Cierpię
na chroniczny brak odporności na życie. Pewnie wrodzony – tak sobie myślę
obserwując postępujące choroby przodków, ale pewności nie ma. Bo może nabyte
toto jest i ja głupi, zamiast się zaszczepić, odkazić, zdezynfekować wewnętrznie,
lub zewnętrznie, to noszę w sobie pasożyta. A choroba wysoce śmiertelna, jakby
doskonale zaadaptowała się do klimatu i warunków geo-politycznych. Działa o
każdej porze doby, roku, w ustroju każdym i demokratyczna jest do obłędu. Bez
diagnozy, domysłów i mniemań bezwstydnie dotyka każdego życia i od razu zaczyna
się proces rozkładu.
I
nikt nie zawiązał koalicji, żeby „metoo” ze zmasowaną nagonką na bezczelną,
brutalną zarazę uderzyć jednolitym frontem z całą mocą! Niezwykłe. Patrzę na
siebie, jak więdnę w sobie, jak się przebarwiam, gniję, psuję i rozpadam, a jeszcze
wczoraj byłem taki poukładany i kompletny. Wtedy jeszcze nie wiedziałem o
pasożycie, ani o możliwościach zawarcia przymierza, krucjaty, czy misji ratunkowej.
Ale to ja, który przecież żadnym siódmym, ani siedemnastym cudem świata nie
jest. I co? Nikt nie zauważył? Czy schował w sobie zauważenie dogadując się jakoś z oprawcą?
Rozglądam
się wokół i widzę nieudolne próby naciągania, wstrzykiwania, powiększania,
zabarwiania, lub wręcz przeciwnie, ale to tylko protezy. Co z tego, że dwa kilo
plastiku wepchnie się tu, czy tam, jak cała reszta sypać się będzie i sapać
nieprzyzwoicie z wysiłku. Pigułka w żadnym kolorze nie odwraca procesu, nie
zatrzymuje go, tylko złudną chwilę zostawi na pamiątkę w tej pamięci, co już gaśnie,
która wykrzywia i prostytuuje wspomnienia, powleka je marzeniami o ideale i pacykowaniem
jest tylko próchniejących rusztowań tymczasowością.
Śmiej
się ze mnie, że kolejny błędny rycerz się pojawił i trąca dzidą trzęsący się
drewniany zabytek, żeby polec w boju nierównym. Śmiej się, ale ty też. I on, i
ona – każdego dotyka kornik żarłoczny cierpiący na bezsenność i uporczywość.
Każdego robal toczy i zanim skończysz czytać już będzie ciebie mniej. Już
bardziej śmierdzisz starym, jełczejącym mięsem, zakonserwowanym niewłaściwie i
przechowującym się jeszcze gorzej. Wręcz skandaliczne – ciesz się, że Sanepid jeszcze
cię nie dopadł, bo kazałby co najmniej zdezynfekować, jeśli nie zutylizować.
Siedzę
cicho, nadziei szukając, albo rozwiązań, ale wokół cisza – wszyscy udają. Każdy
jest okropnie zajęty i sporządza kolejne zestawienia nieistotności, produkuje
gadżety mające uwagę od sedna odwrócić, albo sprzedaje wirtualne produkty, bo te
psują się jakby mniej…
A
tymczasem starość kąsa reumatyzmem, dorosłość bólem głowy – to już nie strupek
na kolanie, kiedy dziecię pośliźnie się na chodniku – to rozległe złamanie z
przemieszczeniami, takie organiczne bierki, gdzie kość osteoporozą nadgryziona zakwita
podskórnym snopkiem wykałaczek.
Za
późno się zorientowałem. Zbyt wiele dni zeszło na pobieżnościach. Ale może
ktoś, gdzieś, mądrzejszy jest i wie. Potrafi. Zna rozwiązanie. Gnijące ciało łez
się już dawno pozbyło na powierzchowne nieistotności, więc teraz zostaje zęby
zaciskać (póki są, bo one też przecież podgryzane są nieustannie). Próbuję
myśli zagłuszać, więc jazz – włączam głośniej niż potrzebuję, żeby ogłuszyć
robala, ale tylko uszom odbieram resztkę sprężystości. Rytm nawleka moje nostalgie
na druty, jakby ciepłe skarpety z grubej wełny szył.
Ty
też? Wiem to doskonale, choć cynizm nie do końca jest moim wyznaniem. Nie
słuchaj jazzu, on też jest robaczywy…
Brak odporności na życie, czy po prostu bezradność i rozpaczliwa chęć zmian?
OdpowiedzUsuńJak rycerz, to chyba trącał włócznią, a nie dzidą? ;)
Przemijanie - nieuchronnie odbiera powłokę, w którą obleczona jest piękna dusza - nieśmiertelna kwintesencja/esencja człowieczeństwa.
Rak - życie jest rakiem - autoagresją - żywicielem śmierci.
po rycersku zupełnie, to kopia byłaby, ale szturchanie i kopia, to dwa światy - najlepsza byłaby laseczka bambusowa z gumowym tłumikiem. troszkę się śmieję z abstrakcji poczynań ludzkich.
Usuńrak obecnie kojarzy się niestety dość paskudnie - gangrena współczesności, odbierająca oddech co czwartej istocie - apokalipsa
Kryzys wieku średniego? :)
OdpowiedzUsuńa jaki jest "średni"?
Usuńżebym nie wypierał się bezpodstawnie...
:) tego się nie określa - to się czuje.
Usuńsię nie czuję średnio w takim razie. i wcale nie wiem, czy to dobra nowina.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Życie, choćby i długie, zawsze będzie krótkie.
Zbyt krótkie, żeby do tego coś dodać."
("Krótkie życie naszych przodków" W. Szymborska)
Pozdrawiam:)
a "żółtko, to też białko, tylko ma więcej białka niż białko" - ludowe
UsuńNadzieja jak kapitan. A ja.zz? Nie pomógł wcale.
OdpowiedzUsuńNie słuchać jazzu to tak, jakby Ciebie nie czytać. A nadzieja jak kapitan...
OdpowiedzUsuńna razie uporczywie trzymam się działalności związanej z literkami
UsuńNie przepadam za jazzem, jeszcze ten tradycyjny to może...
OdpowiedzUsuńdo jazzu trzeba dorosnąć - widać na Ciebie jeszcze nie pora
UsuńMedice!
OdpowiedzUsuńZdiagnozowałeś mnie!!!
"Cierpię na chroniczny brak odporności na życie."
i co dalej? liczysz na terapię? kurację?
Usuńa może to szczęście ignoranta i na znachora nawet nie wystarczające?
Oduczyłam się liczyć na cokolwiek. I kogokolwiek. Jestem Zosia Samosia.
Usuńcałe szczęście - obawiam się, że przysługę oddałbym niedźwiedzią
Usuń