Świat jeszcze śpi, a ja już wącham własne palce, bo wciąż
się łudzę, że zaplątał się na nich zapach twoich włosów. Wstaję, chociaż nie
muszę, szukam na ciele cienia twojej bliskości – tej, zapisanej wczorajszym
dniem, albo nocą, która tydzień temu zdarzyć się mogłaby, gdyby…
Może nie dojrzałem wystarczająco, może tępy jestem, upośledzony
i zakotwiczony pośród czasów przeszłych. Może dopiero jutro zdarzyć się powinno
to, co mogło się zdarzyć wczoraj, albo pięćset lat temu nawet. Kto wie, czy
nawet się nie zdarzyło, lecz nasza pamięć (moje pragnienie wspólnoty już
dzisiaj każe mi mówić „nasza”, chociaż, to tylko ja i moje chcenie CIEBIE wyrażają się
zapewne zbyt buńczucznie) nad miarę krótką jest i nie sięga epizodów minionych.
Próbowałem nie mówić, milczeć męsko, godnie i dostojnie, lecz ty…
I tak widziałaś we mnie więcej i tylko twojej delikatności zawdzięczam, że nie
upokorzyłaś mnie swoją domyślnością pośród ludzi, bo mógłbym tego nie udźwignąć
i obrazić się na własną pobieżność, czyniąc ciebie winnym mojego zakłopotania. I
uciec, jak ostatni głupiec ucieka od tego co mu przeznaczone, bo nie dorósł do
prawdy i faktów.
Ty… nie zrobiłaś tego. Wiedziałaś od początku, że zanim
dorosnę, musi minąć trochę więcej niż detaliczny czas. Musi minąć duma, pycha i
pochopność. Domniemanie i bylejakość. Że to JA muszę rozminąć się, lub pożegnać
z aksjomatami i stereotypami, z nie moim mniemaniem. A ja dziękuję ci za
delikatność i zrozumienie, bo wiem, że nie jest łatwo, że sam zapewne nie
udźwignąłbym takiej presji i skalał ją pośpiechem, domniemaniem, czy nawet nadinterpretacją,
po której krwawiłabyś dożywotnio już beze mnie. Dziękuję, że nie podarłaś mi
sumienia, co wtedy było takie łatwe, że cierpliwością zawstydzać potrafisz pomniki
z brązu w parkach miejskich uwięzione i egipską architekturę trwającą pomimo piaskowych
burz na folderach reklamowych agencji turystycznych uwiecznione.
Uczę się nas, i ciebie się uczę, a własne ciało bezwstydnie
mnie zdradza, chociaż nie widzisz tego, kiedy noc popełniam samotną, gdy ono
wciąż szuka miejsca, w którym przytulić do ciebie się pragnie i wcale mnie nie
pyta o zdanie, wolę, chęci, czy zrozumienie. Nie – ono dojrzało egoistycznym pożądaniem
tak bezwzględnym, że potrafi spoliczkować mnie z szyderstwem, albo wulgaryzmem w
ustach splecionym powiedzieć - przestań się okłamywać, przestań udawać, miny stroić,
pozy grecką estetyką promowane w sztuczności nieudolnej pantomimy przyjmować,
czy też w alkoholu topić prawdę w malignie domniemań pijanych. Dorośnij do
odwagi w sobie i wykrztuś to chociaż, jeśli nie potrafisz powiedzieć tego pełną
piersią.
A ty mi mówisz, że jeszcze nigdy, że nikt, że nie wiesz
wcale… I ja mam wierzyć, że jestem pierwszym na świecie, który zdobył się na
nagość w słowach i powiedział wreszcie – jesteś ważna, najważniejsza,
decydująca, niczym zwycięska szala na wadze Temidy, którą bezimienny motyl
przechylił, a sędzina obłąkana, ślepa, bezradna i nieświadoma feruje wyroki owadem
spaczone – jesteś moją Temidą i motylem naraz. Widnokręgiem, poza którym już
tylko koniec świata i mojżeszowa, zimno- ślepa, kamienna tablica.
Głupiec? Ten z boku, czy tamta to mówi? W moim świecie są już
nieistotną drobiną, tłem, echem wypaczonym, dla którego nie znajdę w sobie dość
cierpliwości, by poznać chociaż pobieżnie. Niech mówią, a karawana…
Nikt ci nie powiedział, że ważna jesteś? Trudno mi w to
uwierzyć, ale jeśli tak, to ja spróbuję, bo wreszcie znajduję odwagę w sobie,
żeby powiedzieć głośno. Męskim głosem, trochę speszonym i niepewnym, bo to
wydaje się tak odległe od męskiej chrypy, genetycznie wszczepionych kantów sumienia,
podejrzenia zamkniętego w czynach i słowach, że pośród samców zakończyłoby się
zapewne wojną trzydziestoletnią, lub przynajmniej ognistą złośliwością i kuksańcami.
Albo podejrzeniem o niepoczytalność, bo tak najłatwiej deprecjonować wartości
zbyt egzotyczne, zbyt odległe od sztampy.
Jesteś, a to już samo w sobie niemożliwością jest
pierwszą - dla mnie (cud kategorycznie nieprzewidywalny), wzajemnością (co kładzie
na kolana wszechświat cały), i tak blisko w rozległości świata – (i nawet, gdybym
był Sherlockiem Holmesem, musiałbym tutaj uznać obecność istot wyższego rzędu,
albo słuszność wiary w Karmę i Genesis, bo jest to niemożliwość wyższego rzędu
nawet dla rachunku prawdopodobieństwa). Jesteś, co nie miało prawa
najmniejszego, najbardziej zaściankowego się zdarzyć w tym bezkresie wszechświata
i chaosie niepojętym. Bezczelna uzurpacja. Ale przecież ja… Widzę cię – każdego
dnia, i chociaż widzę, jak śmiejesz się serdecznie i niezłośliwie, to widzę cię
każdego dnia, który nie nadszedł jeszcze. Widzę, że być możesz, że jesteś przesłoną,
która kolor oddaje i potrafi wydobyć ze mnie to, czym od zwierzęcia się różnię.
Nieświadomie być może, ale stwarzasz mnie człowiekiem.
Pozwalasz zapomnieć o tym, co nieuniknione jak podatki i… co mam zrobić, kiedy
nawet to potrafię zignorować? Nie potrafię nawet w wyobraźni udawać. Więc…
„Za smutek mój, a pani wdzięk…
Ofiarowałem pani pęk… czerwonych melancholii
Pani mi mówi: cóż…
To tylko bukiet zwykłych róż…
Że są brzydkie, że czerwone, i że mają kolce…
Cóż ci więc dam…”
- jesteś dla mnie wszystkim, czego nie przewidział nawet Bóg - on zaledwie potrafi... wybaczać post factum, z góry mu znanym przewinom. Ty... jesteś wcześniej..., kiedy rzeczy się dziać mają, zanim dotknie je historia - nawet ta - niepochlebna. Być może ignorantem jestem, ale Bóg mógłby się od ciebie uczyć... gdyby tylko zechciał... gdyby miał w sobie twoją odwagę...
- jesteś dla mnie wszystkim, czego nie przewidział nawet Bóg - on zaledwie potrafi... wybaczać post factum, z góry mu znanym przewinom. Ty... jesteś wcześniej..., kiedy rzeczy się dziać mają, zanim dotknie je historia - nawet ta - niepochlebna. Być może ignorantem jestem, ale Bóg mógłby się od ciebie uczyć... gdyby tylko zechciał... gdyby miał w sobie twoją odwagę...
gdyby odważył się być… KOBIETĄ…
… wytłumacz mi, dlaczego tego nie robi.. powiedz mi
proszę…
Najważniejsze słowa przychodzą najtrudniej i czasem żałujemy, że nie padły w odpowiednim momencie.
OdpowiedzUsuńkto wie, może Bóg jest właśnie kobietą? ale raczej nie...
oby... bo to jest jakaś nadzieja.
UsuńKopernik była kobietą, Szekspir była kobietą, Bóg na pewno też była kobietą.
Usuńsądzisz? i tak ustawiłaby świat?
UsuńWiesz... chyba jednak nie. Kobieta by go tak nie spieprzyła...
Usuńmiałem podobne wrażenie, że detale wyglądałyby inaczej.
Usuńa wodne kwiaty nie śmierdziałyby szambem z bliska, kiedy z daleka takie kuszące
no i motyle żyłyby dłużej od szczurów...
Hmmm uśmiecham się pod nosem bo przed oczami stanął mi mój Luby
OdpowiedzUsuńKiedy był w szoku na początku naszej znajomości gdy peszylam się na jego komplementy albo niedowierzaniem w to że naprawdę jestem dla niego ważna
Bo nigdy wcześniej dla nikogo nie bylam
Życzę Ci, żeby to trwało bez końca - niech wstęp ciągnie się przez całe stulecia i niesie niedosyt aktu trzeciego a finał niech zahaczy czasy po końcu świata.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuńPłeć Boga nie jest taka jednoznaczna, jak chcieliby niektórzy:):
"Raczej wprowadzimy w czyn wszystko, co postanowiliśmy sobie: składać ofiary kadzielne królowej nieba, składać na jej cześć ofiary płynne, podobnie jak to czyniliśmy my, nasi przodkowie, nasi królowie oraz nasi przywódcy w miastach judzkich i na ulicach Jerozolimy. Wtedy mieliśmy pod dostatkiem chleba, powodziło się nam dobrze i nie spotkało nas nic złego. Od czasu, gdy zaprzestaliśmy składać królowej nieba ofiary kadzielne i płynne, cierpimy niedostatek wszystkiego i giniemy od miecza lub głodu."
(BT,Księga Jeremiasza 44.17-19)
Pozdrawiam:)
super - jesteś mi wsparciem, bo męczy mnie dogmat męskości w każdym niedookreśleniu, kiedy sam wątpię w jakąkolwiek płeć idei. dziękuję.
UsuńNie każdy potrafi tak mówić o uczuciach. Ba... nie każdy potrafi w ogóle o nich mówić, bo to okazuje się niezwykle trudne - i wtedy trzeba być czujną i odgadywać, co w tej duszy siedzi i o co chodzi. Uczymy się siebie, bo przecież nic tak naprawdę nie jest jednoznaczne. A może jest ?
OdpowiedzUsuńCzego pragną kobiety ? Tego chyba nikt nie jest w stanie pojąć.
człowiek, to bardzo skomplikowane urządzenie - im bliżej podejść, tym stopień złożoności rośnie.
Usuńmam wrażenie, że w ogóle nie potrafimy mówić, bez względu na temat.
Idealnie.
OdpowiedzUsuńgratuluję lakoniczności.
OdpowiedzUsuńprzekroczyła jednak próg zrozumienia pozostając po niewłaściwej stronie - faceci domyślnością nie grzeszą.
o cóż chodzi?
Ach, faceci! Dodam: sugestywnie. Przekazałeś COŚ w bardzo zajmujący sposób.
OdpowiedzUsuńsłużę uprzejmie.
Usuńto chyba ważna sprawa, bo wielkie litery sugerują znaczenie.
Zastanawiasz się, czy ważna, czy też jak ważna? Odpowiem: znacząca.
Usuńskoro służy, tym bardziej mi miło.
Usuńprośbę mam wielką - nie wiem kto, nie wiem dlaczego...
OdpowiedzUsuńpojawiasz się tędy z grubsza od dwóch tygodni. jeśli nie wprost tutaj, to może poza blogiem, pocztą - odezwij się proszę, bo mnie ciekawość gniecie dlaczego teraz i dlaczego tędy... nie mam pomysłu, jak zapytać inaczej, bo nie wiem kogo.