Asfalt osiwiał, co według mnie jest niewątpliwą oznaką ujemnych
temperatur. Słońce zajrzało mi w twarz, żebym za wiele nie widział, ale krnąbrny byłem i złośliwie zauważyłem panią, która miała piętnastocentymetrowe mankiety
spodni z futra wykonane i to długowłosego – moim okiem dzik, albo jamnik szorstkowłosy (to
jawna nadinterpretacja, bo nie znam się na zwierzętach futerkowych absolutnie).
Potem szła pani w butach trekkingowych, rajstopkach i sukience w kwiatki – taki
letni ogródek wielobarwny. Aż się cieplej zrobiło, jednak tylko na chwilkę, bo
później to już maszerowały panie w khaki i panterkach, oraz panowie w kolorowych kurteczkach
obszytych jakimiś włochatymi wężami, czy gąsienicami… (znowu futerkowe mnie
prześladują – na pewno nie dżdżownice, bo te rozpoznaję nawet bez okularów).
Jakiś labrador rozkosznie rozwalił się na trawniku przed dworcem i niebo podglądał
beztrosko, pozwalając swemu panu głaskać się i przemawiać czule. Ktoś grosza szukał we mnie - niechybnie na przepicie, ktoś skutecznie wprosił się do telewizji (na ulicy, czyli do ulicznej
chyba). Pani na rowerze w masce antysmogowej i kasku wyglądała zupełnie jak
robot nieznanej jeszcze generacji i parowała spod tej maski z gracją
niewątpliwą i całkiem niemechaniczną. Miałem się uśmiechnąć, ale się wystraszyłem, że mi uśmiech pęknie,
albo przymarznie do twarzy i zostanę taki rozanielony, więc zrezygnowałem. Bo takich, co uśmiechają
się bez przerwy, to pozostali omijają szerokim łukiem – dużo szerszym, niż przemierzane dzisiaj chodniki
– jeszcze wypadek bym spowodował… Sprawozdanie z rozwodu okraszone pośpiesznie połykaną bułką z jakąś zawartością cieplejszą od otoczenia, obcojęzyczne zachwyty obojga płci, mundurowi w kompletnych, służbowych pakietach trawersujący przestrzenie zbyt puste jak na demonstrację, więc tylko przemknęli tchnieniem prawa namaszczając atmosferę. Cóż taki ja mógł więcej? Poszedłem, bo chodzenie mi jeszcze wychodzi i do konfliktów specjalnych nie prowadzi. Ot - czasem podniosę jakieś detaliczne zauważenie i popastwię się nad nim lokalnie - zaściankowo wręcz.
Te ciągłe zmiany pogody powodują, że niektórzy nie nadarzają za temperaturą i albo zbyt ciepło ubierają się lub wręcz przeciwnie...ja dziś widziałam młodą damę w koronkowej mini i lichym płaszczyku i trzęsła się podobnie jak jej piesek na mrozie...
OdpowiedzUsuńgołych kosteczek też trochę widziałem - ale to chyba jest współczesny obowiązek, żeby skarpet nie nosić - może nie wypada poniżej jakiegoś wieku (tzn, że np: emeryci mogą bezkarnie - najwyżej jakieś szyderstwo ich dogoni).
OdpowiedzUsuńzimą ma być zimno - to do mnie dociera i nie zamierzam narzekać.
Lubię Twoje wędrówki i obserwacje. Masz talent do wyławiania ciekawych postaci i charakterystycznych detali.
OdpowiedzUsuńWczoraj, przy pięciostopniowym mrozie widziałam pana w klapkach na gołych stopach. Nie z biedy, bo kurtkę miał ciepłą, tylko wyszedł na spacer z pieskiem i robił zakupy po drodze. Widać psinę przypiliło i pan nie zdążył skarpet i butów ubrać.
super! pozwoliłaś mu odejść i nie napisać chociaż dwóch zdań? - czyste marnotrawstwo...
UsuńNie napisałam, zamieniłam z nim kilka słów.
Usuńdobre i tyle. może kiedyś się przyda
UsuńKilka dni temu do autobusu wsiadła kobieta w granatowej kurtce i wystającej spod niej długiej, brązowej spódnicy. Spod spódnicy zaś wystawały... GOŁE STOPY W SANDAŁKACH! Przebiła tym NAWET MNIE.
OdpowiedzUsuńLudzie!!! i WY pozwalacie takim widzeniom w niebyt się oddalić - no przecież marnacja i zatracenie - szkoda nieodwracalna.
UsuńAle wiesz co? miałem kolegę, który zimą w klapkach do pracy przyjeżdżał samochodem, bo na prawdę nie miął innych butów. może to taki przypadek?
Nie wiem. W końcu kobiety są gorące. Możesz spróbować zrobić coś z tym widzeniem, bo ja używam innego tworzywa.
Usuńmam kraść widzenia cudze, kiedy własne mnie spotykają?
Usuńkronikarzem cudzej rzeczywistości nie chcę zostać, wolę pisać własnym detalem napędzony.
prędzej chodziło mi o to, że te moje widzenia sa dość pospolite i (jak widać) łatwo je odnaleźć w każdej rzeczywistości, jeśli się tylko chce.
W rzeczy samej, są. Tylko że np. dla mnie są one nieważne, nieistotne, mijam je obojętnie, a Ty wydobywasz je z nijakości i czynisz choć minimalnie bardziej interesującymi niż są.
Usuńczyli bełkoczę... małe bzdury, imaginacje i fantasmagorie - bo więcej nie dzieje się nic, a na strzępy nie podrę rzeczywistości - piszę co mnie otacza i próbuję być uczciwy w sprawach drobnych.
Usuń"Bełkoczesz"? Pomyśl, dlaczego Cię czytam?
Usuńo to najtrudniej zapytać - chyba wiesz
Usuńnie każda notka wnosi wartości - nawet tych drobnych i do pominięcia.
mój świat zawiera się w małych przestrzeniach i malutkich widzeniach. Może myśli są ciut bardziej niepokorne i sięgają ponad zauważone - ale, pomimo tego świat wokół jest bardziej nasycony kolorami i więcej wnosi chyba wrażeń/atrakcji/zastanowień.
A chcesz wiedzieć?
UsuńPrzecież nie z zainteresowania alkoholizmem i prostytucją ani nie z ciekawości, w co ubierają się i jakie miny mają obcy i obojętni mi ludzie.
Czytam dla poetyckiego języka i cudnych, lekkich konceptów wynikających ze świeżości spojrzenia.
wiesz... to trudna historia dla mnie, bo ja wiary w siebie mam niewiele. blog jest miejscem, gdzie niemalże bezkarnie mogę realizować wlasne mrzonki i marzenia. robię to, ale pewności i zaufania we mnie tyle, co w prognozie pogody na rok 2032.
UsuńNie szkodzi. U mnie wiary w siebie w tej materii też ani na lekarstwo. Ale istnieją ludzie, którzy lubią czytać, co piszesz i to jest piękne, a wystarczającym powodem do pisania jest już sam fakt, że lubisz to robić.
Usuńależ ja to robię pomimo.
Usuńbo to jest nałóg, który w sobie kultywuję od bardzo dawna. noszę w pamięci zeszyty zapisane dobrowolnie, noszę słowa, których sieć nie widziała, starego bloga, listy, e-maile. piszę, bo noszę w sobie nadzieję, że kiedyś uda mi się znaleźć słowa warte publikacji i czytania ich. i zamierzam trwać w tym przekonaniu pomimo wszystko - kilka osób, które tu zagląda to ciut za mało na nadzieje... ale ona jakoś się tym nie przejmuje specjalnie i pcha mnie w słowa.
Ach, bardzo dobrze! Nie ma chyba nic gorszego niż zdradzić samego siebie...
Usuńpewnie masz rację, ale pamiętam też, że jestem o krok od śmieszności, bo to niewielka odległość.
UsuńŚmiech to zdrowie, więc cóż to przeszkadza? Kto chce, niech się śmieje. Gorzej jest być żałosnym.
Usuńa to bardzo daleko jest? od śmiechu? kwestia, kto się śmieje, i jak. lepiej nie wnikać - dzięki za słowo otuchy.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńA u nas przeważnie tak:
"Nieba prawie już nie było nad ziemią.
Padał tylko śnieg, gęsty i zimny.
Któż jednak powie, że za tymi chmurami nie ma słońca?"
("Kamizelka" Bolesław Prus)
Pozdrawiam:)
też ładnie. zauważyłem, że zimą trudno zachwycać się dorosłym - a dzieci problemu nie mają.
Usuńja zawsze miałam problem z doborem odpowiedniego stroju na pogodę panującą na zewnątrz. do dziś mi to zostało i wkurza mnie to czasem.
OdpowiedzUsuńmój ojczulek powtarzał - lepiej nosić, jak prosić - stare, może naiwne, ale się sprawdza - bierz więcej i powieś nadmiar na ramieniu/torbie, schowaj w plecak
Usuń