poniedziałek, 11 lutego 2019

Przedświt.


-Będziemy ich hodować… Jak szparagi. Ale dziewczyny… żadnego pobłażania, dobra? Chwasty muszą zniknąć, żeby nie skazić reszty. I nie będzie zmiłuj, że pierworodny, że jedynak, albo zasiedziany jak pchła na psim grzbiecie. Zepsuty idzie na śmietnik, albo sprzedajemy na zewnątrz. Niech sobie gnije gdzie indziej. Której się nie podoba, niech od razu zacznie się pakować.

Zadrżałem. Chyba zapomniały o mnie, bo siedziałem w komórce pod schodami i miałem naprawić jakieś pogryzione przewody, a przy okazji wygarnąć wraz z kurzem odrobinę historii – stare kapcie, z których dzieci wyrosły, nim pies zapałał miłością, rakiety do tenisa z pękniętymi żyłkami, kilka roczników hobbystycznych miesięczników, zapomniany mikroskop, bela materiału w szkocką kratę pracowicie przeżuwana przez mole i resztę porzuconej tutaj historii świata. Usiadłem na pluszowym misiu bez oczu i jednej łapy, a gumowa kaczka westchnęła sopranem, wspominając czas, kiedy bez niej nie mogła się odbyć żadna kąpiel.

- My rodzimy i my decydujemy. Młode dziewczęta nauczymy szacunku dla własnej płci. Reszta? Albo się zaadaptuje, albo precz. Żadnego pobłażania. Gówniarzy, smarkaczy, lekkoduchów… Na zbity pysk. Odwracamy tendencje. Jeden dobry byczek na początek wystarczy, a reszta nieudaczników… cóż… świat czeka na zdobywców. Niech idą i zdobywają. Niech walczą i się puszą. Na wyspie możemy zrobić wszystko. Ten który zostanie wybrańcem… Pomyśli, że Boga złapał nie za nogi, a za biodra i wtedy się okazało, że Bóg jest KOBIETĄ. I to się okaże jemu właśnie. A my okażemy mu łaskę i jego nasieniem podzielimy się. To chyba nie problem?

Młot walił w ścianę niczym pałeczki w werbel. Nie wiedziałem jak mam to powstrzymać, ale musiałem. Przecież, jeśli mnie znajdą tutaj, to zeżrą mnie żywcem. Wydłubią oczy i wypatroszą. Patrzyłem nierozumnie na własne ręce, które drżały leżąc na podłodze pełnej kurzu. One nie dotykały żadnych narzędzi, więc skąd jazgot rytmicznych uderzeń? Serce – ono było kolejnym podejrzanym i zapewne przyczyniło się do wrażenia, ale to w uszach dudniła krew zbyt szybko pompowana. Pozwoliłem sobie na ekstrawagancję oddechu zbyt długo wstrzymywanego i ciemność powoli pokorniała przed wzrokiem.

- To jak? Głosujemy? Wybierzemy sobie jednego na początek i niech się wykazuje. A jak się zużyje, albo znarowi, to dostanie takiego kopa, że następny wytrysk przeżyje dopiero w kolejnym wcieleniu. Damy sobie radę na pewno. A jak się zdarzy przystojny hydraulik, to przecież żadna krzywym okiem nie popatrzy. Jakieś typy? Któraś może swojego chłopa chce zareklamować? Możemy przetestować i kilku, żeby wprowadzić trochę zamieszania genetycznego. Bardziej chodzi o przyszłość, jak teraźniejszość.

Jak ja zazdrościłem trylobitom. Tego niewzruszonego bezruchu w wapiennej pościeli. Klęczałem pod schodami, a chuda żarówka wytapiała ze mnie ostatnie siły witalne. Zaczynałem się oswajać z myślą, że czarny kontynent nie jest taki zły w porównaniu z tą klitką i zagrożenia niesie przewidywalne – jakieś hieny cierpiące na wściekliznę, parchata lwica z próchnicą, niedowidzący słoń, który tak dawno nie korzystał z usług młodej dziewki, że szlag go trafia na wszystko, co wyprostowane, żeby w furii wyrwać z korzeniami i zdeptać za własną niedolę. Ale spisek? Przeciwko męskości?

- Przechowamy tutaj jednego na zdrowej diecie. Żadnej wódeczki, papierosków, czy innych używek. Będzie żarł trawnik jak krowa, albo to cielę pokorne, tylko o ssaniu niech zapomni, chyba, że na żądanie. W końcu żadna z nas nie pała chyba żądzą ustawicznej ciąży? Pieszczoty? OK, ale jeden wytrysk na dobę powinien wystarczyć dla nas wszystkich. Może młody byczek uciągnie trochę więcej? Chociaż w dystansie, to oni tylko ryczeć potrafią i przechwalać się. A jak przyjdzie do rzeczy, to siorbanie nosem i za psychoterapeutkę robić trzeba, albo mamusię. Tego kwiatu, jak mawiają, nie zabraknie i może uda się coś wybrać z tutejszych?

Po tych słowach skamieniałem. Byłem tak bliski granitowego ideału, że młode góry mogłem zawstydzić. Wybrałem sobie dość trudną pozycję dla owej czynności, która lubiła, gdy najmniejszym znanym interwałem czasowym jest epoka, ale trudno. Niby na czterech, ale jedną z kończyn zdążyłem unieść, żeby wytrzepać mrówki ogniste z nogawki i zostałem tak nie całkiem na czterech, z jedną nogą uniesioną, jakbym chciał nawilżyć i zaimpregnować boazerię.

- Co? Żadna na własnego nie zagłosuje? Ani na męża koleżanki? No dobrze. Więc wywalmy wszystkich. Stać nas i możemy sobie kupić dowolny, niezepsuty egzemplarz. Kupić, to oczywista ironia – pozwolimy mu zapłacić za łaskę obecności na wyspie. Tylko nie pchać się dziewczyny, żeby mu się w głowie nie przewróciło. Jego trzeba od razu sprowadzić do parteru, żeby sobie nie myślał. Ma służyć, a nie korzystać z naszego miękkiego serduszka.

Gdybym westchnął, kurz uniósłby się nade mną jak chmurka dialogowa w komiksie, więc na wszelki wypadek nie wzdychałem. Kto wie, jaką odezwą do narodu wykazałabym się, gdybym niezapisaną tablicą zakwitł nad babskim sejmikiem. Wizja wygnania zawisła nade mną i trzymała się za boki i szydziła ze mnie, jakby ona miała tu zostać. I pewnie zostanie, skoro facet ma być pucharem przechodnim o krótkim okresie przydatności do spożycia. Zupełnie jak jogurt z żywymi kulturami bakterii… Gdyby nie strach przed wykryciem zapewne zerknąłbym w zanadrze, czy mi nie wygasa ten termin jakoś w tym tygodniu, ale wciąż się łudziłem, że to zły sen. Noga mi ścierpła, a ramiona drżały z wysiłku. Kurz łasił się do nosa…

- Więc tak moje panie. Dzisiejszej nocy wszystkie wywalamy trutnie z łóżek, a jutro odpływają z wyspy bez prawa powrotu. Żaden nie ma prawa zakończyć nocy obok którejkolwiek. Niech idą się upić, pozabijać, poskarżyć kumplowi – wszystko jedno. Spacyfikować, spakować i odesłać priorytetem na koszt tatusia gdziekolwiek tatuś przebywa. Nawet, jeśli to cmentarz. W stadzie będzie im łatwiej przetrwać. Może utulą się we wzajemnych żalach, albo pójdą na jaką krucjatę pod jednym sztandarem. Nam się nie spieszy chyba? Możemy z wyborem poczekać z tydzień? A jeśli się której spieszy, to niech dzisiaj skonsumuje po raz ostatni doczesność, bo przyszłość się będzie prężyć już innym wizerunkiem. Dobrej nocy paniom życzę i do zobaczenia na nabrzeżu. Chyba pomachamy im na pożegnanie białą chusteczką? Stać nas na taki gest?

Krzesła się zaczęły rozpychać, kieliszki brzęczeć pożegnanie z wiśniami i szminką, a ja? Skrzemieniałe drzewo, które miało w posagu otrzymać fragment nocy pożegnalnej? Na czterech, jak pies pod schodami… Myślałem, że śnię i nie wytrzymałem. Ugryzłem się w ramię. Zwierzęcej wściekłości miałem w sobie i adrenaliny. Testosteronu też… Gryzłem, jak wściekły wilk. Siebie. A kiedy już dopadłem wroga, kiedy zmieliłem drelich i flanelę, kiedy z ramienia trysnęła krew zaryczałem. Jak lew… lewek… lwiątko… szczenię kwilące własne nieszczęście pośród nocy zimnej, kiedy ciepła pierś zbyt odległa, a życie kołderki żałuje…

- Śpij głupi! Po co tak mordę drzesz? I czemu polujesz na tę poduszkę?

11 komentarzy:

  1. A więc to sen? Nie wygonią nas z wyspy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no proszę - a gdzie solidarność plemników?
      zamiast poduszkę gryźć, to liczysz, że rodzynkiem zostaniesz?

      Usuń
  2. Gdyby nie zakończenie, pomyślałabym, że to jakaś nawiedzona feministka pisała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja... nie ściągałem od nikogo psze pani

      Usuń
  3. Szkoda, że to tylko sen, bo podoba mi się ten świat. Myślę, że dobrze bym się w nim czuła.
    Świetnie opisałeś komórkę pod schodami z tymi wszystkimi, już niekochanymi przedmiotami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacja!!!
    Powiem Ci, że to najlepszy z Twoich dotychczasowych tekstów...
    A czytam wszystkie.
    Szacun i czapeczka z głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tą czapeczką nie szalej - zima wciąż i łatwo się zaziębić.

      Usuń
  5. Ciekawy konstrukt przygodowo-intelektualny ta wyspa :), niewielu miałoby szansę przeżyć, oj niewielu. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na Lesbos prawdopodobnie nikomu się nie udało - z kobietami włącznie

      Usuń