środa, 21 lutego 2018

Erotyk niespełniony.


O szybę chciałem cię oprzeć. Jak zwierzę, bez cienia wstydu i skrupułów. Zapominając o otoczeniu, o wychowaniu, o świecie. Szeptałaś, że nie wolno, że przecież… dorośli podobno jesteśmy, a ja w szale i gorączce przekraczam. Wszystko, z czym się urodziłaś i dojrzewałaś. Ale widziałem w twoich oczach zgodę zasłoniętą woalem słów zawstydzonych, drżących, bo rosły w tobie tęsknoty za spełnieniem. Rosły szybciej, niż słowa szeptane tobie do ucha, a warga zagryziona zębami żeby nie krzyczeć powiedziała resztę. Chcesz, ale zgodzić się nie możesz. Chcesz, ale wstyd każe ci natychmiast zmienić miasto, kraj, kontynent lub świat. Ale chcesz…

Jak lunatyczkę doprowadziłem cię pod to okno, spoza którego wystawał świat zewnętrzny, ubogi bardzo i pobieżny, nieuważny, byle jaki. Pospieszny, biegnący szybciej, niż biegnie czas i tylko własne stopy na chodniku widzący. Wsunąłem palce we włosy, i popchnąłem leciutko, czekając, aż powiesz „nie”, ale nie powiedziałaś nic, tylko usta zwilżyłaś językiem i przytuliłaś się do szyby zimnej, bezosobowej. Staliśmy tak – ty do szyby przyklejona, oddechem malująca kleks mgły na tej ścianie, która twoją namiętnością traciła przeźroczystość i ja – chwytający cię właśnie w talii, czujący, jak biodra usiłują znaleźć drogę w cień moich dłoni, żebym ustabilizował frywolność, dał alibi i uwolnił cię od odpowiedzialności. Patrzyłaś na życie, a ja patrzyłem w szybę, po której pospieszny oddech skroplony spływał i wreszcie oddał mi widok twojego wzroku, który spłonił się mgłą gęstą, zaciemniającą błękit tęczówek aż do szarości. Patrzyłaś głodna, jakbyś w życiu nie widziała świata. Z góry. Ponad głowami idącej codzienności, sięgający horyzontem dalej, niż z poziomu chodnika ośmielał się marzyć.

Trzymałem twoje biodra mocno, żebyś nie wychyliła się za bardzo, żebyś pośladkami nie odbiła się od moich lędźwi i nie poleciała reakcją w tę szybę, która pancerna zapewne nie była, żebyś krzywdy sobie/nam nie zrobiła. Przykleiłaś się do niej, jakby to był strój karnawałowy na tę chwilę wybrany z szafy. Piersiami ogrzewałaś tę szybę, że aż mnie ukłuła zazdrości niepewność, że nie dla mnie twoja bliskość, bo zapomniałaś całkiem chyba, że stoję za tobą i pilnuję. Stwarzam pozory, wyjaśnienie oczywiste tak bardzo, że sztampą i kiczem na kilometr widoczne. Patrzyłaś na świat z góry, lecz sama wcześniej wejść nie chciałaś, a przecież po drodze tobie. Codziennością, pospolitością własną dotykasz tego fragmentu miasta i wystarczyłby niuans, żebyś tu była – drgnienie powieki, kroków kilka policzalnych.

A jednak nie przyszłaś tu. Nie pozwoliłaś sobie na bezpośredniość, na indywidualizm, tylko czekałaś bez słowa, aż sam przyprowadzę cię tutaj. I dopiero, gdy zobaczyłem, jak szybko oddychasz, zrozumiałem, że chciałaś tego i pretekstu szukałaś, żeby przyjść tutaj. Trzymałem ręce na twoich biodrach i wdychałem twój oddech od szyby odbity, a ty bez świadomości patrzyłaś się tak żałośnie, tak bezinteresownie i niewinnie, że aż mi się wstyd zrobiło, kiedy nasze ciała dotykały się tęsknotą niepojętą, niby przypadkową, a przecież nikomu wcześniej nie pozwoliłaś na bliskość, na zapach, na ciepło pulsem podnoszone i oddechem, który chrypiał emocją. Ja nie pamiętam, żeby aż tak…

Nawet nie próbowałem pokazywać ci drzwi, które na zewnątrz wiodły. Po prostu nie miało to sensu. I tak ich nie widziałaś, Wziąłem twoje biodra mocniej w dłonie i popchnąłem na taflę szklaną, która pod naporem wspólnej fizyczności uchyliła się drzwiami do zewnątrz i wyszliśmy. Szłaś krokiem pozbawionym świadomości, a ja, jak ostroga, jak uzda na twoich biodrach zawieszona kierowałem twoją nieświadomością, aż oparłaś się na poręczy, która granicę postawiła – między ciekawością życia, a zgonem determinacji. Zbyt wysoko, żeby dało się wspominać dowolnie mały krok więcej. Zbyt duża odległość dla szkieletu białkowego, żeby bez szkody dla ciągłości myśli mógł się mierzyć z grawitacją.

Stałaś tam i pulsowałaś zachwytem, pożądaniem, pragnieniem i radością. Miałaś więcej uczuć w sobie i gdybyś ramiona miała nieskończone, to chyba przytuliłabyś całe to widzenie do siebie, i każdego anonimowego człowieka, który nieświadom twojej obecności mijał cieniem, mijał dołem, malując na chodniku karykaturę siebie szyderstwem słonecznej nieskończoności pokrzywioną. A ty…

A ty się do mnie odwróciłaś w tym swoim zachwycie i szepnęłaś rumieniąc się ze wstydu, że chciałaś plunąć na ten świat pobieżny, ale się wstydzisz, żebym odwrócił się i nie podglądał, kiedy pluć będziesz, bo kobiecie nie wypada… tobie nie wypada, bo wstyd ci bardzo , a chciałaś już rok wcześniej, tylko nie było jak… nie było kim się zasłonić…

Jestem. Stoję obok i chociaż pożera mnie demon ciekawości, to stoję tyłem do ciebie i zęby zaciskam, ale słyszę, że oddychasz, jakbyś pierwszy łyk powietrza w życiu złapała… może ostatni… Plujesz tak nieumiejętnie, że aż się śmieję pod nosem, chociaż nie mogę cię dotknąć wzrokiem, to czuję rumieniec – wstydu, ciekawości, nadziei, determinacji… ile jest tych uczuć w tobie i tym splunięciu, które pewnie brodę ci zwilżyło bardziej, niż ziemię pod twoimi stopami. Gdybym tylko mógł poznać wagę tej chwili, w której byłaś bardziej nagą, niż wczorajszej nocy. Gdybym mógł przeczytać w twoich oczach intencję, która zakończyła się aż tak, że nawet ja nie mogłem widzieć, gdzie twój wstyd dotknął mojej ciekawości i miał odwagę powiedzieć mi „nie!”

Gdzie byłaś wtedy? Dlaczego? Wciąż w drugiej lidze grać mam? Oddałaś mi ciało z własnej woli, a myśli chowasz przede mną – dla mnie za mało. Nie chcę tak. Chcę wszystko. Świat wokół przestaje istnieć, mieć sens jakikolwiek, bo niezrozumienie we mnie stało się żebrakiem które potrafi jeśli masz być moją, a ja twój, nagość to za mało. Dlaczego świat oplułaś? – powiedz mi…

14 komentarzy:

  1. "...dotykasz tego fragmentu miasta..." spodobał mi się opis tego fragmentu świata widzianego przez szybę.
    To jest fikcja, tak? Zastanawia mnie, dlaczego kobieta gardząca światem tak Cię przejęła. Czemu o tym myślałeś, tworząc ten tekst, który skądinąd, nietypowo się kończy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ona nie gardzi - ona się boi. i szuka kogoś, kto nie będzie się wstydził i pozwoli jej popatrzeć szerzej, niż ma odwagę. szuka piorunochronu. mnie na przykład.

      Usuń
  2. Wsparci o szybę niebezpiecznie się bawią...ale faktycznie plucie może napawać wstydem, zwłaszcza gdy się pluje nieporadnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. brak wprawy w przypadku kobiet może być zaletą - a nieporadność czasami wyzwala uczucia, które zmiękczają nawet męską sztywność

      Usuń
  3. Ona... słaba, bezbronna, pełna wstydu, wystawiona na pokaz - silna nagością, którą jej dałeś odpłaca. Za cały strach i pogardę. Wsparta na Tobie potrafi, choć jeszcze nie dopuszcza myśli, że zaakceptujesz ja taką, jakiej w sobie nie zna...
    Piękny portret negliżu duszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, Oko.

    A Jan Zalewski pisał tak:

    "Wymyśliłem cię z cienia, nim nastał świt,
    powierzyłem się niemal aż po sam wstyd."

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nosisz w sobie nieskończoną listę autorów słów. dziękuję za te okruchy.

      Usuń
    2. Zapamiętuję słowa zapamiętania warte. Nie są moją własnością:) Dzielenie się nimi sprawia mi przyjemność:)

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. dużo radości mi sprawiasz tymi słowami. niewiele mi brakuje już do myśli egocentrycznej że chciałbym pośród Tobą zapamiętanych znaleźć własne. cóż - jak marzyć, to duże marzenia. może uda się - będę próbował.

      Usuń
  5. Jakie to naturalne... Obnażyć lub oddać ciało jest czasem trudno, a jednak o wiele łatwiej niż pokazać duszę, wystawić ją na czyjąś łaskę i niełaskę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciało można kupić, wynająć, przehandlować - duszę można tylko dostać dobrowolnie.

      Usuń