niedziela, 10 lutego 2019

Lęk.


Wielkie, zwieńczone łukiem okno zajmowało niemal połowę bardzo wysokiej ściany. Za nim można było dostrzec nieskończoność błękitu punktowo ogrzewanego słońcem, a jeśli tylko udało się podejść bliżej, to tuż poniżej poziomu podłogi kłębił się i marszczył ocean chmur. Wpadały na siebie i mieszały niczym gęsty, słodki sok w szklance wrzątku. Stado baranów w zbyt ciasnej zagrodzie, bezgłośnie rozpierzchających się we wszystkich możliwych kierunkach, o grzbietach wyblakłych od słońca, które rozmazywało się na szybie i nie pozwalało na dokładność obserwacji. Kłuło w oczy i odbierało ostrość widzenia, albo kaleczyło wzrok dostatecznie, żebym się potknął o szklany stolik podstępnie stojący na podłodze. Przecież wiedziałem doskonale że tam stoi, a jednak porażony światłem wzrok nie zdołał powstrzymać nóg przed uderzeniem udem o krawędź grubego szkła.

Szkło zadrżało płosząc na przeciwległej oknu ścianie zajączka, który pękł na milion iskier rozglądając się z niepokojem, kto syknął z bólu, a kto się śmieje. Śmiech był kobiecy i pozbawiony złośliwości. Raczej serdeczny, ciepły, wynikający z dobrego humoru, któremu trzeba było naprawdę niewiele, żeby eksplodował. Siedziała na kanapie, ale bardziej słuchem wykryłem jej obecność, niż ją zauważyłem. Wiedziałem, że tam jest, więc skierowałem twarz w jej stronę. Była naga. Takie rzeczy, nawet kiedy się nic nie widzi, to jednak się wie. Plecami wtulała się w oparcie kanapy, jakby chciała podrapać się szorstką tkaniną pomiędzy łopatkami. Wzrok wciąż słońcem oszołomiony nie potrafił skoncentrować się na szczegółach sylwetki siedzącej kobiety do tego stopnia, że barwę jej włosów mogłem określić wyłącznie z pamięci. Cała była dla mnie ledwie konturem wyłaniającym się z mgły oślepienia i niczym więcej. Ładnym konturem. Przełknąłem ślinę z żalu, że tylko wyobraźnią udało mi się prześliznąć po tym ciele, a jej śmiech mnie zawstydził. Musiała to widzieć.

- Idę popływać. Przecież wiesz, że nie znoszę strojów kąpielowych, bo krępują ruchy i przeszkadzają. Po co mam je moczyć, jeśli nie ma takiej potrzeby? Dziś nikt nie pływa. Przynieś mi proszę duży ręcznik i gorącą herbatę. Wrócę… Za godzinę? Zaczekasz na mnie?

Kiwnąłem głową, a w ustach miałem suchość. Nie musiała pytać. Wiedziała, że musiałaby mnie stąd siłą wygnać. Flirtowała jawnie i bezwstydnie. Ręce, nie do końca mi posłuszne troszkę drżały, gdy wymacałem krawędź stolika i po tej krawędzi przemieszczałem się jak ślepiec w nieznanym otoczeniu w kierunku okna spękanego od słońca w wielką, kłującą oczy rozetę. Szkło było zimne. Słońce przepaliło mi wzrok i wydawało się, że sporo czasu minie, zanim go odzyskam. Wymacałem klamkę i otworzyłem małe okno, które zostało tu zamontowane na życzenie kobiety. Nim zdążyłem je rozewrzeć wiatr zagwizdał z podziwem i dopadł nagie ciało bez jednej chwili zawahania. Zabezpieczyłem okiennicę przed zamknięciem, a na szeroki, kamienny parapet położyłem ręcznik frotte tak puszysty i ciepły, że aż się chciało w nim życia poszukać. Kobieta wstała i te parę kroków na boso po marmurowych kaflach przeszła na palcach. Kamienna podłoga potrafi być naprawdę zimna. Jak katafalk.

Usiadła na parapecie i beztrosko machała nogami nie przejmując się, że za oknem najbliższy stały grunt znajduje się grube setki metrów poniżej. Wiedziałem, że to prawie kilometr lotu i nawet spadochroniarzom bez doświadczenia nie poleciłbym takiego doświadczenia, a ona siedziała naga wkładając dłonie pod pośladki, żeby zachować w nich odrobinę ciepła i stopami rozchlapywała najbliższe chmury. Układała baranom loki i warkocze plotła na ogonach.

- Podrap mnie proszę. Między łopatkami.

Wciąż widziałem wyłącznie kontur, a wiatr usiłował wypłukać mi oczy z nadmiaru słońca, więc płakałem. Łzy ciekły mi po policzkach i z brody skakały wprost na marmurową posadzkę. Dłońmi chwyciłem kobietę za ramiona, żeby nie popchnąć jej, nie wystraszyć. Meszek ramion sterczał już wyraźnie. Gęsia skórka urodziła się zapewne na piersiach, a sutki zesztywniały bardziej niż zeszłoroczne orzechy laskowe. Teraz, rozlewała się stamtąd po całym jej ciele w takim tempie, że zanim zdążyłem zsunąć dłonie po łopatkach na kręgosłup już tam była. Jak tu drapać coś tak miękkiego i zmechaconego gęsią skórką? Przecież uszkodzę tymi dłońmi nawykłymi do rzeczy mniej kruchych i delikatnych. Skaleczę. Mocniejszym dotykiem mógłbym jej wygrawerować na skórze własne linie papilarne. Wierzchem dłoni udawałem drapanie, a drugą ręką pilnowałem, żeby się nie ześliznęła z tego parapetu. Kilometr… Okropnie dużo. W czasie spadania może zabraknąć modlitw, nim się człowiek rozbije na czymś, co tam być musi. Wiedziałem co tam jest. Wiedziałem, bo kiedyś złośliwie wylałem za okno sok z czarnej porzeczki, żeby zobaczyć na dole, gdzie się rozpryśnie. Tam… Było miasto. Ludzie, samochody… Beton i stal. Latarnie… Klomby i billboardy. Śmierć…

- No! Głuptasie! Nie martw się tak. Wrócę przecież do ciebie. Popłynę w stronę gór i wrócę. Za godzinkę. Za jedną krótką godzinkę. Nie martw się…

Pogłaskała mnie po policzku i zeskoczyła z parapetu. Zachłysnąłem się i zapomniałem jak się oddycha. Modliłem się ze spalonymi oczami w otwartym oknie, a wiatr napychał mi głowę horrorami. Ten ostatni, szeroki wdech mieszkał we mnie i nie umiał znaleźć sobie ujścia. Kobieta wskoczyła w stado baranów kłębiące się za oknem. Czekałem. Słuchałem i negocjowałem ze wzrokiem chwilę ostrości, niechby kosztem późniejszej ślepoty. Daremnie. Krew ze mnie spłynęła, i tylko patrzeć, kiedy spod paznokci, przez skórę butów rozsączy się po podłodze. Wreszcie śmiech. Oddalający się krzyk szczęśliwego delfina sunącego po falach wciąż szybciej i dalej, aż zaczął tonąć w bezkresie.

- Pamiętaj o herbacie! Wiesz którą lubię, prawda? Przyda się jak wrócę, bo woda dzisiaj jest bardzo zimna.

26 komentarzy:

  1. Oko przecudownie się to czyta
    Nie sposòb nie odczuć pożądania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż tak lubisz pływać? czy za herbatą tęsknisz?
      nie wiem, czy wypada się chwalić, ale mój talent kulinarny sięga parzenia herbaty = może bez tych czarów azjatyckich ceremonii, jednak wodę zagotować umiem... i co?
      a tak poważniej, to cieszę się, że się podoba.

      Usuń
  2. To herbata przy tej historii jest nawet wskazana.
    Pragnienie piękna jest na wyciągnięcie ręki
    Co zrobić że odpływa😆😅

    OdpowiedzUsuń
  3. Cierpliwy jesteś
    A cierpliwość popłaca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mogę ewentualnie wyskoczyć i sprawdzić, czy umiem pływać. nie wiem, czy chcę.

      Usuń
    2. Powiedz lepiej że przyjemniej Ci się patrzy na nagą kobietę niż miałbyś się sam rozbierać i marznąć

      Usuń
    3. o oczywistościach szkoda dyskutować. to jasne.

      Usuń
    4. To na co czekasz?
      Zacznij marznąć

      Usuń
  4. Salvador Dali by to namalował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za późno. on już nie. chyba, że w nowym wcieleniu.

      Usuń
  5. ..to takie niezwykłe ..fantastyczna miękkość, którą czuję .. otula i muska niczym balsam każdy zakamarek ..
    widzę kształty i blask słońca .. tak cudownie, błogo..

    OdpowiedzUsuń
  6. .. zawsze warto się uczyć .. a tak w ogóle, to pływanie uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w chmurach też? to chyba wyższa szkoła jazdy.

      Usuń
  7. .. z pewnościa nie każdy potrafi w chmurach, ale warto spróbować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poczekam. wystarczy, że słowom pozwalam płynąć.

      Usuń
  8. Oko - a ja dziś niemal w chmurach pływałam. Nade mną i przede mną i za mną baranki na błękicie, a pode mną biel miękka i puszysta. I szczyty ośnieżone... I słońce jaskrawe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba było zdjąć buty i chociaż potaplać się w chmurach, jeśli już nie pływać.
      ciekawe, że tak ładnie się trafiło z opowieścią w życiorys.

      Usuń
    2. Te chmury tu bardzo zimne, wręcz lodowate.
      Ale mnie intryguje tytuł twojego opowiadania. Czy to lęk przed skokiem w niewiadome czy strach, że ona nie wróci...

      Usuń
    3. a na to pytanie odpowiedz sobie sama.

      Usuń
  9. No, proszę - mężczyzna niewolnikiem miłości, a dobrze mu tak! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najwyraźniej masz dziś nastrój bojowy. planujesz jakąś rewolucję, albo chociaż coś lokalnego?

      Usuń
  10. Opisałeś jeden z moich najgorszych koszmarów sennych z tym, że w nich to ja siedzę na parapecie:)

    OdpowiedzUsuń