czwartek, 15 lutego 2018

Zoologicznie.


Jakiś gawron wypija kałużę, ale chociaż wybrał niewielką, to i tak nie da jej rady. Bo już idzie pan z wyżłem, który ciekawość demonstracyjnie nosi na wierzchu, taktując ogonem (calutkim, nie ciętym!) w żywym metrum szybszym od pulsu. Zaraz za nimi sunie pan z metalową walizką, może sejfem turystycznym, nieporęcznym bardzo, ale za to pancernym. Wypłoszą jak nic gawrona. Wychodzę zarazić się zapachem ciepłego pieczywa. Wyżeł już waruje przed witryną i ogonem zmiata okruchy, a może odśnieża chodnik – w każdym bądź razie robi to niecierpliwie i niemal na palce staje, gdzie się podział ów gość z drugiego końca smyczy. Biały księżyc przymarzł nad sąsiednią kamienicą i zajść nie chce wcale. A gawron na blaszanym, falistym dachu śmietnika kłania się gawronicy i rozkłada wachlarz ogona piękniej niż japońskie gejsze. Poważnie! Można zapytać tego gołębia bez lewej stopy, który samotnie patroluje przestrzeń pod karmnikiem dla drobnicy licząc na resztki z pańskiego stołu. Gołębi nikt kłamać nie uczył, więc może wiarygodnym będzie bardziej ode mnie.


PS. No więc faux pas – pomyliłem księżyc ze słońcem… ale ono takie srebrne przez chmury przeświecało, że nie poznałem absolutnie. Dopiero, kiedy kot położył się w kleksie światła na podłodze przyszło opamiętanie.

4 komentarze:

  1. Koło zapachu ciepłego pieczywa trudno przejść obojętnym, świeża bułeczka z masłem lepsza od ciasta z lukrem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jest i gorąca żeby masło się topiło

      Usuń
  2. Księżyc czy słońce - jaka to różnica, skoro przymarzło nad kamienicą? Fakt przymarznięcia uważam za czarujący!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak było nie całkiem bladym świtem.
      trudno było przestać się gapić.

      Usuń