wtorek, 12 grudnia 2017

Na trzeźwo niestety, co utrudnia sprawę.

No tak. Należało się spodziewać, że zbyt łatwo nie będzie, chociaż początek wcale nie rokował ekstremów. We wstępie (jak to chłop) bezbłędnie rozpoznałem, że zawartość (niebagatelna) absurdalnie błękitniutkich dżinsów jest płci odmiennej, oraz dysponuje dostrzegalną miękkością i pośród rozmaitych wyższych harmonicznych związanych z ruchem jednostajnie pospiesznym przemierza te niegościnne okolice w trwodze, lecz wciąż jako zbiór jednoelementowy i zupełnie nieuszkodzony nawet złym słowem. Obserwowałem oddalający się błękit, a niebo nachodziło mnie tłumnie, zbitym, gęstym, szaro-popielatym granatem, o konsystencji w sam raz do rozdrabniania na szczapy porządną siekierką. Dwie skrajności wizualne można powiedzieć - i obie w jednym czasie nawiedziły mój otumaniony organizm, który wypuściłem na chwilkę zaledwie poza zamknięte przestrzenie, szukając paszy na śniadanie. Zupełnie jak ten gołąb, którego dostrzegłem już wracając – zwiedzał podwórko spacerując godnie i bez nieprzystojnego pośpiechu, pochylając się lekko nad… bladą, zakrwawioną dłonią zaciśniętą w pięść, jakby urągała niebu. Zbladłem i ja, bo nie jest to codzienny widok, nawet w tej okolicy – przecież nauka (poza radziecką) doskonale wie, że gołębie nie jadają mięsa. A już ludzkiego to wcale – chyba, że u Hitchcocka, a ten ponoć nie żyje... Ja zdębiałem i zapomniałem nawet o własnym apetycie, a dłoń ucięta w nadgarstku leżała sobie beztrosko pomiędzy samochodami, a niewinnymi kałużami. Parka żurawi cichutko budowała gniazdo przenosząc ciężary na stalowych linach, jakiś samochód oświetlał piwniczne okienka, ktoś zamiatał jesień pakując gnijące już liście do kontenerów. Taka brudna i ponura rzeczywistość i tylko dłoń w kułak zaciśnięta uginała się pod naporem gołębiego wzroku. Przełknąłem ślinę i w gardle mi zaschło, a gołąb (chwilowo) odpuścił sobie konsumpcję i pomaszerował zaspokoić pragnienie wybierając jeden z tymczasowych akwenów ulokowanych na tutejszym parkingu. Wtedy nadbiegł pies – biało-rudy, co w ogóle go nie usprawiedliwia, gdyż minął dłoń obojętnie, choć pies i białko, to wręcz kiczem śmierdzące skojarzenie, a na zapasionego i nadmiernie odżywionego wyglądać nie chciał absolutnie. W ogóle widział ktoś najedzonego psa? To chyba nie zdarza się w przyrodzie. A ten zadowolił się towarzystwem sosny i brutalnie rzecz ujmując „olał” moje widzenia i poszukiwał konkurencyjnych ekskrementów na wyleniałym, jesiennym trawniku. Dłoń zlekceważył doskonale, nawet po zaspokojeniu potrzeb fizjologiczno-laryngologicznych. Kawka zaszczekała ironizując trochę z tego mojego skostnienia, więc wszedłem do domu i z wysokości okna próbowałem dostrzec dalsze dzieje owej dłoni bezpańsko leżącej pośrodku niczego szczególnego – klepisko zadeptane oponami do pofałdowanego betonu. Niestety – za późno. Z wysokości okna nie pozostał po dłoni ślad wspomnienia nawet, a wiatr milczał na ten temat wytrwale. Tylko gawron szpetnie coś obwieszczał, ale nie zrozumiałem, bo bardzo szybko schował się gdzieś za kominami. I teraz będę trwał w niepewnościach i ciągach dalszych, czym była i czyją własność stanowiła owa dłoń bladziutka. Komu urągać trzeba i pięścią wygrażać, żeby na pastwę mięsożernych gołębi zostać rzuconym. Pora przeprosić się z własną skłonnością do nadinterpretacji i wymyślić kontynuację dla spokoju sumienia – bo być może noc nadejdzie i warto byłoby choć część tej nocy poświęcić na sen – przepraszam – spanie, bo snów zostałem chyba pozbawiony dożywotnio.

PS. Po pewnym czasie.
Sprawdziłem. Gołębie poruszają się wręcz ociężale, o pośpiechu zapomniały już całkiem. Siedzą pod ostrokrzewami i wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Udają, że plotkują o niczym ważnym, ale tak naprawdę, to strasznie cwane są – udają niewiniątka, co czyni je głównymi podejrzanymi. Może trzeba poprosić panią z piekarni o pomoc – ona ma pazury wyostrzone jakby była miedziorytnikiem ręcznym – sprawdzilibyśmy wtedy zawartość tych szarych brzuszków…

16 komentarzy:

  1. Niewiniątka o oczach z obłędem... rozpłatać i osądzić. A potem na rosołek do podania, podobno z gołębi pożywny jest. Jakoś tak mi się z Hannibalem Lecterem skojarzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rosołek... dobra rzecz, a potem kosteczki do ogryzania.
      Hannibal miał taki zasysająco-mlaskający odruch, gdy mówił o jedzeniu... i takie bladziutkie oczka - też niewinne...

      Usuń
  2. Intrygująca opowieść, aż sama zaczęłam zastanawiać się, co dalej z tą dłonią...
    Racja, nie ma najedzonych psów. Ale grube istnieją. Niestety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ktoś ją musiał gwizdnąć, a sprzątaczek nie było - po drugiej stornie podwórka mieszka artysta - może to jego rekwizyt był i przyszedł jak po swoje?

      Usuń
  3. Ostatnio czytam taką makabreskę - "Behawiorysta" się zwie, mego ulubionego Mroza. Jestem w szoku, że był w stanie napisać coś tak okrutnego, gdzie dłonie odpadają odrąbane siekierą, a ludzie giną bezpardonowo i za nic. I Ty mi jeszcze na dokładkę o jakiejś dłoni? No wiesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mroza nie czytałem, ale jeśli poczułaś przesyt dłoni, to ta moja pojedyncza i krótkotrwała - może jeszcze się zmieści w świadomości...

      Usuń
    2. Przeczytaj. Koniecznie. Nie będziesz już więcej pisał o zagubionej dłoni...

      Usuń
  4. O, dziś klimacik thrillera niemalże...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od rutyny do nudy bardzo blisko - niech żyje rozmaitość!

      Usuń
  5. Treść by można zilustrować w stylu Dalego, wykrzywić rzeczywistość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak - ten to dopiero był pokręcony. ale malował intrygująco

      Usuń
  6. Chi, chi, chi... "Psychozę" Hitchcocka uwielbiam. Do tego stopnia, że w Muzeum Figur Woskowych wlazłam do wanny ze słynnej sceny i pstryknęłam sobie fotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale to nie oznacza, że mam wejść teraz do wczorajszej kałuży?

      Usuń
    2. Nie, nie musisz - tam i tak nie ma zasłonki.

      Usuń
    3. są kubełki na śmieci - zasłonka przeciwpancerna...

      Usuń
    4. To nie psuje do Hitchcocka, niestety! W każdym razie nie do "Psychozy".

      Usuń