-Będziemy ich hodować…
Jak szparagi. Ale dziewczyny… żadnego pobłażania, dobra? Chwasty muszą zniknąć,
żeby nie skazić reszty. I nie będzie zmiłuj, że pierworodny, że jedynak, albo
zasiedziany jak pchła na psim grzbiecie. Zepsuty idzie na śmietnik, albo
sprzedajemy na zewnątrz. Niech sobie gnije gdzie indziej. Której się nie
podoba, niech od razu zacznie się pakować.
Zadrżałem.
Chyba zapomniały o mnie, bo siedziałem w komórce pod schodami i miałem naprawić
jakieś pogryzione przewody, a przy okazji wygarnąć wraz z kurzem odrobinę
historii – stare kapcie, z których dzieci wyrosły, nim pies zapałał miłością,
rakiety do tenisa z pękniętymi żyłkami, kilka roczników hobbystycznych miesięczników,
zapomniany mikroskop, bela materiału w szkocką kratę pracowicie przeżuwana
przez mole i resztę porzuconej tutaj historii świata. Usiadłem na pluszowym
misiu bez oczu i jednej łapy, a gumowa kaczka westchnęła sopranem, wspominając
czas, kiedy bez niej nie mogła się odbyć żadna kąpiel.
- My rodzimy i my
decydujemy. Młode dziewczęta nauczymy szacunku dla własnej płci. Reszta? Albo
się zaadaptuje, albo precz. Żadnego pobłażania. Gówniarzy, smarkaczy,
lekkoduchów… Na zbity pysk. Odwracamy tendencje. Jeden dobry byczek na początek
wystarczy, a reszta nieudaczników… cóż… świat czeka na zdobywców. Niech idą i
zdobywają. Niech walczą i się puszą. Na wyspie możemy zrobić wszystko. Ten
który zostanie wybrańcem… Pomyśli, że Boga złapał nie za nogi, a za biodra i
wtedy się okazało, że Bóg jest KOBIETĄ. I to się okaże jemu właśnie. A my okażemy
mu łaskę i jego nasieniem podzielimy się. To chyba nie problem?
Młot
walił w ścianę niczym pałeczki w werbel. Nie wiedziałem jak mam to powstrzymać,
ale musiałem. Przecież, jeśli mnie znajdą tutaj, to zeżrą mnie żywcem. Wydłubią
oczy i wypatroszą. Patrzyłem nierozumnie na własne ręce, które drżały leżąc na
podłodze pełnej kurzu. One nie dotykały żadnych narzędzi, więc skąd jazgot
rytmicznych uderzeń? Serce – ono było kolejnym podejrzanym i zapewne
przyczyniło się do wrażenia, ale to w uszach dudniła krew zbyt szybko
pompowana. Pozwoliłem sobie na ekstrawagancję oddechu zbyt długo wstrzymywanego
i ciemność powoli pokorniała przed wzrokiem.
- To jak?
Głosujemy? Wybierzemy sobie jednego na początek i niech się wykazuje. A jak się
zużyje, albo znarowi, to dostanie takiego kopa, że następny wytrysk przeżyje dopiero
w kolejnym wcieleniu. Damy sobie radę na pewno. A jak się zdarzy przystojny
hydraulik, to przecież żadna krzywym okiem nie popatrzy. Jakieś typy? Któraś
może swojego chłopa chce zareklamować? Możemy przetestować i kilku, żeby
wprowadzić trochę zamieszania genetycznego. Bardziej chodzi o przyszłość, jak
teraźniejszość.
Jak
ja zazdrościłem trylobitom. Tego niewzruszonego bezruchu w wapiennej pościeli.
Klęczałem pod schodami, a chuda żarówka wytapiała ze mnie ostatnie siły
witalne. Zaczynałem się oswajać z myślą, że czarny kontynent nie jest taki zły
w porównaniu z tą klitką i zagrożenia niesie przewidywalne – jakieś hieny
cierpiące na wściekliznę, parchata lwica z próchnicą, niedowidzący słoń, który
tak dawno nie korzystał z usług młodej dziewki, że szlag go trafia na wszystko,
co wyprostowane, żeby w furii wyrwać z korzeniami i zdeptać za własną niedolę.
Ale spisek? Przeciwko męskości?
- Przechowamy
tutaj jednego na zdrowej diecie. Żadnej wódeczki, papierosków, czy innych
używek. Będzie żarł trawnik jak krowa, albo to cielę pokorne, tylko o ssaniu
niech zapomni, chyba, że na żądanie. W końcu żadna z nas nie pała chyba żądzą
ustawicznej ciąży? Pieszczoty? OK, ale jeden wytrysk na dobę powinien
wystarczyć dla nas wszystkich. Może młody byczek uciągnie trochę więcej?
Chociaż w dystansie, to oni tylko ryczeć potrafią i przechwalać się. A jak
przyjdzie do rzeczy, to siorbanie nosem i za psychoterapeutkę robić trzeba,
albo mamusię. Tego kwiatu, jak mawiają, nie zabraknie i może uda się coś wybrać
z tutejszych?
Po
tych słowach skamieniałem. Byłem tak bliski granitowego ideału, że młode góry
mogłem zawstydzić. Wybrałem sobie dość trudną pozycję dla owej czynności, która
lubiła, gdy najmniejszym znanym interwałem czasowym jest epoka, ale trudno.
Niby na czterech, ale jedną z kończyn zdążyłem unieść, żeby wytrzepać mrówki
ogniste z nogawki i zostałem tak nie całkiem na czterech, z jedną nogą
uniesioną, jakbym chciał nawilżyć i zaimpregnować boazerię.
- Co? Żadna na
własnego nie zagłosuje? Ani na męża koleżanki? No dobrze. Więc wywalmy
wszystkich. Stać nas i możemy sobie kupić dowolny, niezepsuty egzemplarz.
Kupić, to oczywista ironia – pozwolimy mu zapłacić za łaskę obecności na
wyspie. Tylko nie pchać się dziewczyny, żeby mu się w głowie nie przewróciło.
Jego trzeba od razu sprowadzić do parteru, żeby sobie nie myślał. Ma służyć, a
nie korzystać z naszego miękkiego serduszka.
Gdybym
westchnął, kurz uniósłby się nade mną jak chmurka dialogowa w komiksie, więc na
wszelki wypadek nie wzdychałem. Kto wie, jaką odezwą do narodu wykazałabym się,
gdybym niezapisaną tablicą zakwitł nad babskim sejmikiem. Wizja wygnania
zawisła nade mną i trzymała się za boki i szydziła ze mnie, jakby ona miała tu
zostać. I pewnie zostanie, skoro facet ma być pucharem przechodnim o krótkim
okresie przydatności do spożycia. Zupełnie jak jogurt z żywymi kulturami
bakterii… Gdyby nie strach przed wykryciem zapewne zerknąłbym w zanadrze, czy
mi nie wygasa ten termin jakoś w tym tygodniu, ale wciąż się łudziłem, że to
zły sen. Noga mi ścierpła, a ramiona drżały z wysiłku. Kurz łasił się do nosa…
- Więc tak moje
panie. Dzisiejszej nocy wszystkie wywalamy trutnie z łóżek, a jutro odpływają z
wyspy bez prawa powrotu. Żaden nie ma prawa zakończyć nocy obok którejkolwiek.
Niech idą się upić, pozabijać, poskarżyć kumplowi – wszystko jedno.
Spacyfikować, spakować i odesłać priorytetem na koszt tatusia gdziekolwiek
tatuś przebywa. Nawet, jeśli to cmentarz. W stadzie będzie im łatwiej przetrwać.
Może utulą się we wzajemnych żalach, albo pójdą na jaką krucjatę pod jednym
sztandarem. Nam się nie spieszy chyba? Możemy z wyborem poczekać z tydzień? A
jeśli się której spieszy, to niech dzisiaj skonsumuje po raz ostatni
doczesność, bo przyszłość się będzie prężyć już innym wizerunkiem. Dobrej nocy
paniom życzę i do zobaczenia na nabrzeżu. Chyba pomachamy im na pożegnanie
białą chusteczką? Stać nas na taki gest?
Krzesła
się zaczęły rozpychać, kieliszki brzęczeć pożegnanie z wiśniami i szminką, a
ja? Skrzemieniałe drzewo, które miało w posagu otrzymać fragment nocy
pożegnalnej? Na czterech, jak pies pod schodami… Myślałem, że śnię i nie
wytrzymałem. Ugryzłem się w ramię. Zwierzęcej wściekłości miałem w sobie i
adrenaliny. Testosteronu też… Gryzłem, jak wściekły wilk. Siebie. A kiedy już
dopadłem wroga, kiedy zmieliłem drelich i flanelę, kiedy z ramienia trysnęła
krew zaryczałem. Jak lew… lewek… lwiątko… szczenię kwilące własne nieszczęście
pośród nocy zimnej, kiedy ciepła pierś zbyt odległa, a życie kołderki żałuje…
- Śpij głupi! Po
co tak mordę drzesz? I czemu polujesz na tę poduszkę?
A więc to sen? Nie wygonią nas z wyspy?
OdpowiedzUsuńJakich nas? Ciebie!
Usuńno proszę - a gdzie solidarność plemników?
Usuńzamiast poduszkę gryźć, to liczysz, że rodzynkiem zostaniesz?
Gdyby nie zakończenie, pomyślałabym, że to jakaś nawiedzona feministka pisała...
OdpowiedzUsuńto ja... nie ściągałem od nikogo psze pani
UsuńSzkoda, że to tylko sen, bo podoba mi się ten świat. Myślę, że dobrze bym się w nim czuła.
OdpowiedzUsuńŚwietnie opisałeś komórkę pod schodami z tymi wszystkimi, już niekochanymi przedmiotami.
buda dla psa... dla faceta...
UsuńRewelacja!!!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że to najlepszy z Twoich dotychczasowych tekstów...
A czytam wszystkie.
Szacun i czapeczka z głowy.
z tą czapeczką nie szalej - zima wciąż i łatwo się zaziębić.
UsuńCiekawy konstrukt przygodowo-intelektualny ta wyspa :), niewielu miałoby szansę przeżyć, oj niewielu. :))
OdpowiedzUsuńna Lesbos prawdopodobnie nikomu się nie udało - z kobietami włącznie
Usuń