcą:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. powodzenia - niech Twój park rośnie swobodnie i daje radość ciszy.

      Usuń
  2. Witaj, Oko.

    Krzyk ciszy...

    https://www.youtube.com/watch?v=QCopoCoerRs

    Właśnie ta wersja - ze wstępem Z. Łapińskiego na pianinie i szemrzącą w tle gitarką. Najpierw właśnie instrumenty. Potem długo, długo nic i... tekst. Nawet - jeśli to obrazoburcze wobec barda, nic nie poradzę, że tak to odbieram:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myśli poezji chadzają bardzo zawiłymi ścieżkami.
      chyba nie zrozumiałem - tytuł, czy treść skojarzyła się z pieśnią?
      bo różnice w skali autorów potrafię zauważyć.

      Usuń
    2. I tytuł i treść. Ale najpierw z muzyką "Źródła". Z klawiszami i szarpaniem strun. A dopiero potem ze słowami Kaczmarskiego. Jego tekst jest świetny, ale akompaniament sprawia, że słowa powszednieją. Bardzo rzadko się zdarza, że dobry tekst przeszkadza w odbiorze całości, a w "Źródle" się, wg mnie, tak właśnie stało. Rozdzieliłabym to - po prostu: tekst a capella i oddzielnie podkład instrumentalny, żeby się nawzajem nie zagłuszały:)

      Jak już Ci kiedyś pisałam - nie zapuszczam się w gąszcz merytorycznych komentarzy.
      Odnoszę się tylko i wyłącznie do treści przekazu, a treści te - przeczytane, wysłuchane, obejrzane - odbieram poprzez kontekst.

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. miło, że skojarzyło się z czymś tak ładnym.

      Usuń
  3. Ludzkość męczy. Często mam ochotę odpocząć od ludzkiego gwaru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz gdzie uciekać i po zdjęciach sądząc często korzystasz.
      aż się niekiedy zastanawiam, gdzie się podziali ludzie.

      Usuń
  4. Już dawno to odkryłam, że cisza jest najpiękniejszym stanem. Nawet wierszydło na jej cześć popełniłam. Kocham ciszę i wciąż odczuwam jej niedosyt. A ja lubię słyszeć siebie i swoje myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech na zdrowie idzie.
      ale czasami chce się ludzi i tumultu.

      Usuń
    2. Mnie nie. Ludzi lubię wybiórczo i raczej wolę w pojedynczych egzemplarzach. Tłumów unikam jak zarazy.

      Usuń
    3. w kameralnym gronie łatwiej rozmawiać, ale mecz obejrzeć przy pełnych trybunach jest bardzo miło.

      Usuń
    4. Mecz?! Matko boska z którego bądź kościoła!!! Kto normalny ogląda coś podobnego?!

      Usuń
    5. a ta normalność, to do czego szanownej pani potrzebna? nos się tym da wytrzeć? czy nakarmić jakieś szczenię? normalność to jakaś idea, a one jak wiadomo nie istnieją, bo po to są ideami.
      w zaufaniu powiem Ci, ze na świecie istnieją organizmy inne niż Twój. I jakoś sobie radzą trzymając się odmiennych dekalogów i systemów wartości. może powinnaś spróbować atmosfery meczu? skoro nie byłaś, to nie wiesz być może, że podoba się. ja hymn śpiewany przez kilka, kilkadziesiąt tysięcy ludzi uważam za dzieło rewelacyjne.

      Usuń
    6. Dziękuję - wystarczy mi fakt posiadania stadionu za oknem.

      Usuń
    7. Nie mówiąc o tym, że w życiu nie przyszłoby mi do głowy oglądanie żadnego meczu.

      Usuń