środa, 28 lutego 2018

A jeśli… koniec skali nie istnieje?


Gapię się w dno szklanki. Dużej, jeszcze zaparowanej od herbaty - takiej prawdziwej, liściastej, bez żadnych kwiatków, trocin drobno zmielonych, tylko z grubych liści. O! jeden się wspina po ścianie, jak ślimak, albo glonojad. Zabawne – może resztki wody wylizuje… niech ma, ja już zaspokoiłem pragnienie. Ciekawe dokąd zmierza? Gapię się cokolwiek bezmyślnie, ale przecież myśli we mnie krążą i czuję niepokój, jakbym gapił się na konkwistę wojowniczych mrówek amazonek ruszających stadem na podbój najbliższego gniazda i po niewolników. Zerkam, a liście kurczą się pod moim wzrokiem, aż zacząłem sobie pochlebiać, że się mojego spojrzenia wystraszyły, kiedy rozsądek nie wytrzymał i parsknął śmiechem, że przecież to wilgoć schnąca obkurcza liście ech…

A kiedy już parsknął i liście wystraszyły się tego śmiechu, to aż podskoczyły i do twarzy mi się tulą całując mnie i śliniąc lepko. Nie wszystkie – część została na dnie kompozycją roztrzęsioną i trójwymiarową. Może zostać wróżką i z tych fusów ułożyć najbliższą przyszłość? Niby można, ale na taką wróżkę, to płeć mam trochę nie przystającą i być może jakieś tabu ponaruszam i spowoduję nieodwracalne. Albo przekłamania wystąpią – zaburzenia z powodu owej niewłaściwości płciowej sprawią, że zdarzy się nie to, co wróżone, a coś wręcz przeciwnego i szok mnie powali na ziemię niespodzianie. Lepiej nie żartować z niepoznanego i się gapić bezrozumnie, skoro płcią nie dysponuję ani w ogóle, ani w szczególe.

Na stole tańczą okruszki chleba i flirtują z kryształkami cukru, którym oczka śmieją się srebrnymi gwiazdami. Parkiet stołowego blatu jest dla nich całym światem, jedyną dostępną doczesnością i wszystkim co dane im będzie poznać – niech flirtują, niech mają swoją chwilkę w wieczności. Nie przeszkadzam im wcale i nawet oddycham ponad tym światem, żeby nie zakłócić tańca, żeby par nie pomieszać i tanecznym figurom gracji nie odebrać. Patrzę, jak splata się życie chleba z energią cukru, żeby stworzyć nową wartość. Oczywiście nadal bezmyślnie, bo chociaż szamanem mógłbym, bo już przeszkód płciowych nie widać, a jedynie braki w postrzeganiu, czuciu i łączności z innymi światami brak, umiejętności i wiedzy tajemnej.

Nie jestem pewien, czy komukolwiek potrzebny jest taki szaman niedouczony, kuchenny i śniadaniowy, więc siedzę i się gapię, to w szklankę, to na blat stołu i wróżbitą płci dowolnej nie zostanę zapewne. Gdybym był mniejszy, być może dostrzegłbym, jak życie wyciąga ramiona po siebie wzajem, żeby przeszczepić się pleśnią, nerwem grzybów, białkową, niepohamowaną siłą i eksplozją woli życia zamkniętej w błyskawicach zbyt małych dla mojego wzroku.

Nie potrafię dostrzec tego, co dzieje się poniżej progu mojej świadomości, dokąd zmierzają organizmy rozmnażające się bezustannie we wszystkim, czego dotykam, mikrokosmos mieszczący się w świecie tak małym, że gdyby mi w oko wpadł, to nawet powieka nie zadrży.

A tam… taki ja może mieszka, i ma moje dylematy dzisiejsze, i bardzo mu się nie chce wstać od stołu, ani posprzątać po śniadaniu, albo odepchnąć się od myśli o porządkach i eksplorować widnokrąg korzystając ze wszystkich zasobów poznawczych, żeby jutro… no właśnie – żeby było… po prostu – żeby było jutro!

I teraz już kompletnie uwikłałem się w autokreacje i poczułem więź z okruszkiem na stole i liściem herbaty mozolnie wspinającym się na szklaną ścianę i wstyd mi przeszkadzać temu życiu, wstyd zaburzać, ingerować, maltretować życie które mieszka w tamtym świecie. Próbuję nawet oddychać przez zamknięte usta, żeby nie pogryźć tych niewidocznych światów, żeby prywatnym tornadem nie doprowadzić ich do kataklizmów.

Daremny trud. Oddychać muszę, bo mój organizm nie potrafi działać bez tlenu, więc piętnuję malutkie światy własną, egoistyczną potrzebą i w górę z lękiem zerkam, kto tam… nade mną… też musi oddychać, by móc popełnić kolejny dzień w skali do której przywykł. W której się urodził, by dać własnemu życiu uzasadnienie, alibi, usprawiedliwić konieczność i imperatywem życia nakazać karmić się światem mniejszym, poniżej progu pojmowania.

Może lepiej nie wiedzieć? Mieszam leniwie powietrze stopą, bo zaczepiłem nogę na drugiej i nawet nie chcę roztrząsać, czy lewa-na-prawą-czy-odwrotnie, bo to nie stanowi o niczym. Może bezpieczniej dla umysłu ograniczonego żyć w nieświadomości, jak małe i jak duże światy krążą wokół i w czyim oku dzisiaj paproszkiem niepozornym wylądowałem właśnie, żeby wraz z nim dać się pogrążyć kolejnemu oku w kolejnej skali i świecie tak ogromnym, że dla mnie składającym się już tylko z pustki, bo najdrobniejszy element dzieli od następnego odległość całego mojego wszechświata utopionego w całym wszechświecie tego nade mną, który raczył był wpaść w oko temu nad sobą, który… cóż on wyrabia???

20 komentarzy:

  1. Płeć nie przeszkadza! Dowodem na to wróżbita Maciej i Wróżkowie chrzestni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co to są za okazy? jakoś mnie ominęły... ale ja nie przepadam za światem SF i czarodziejami - oni jakoś oderwani od rzeczywistości i żyją we własnych malignach

      Usuń
    2. Ja nie tylko nie przepadam za fantasy i SF - ja ich po prostu organicznie nie znoszę. "Wróżkowie chrzestni" to jakaś bajka w telewizji, dziecię oglądało w zamierzchłych czasach i coś mi się o uszy obiło. A wróżbita Maciej to chyba też jakiś telewizyjno-telefoniczny naciągacz, bo ciągle do mojego taty przychodzą SMS-y reklamowe. Albo i nie, bo mu pokazałam, jak się blokuje numery.

      Usuń
    3. czyli nie znać ich jest raczej zaletą, jak wadą

      Usuń
    4. Oczywiście, że tak. Ale gdyby jednak przyszło Ci do głowy zostać wróżkiem, nie krepuj się, płeć jest nieistotna.

      Usuń
  2. Czasami przeraża mnie myśl jak malutcy jesteśmy w całym wszechświecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście wszystko zależy od indywidualnego podejścia i poglądów ;) Dla mnie tatuaże czy kolczyki nie są okaleczaniem ciała, a samo ludzkie ciało nie uważam za ideał. No ale wiadomo, ile ludzi - tyle opinii, mamy prawo się nie zgadzać, świat byłby nudny gdyby nie był tak różnorodny. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bądź kolorowa i szczęśliwa - więcej nie potrafię życzyć

      Usuń
  4. Witaj, Oko.

    Utkwiła mi w pamięci żartobliwa definicja z "Leksykonu złotych myśli" S. Napierskiego, że matematyka to właśnie "przyłapywanie nieskończoności na gorącym uczynku":)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciebie lubię bardziej niż pana Napieralskiego - może dlatego, że chociaz troszeczkę więcej wiem na Twój temat. i to mnie cieszy. ale zdanie - pierwsza liga. dziękuję za nie.

      Usuń
  5. Poczęstowano mnie kiedy herbatą, która po zalaniu wrzątkiem tak zwiększyła objętość, że 3/4 szklanki zajęła, ale to moja była wina, bo uparłam się, że to niemożliwe, by 3 listki na szklankę starczyły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja czytałem takie powiedzenie: błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli... coś w tym jest - Tomaszu Niewierny

      Usuń
    2. To też do nieba nie pójdę...

      Usuń
    3. idź dokądkolwiek, gdzie będziesz uśmiechnięta - nazwa? przecież to marginalne, jak nazywa się kraina- ważne, co oferuje.

      Usuń
  6. Wiesz, tak sobie myślę... Nawet jeżeli jest ktoś nad nami, tak jak my nad mikroświatami, to właściwie co z tego? Niczego to nie zmienia. Tak nam z ta wiedzą, jak i bez niej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak widać procesy myślowe szarpnęło. czyli było warto wrzucić kamyczek.

      Usuń
    2. Bo ja wiem, czy szarpnęło? Prochu nie wymyśliłam...

      Usuń
    3. a jednak się zastanawiasz, czy taka wiedza się przydać może i czy takie rozwiązanie jest w ogóle możliwe.
      tylko o tym myślałem - że pociągnąłem myśl w nieswojej głowie.

      Usuń
    4. Nie, nie zastanawiam się - wyartykułowałam pogląd, który nosze w sobie już od dawna. Konkretnie to odnosi się on do wiary w bogów lub inne byty nadprzyrodzone. Nie wierzę. Gdyby zaś coś takiego istniało, to i tak nic z tego dla nas nie wynika.

      Usuń