piątek, 1 lutego 2019

Wodą malowane.


Pozwoliłaś mi wejść do łazienki dopiero wtedy, kiedy piana wykipiała z wanny i ponad nią wystawał czubek twojego zadartego bezwstydnie nosa i fryzura pospiesznie zebrana w wiecheć słomy, żeby nie zmoczyły się bez twojej zgody. Związane chyba pończochą… Nie pierwszy raz przypominasz sobie za późno i improwizujesz śmiejąc się tak, że aż łzy ciekną w tę pianę zbyt szybko przygotowaną, żebyś zdążyła dogadać się ze swoim roztargnieniem.

Pamiętam, jak kiedyś weszłaś w spodniach, a potem… Błagałaś, żebym je z ciebie zdjął. Dżins w połączeniu z wodą zachowuje się niemal jak cement. Oburącz trzymałaś się chromowanej baterii, kiedy usiłowałem ściągnąć pierwszą nogawkę. Śmiałaś się przy tym tak, że okno zaparowało już kompletnie i nie chciało wpuszczać nawet słońca. Woda kotłowała się od śmiechu, a ja szarpałem się daremnie aż wpadłem do wanny. Dopiero, kiedy wstaliśmy, wspólnym wysiłkiem zdjęliśmy je i spadły na podłogę umierając z odgłosem jaki wydałby glonojad siłą oderwany od posiłku rozmazanego na szybie.

W wannie zawsze masz ekstrawaganckie pomysły. Ostatnio uczyłaś mnie smażyć naleśniki, bo miałaś kaprys zjeść takiego z malinami i bitą śmietaną. To przez tę pianę? Uczyłem się, a przepis na ciasto zapisywali wszyscy sąsiedzi w promieniu siedmiu bram. A na podwórku przedszkolaki łykały ślinę, słysząc, że trzeba jeszcze rozpuścić czekoladę, i polać nią… Och! Pierwszy raz w życiu smażyłem naleśniki, a zazdrościło mi tego pół świata. A ty dyrygowałaś spod tej piany i zastanawiałaś się, czy mięta, albo bazylia nie zepsuje smaku owoców. I nie wiedziałaś, więc chciałaś od razu trzy, żeby porównać, a ja umierałem w piekle pożądania patrząc jak się delektujesz rarytasem.

Wiem, że w fartuszku mnie uwielbiasz. Że stanowię przyprawę pełną pikanterii. I patrzę z zachwytem, kiedy się złościsz, że pod fartuszkiem ukrywam coś więcej niż siebie. Gdybyś mogła… Pewnie miałbym zakaz używania tekstyliów w domu. Pozwalam ci pozbawić mnie wszystkiego, co ci przeszkadza. Skoro lubisz mnie w wersji organicznej, zwierzęcej, z lekkim niedopowiedzeniem skrytym pod skrawkiem materiału mniejszym od pojedynczej chusteczki…

Przypomniało się tobie, że w lodówce, za wiechciem pietruszki i kopru schowałaś oliwki. Faszerowane wszystkim, co ludziom do łba przyszło przez wieki i wtedy poczułaś głód. Więc zawołałaś mnie, ledwie widoczna ponad pianą i teraz wyjadasz je zimne, gorącymi palcami i droczysz się ze mną odwracając uwagę od miseczki z oliwkami i naznaczasz mnie dużym paluchem lewej nogi, odmoczonym tak bardzo, że aż pokrył się zmarszczkami gęściej niż mózg. Podobno, skóra robi to celowo, żeby mieć lepszy chwyt pod wodą. Ty schwytałaś moją pierś nad wodą i namalowałaś mi znak. Twój. Trudny do przeczytania, kiedy ktoś w kształcie szuka zrozumienia. Woda wsiąkała w koszulę tak szybko, że odcyfrować można było wyłącznie czuciem. Napisałaś mi, że jestem twój… Całkiem.

Wiedziałem co piszesz. Wiedziałem i nie znalazłem w sobie sprzeciwu. Ba! Chciałem ci pomóc, żeby nikt cię nie wyprzedził i nie zabrał mnie od ciebie. Oblizywałaś palce. Nie do opowiedzenia lubieżnie. Miękłem i topniałem. Sztywniałem i dyszałem .Dysonanse we mnie splatały się niczym walczące węże, a ty jadłaś oliwki malując mi na piersi tatuaż. Akt własności… A ja czułem się narodem wybranym i czekałem, co będzie dalej. I za miliony cierpiałem, bo cierpliwość nie jest moją przywarą.

Zza drzwi smużyła się muzyka. Przysiadała się po kątach nieśmiało, po zakamarkach i stamtąd chciała opowiadać zamierzchłe historie z dalekich stron. Światło darło mordę tak mocno, że kazałaś mi je poskromić. Jedną ręką zdusiłem je śmiertelnie na ścianie, a potem przyniosłem dwie, zabiedzone świeczki, które drżały i chyba się ciebie bały widząc, jaką masz władzę nad światłem. Ale przecież nie były w stanie uciec od własnych ciekawości. Od pożądania. Lizały twoje kolana, gdy tylko się wynurzyły na powierzchnię, rozstrzeliwały bąble piany kryjące ramiona, żeby poszukać, czy ślad po biustonoszu wreszcie zniknął.

Woda, zamiast cię pieścić, kradła już twoje ciepło, gdy powtórnie odkręciłaś ukrop. Piana złapała drugi oddech i zamiast kleić się do rozleniwionych bezruchem brodawek znów zawładnęła powierzchnią, usiłując zdobyć przyczółek na dywaniku obok wanny. Szukam w szafce ręcznika, który byłby godzien… Odwracam się, bo wiem, że mój głodny wzrok peszy cię wciąż. Szukam ręcznika, któremu mógłbym powierzyć twoje ciało miękkie, gorące i spragnione, żeby nic nie było mniej doskonałe, niż pieszczota wody. Nie ma takich ręczników. Nie ma dotyku, który mógłby się mierzyć. Ale szukam, w szafce pełnej zapobiegliwie zgromadzonych, ciepłych barw.

Pamiętasz? Wracaliśmy nocą w deszczu sierpniowym, a ubrania tak bardzo się do nas przytulały, że nim je odkleiliśmy od skóry, zaraziły nas kolorami. Ty byłaś wiśniowym obeliskiem, panią o błękitnych nogach, a ja siną piersią na popielatym postumencie, stanowiącym dyskretne tło dla twojej urody. Pragnąłem smaku wiśniowych pestek, które napęczniały pożądaniem. Pragnąłem usłyszeć, jak rzęzisz dla mnie. I tylko dla mnie. Nikt nie zna cię z tej strony. Nikt nie wie, że masz taki talent, który potrafi skruszyć moją wolę…

A kiedy wstałaś Afrodytą, a twoja koncha stanęła w szranki z małżem wanny... Woda wzburzyła się, a piana z wściekłości pękła na drobne. Fale chwytały cię za kolana i żebrały, żebyś wróciła, kiedy resztki twojego smaku ściekały w otchłań wzgardzonej kąpieli. Gdybym umiał malować… Gdybym pisać potrafił… Gdybym był w stanie oddać urodę tej chwili… Powietrze pachniało niespełnieniem, obietnicą niewypowiedzianą, a ty przyglądałaś się wodzie z dezaprobatą… Ręcznik wygnałaś precz. Kazałaś mu warować na podłodze. Nie był widocznie godzien dotykać. Ja dotykałem… Wzrokiem dotykałem i widziałem, jak tężeje ci ciało, jak się sobie podobasz w lustrze mojego pożądania. Stwarzałem cię moim wzrokiem, a ty łaskawie pozwalałaś mi cieszyć się objawieniem.

Wir ssał wodę pachnącą tobą, a ja kopnąłem wannę w złości. Zabrała mi twój smak, aromat. Zostawiła mi cię dziewicą. Niezapisaną tablicą. Patrzyłaś na mnie rozkosznie zdumiona, jak zdejmuję dłońmi ostatnie krople, jak ścieram szron resztek piany z niewyrosłych skrzydeł, jak drżącą ręka sprawdzam, czy woda nie ukradła mi ciebie zbyt wiele… Zaśmiałaś się. Ale już nie tak, jak w trakcie kąpieli. Twój śmiech był pełen był chrypki. Pełen niewysłowionego. Paluchem lewej stopy zgasiłaś świece. Zaskwierczały nim je zmiażdżyłaś. W powietrzu wilgoć duszna siłuje spacyfikować przestrzeń. Wanna pożera ostatnie krople, ręcznik zdycha na podłodze, a ja zdycham od gorączki.

Wyciągam ręce, bo milczeć dłużej nie potrafię…

31 komentarzy:

  1. Poczułam się jak podglądacz. Całkiem. Chyłkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to spróbuj poczuć się bohaterką. po co zajmować miejsce na widowni, kiedy scena pusta?

      Usuń
    2. "Powiedz jej, że jesteś mój" - to z piosenki.
      'Spróbuj' nie daje szans na powodzenie. Ale gdybyś napisał "poczuj się"...

      Usuń
    3. ok - poczuj się.
      a potem powiedz, jak smakuje taki naleśnik.

      Usuń
    4. Smakuje... oblizałam usta... :)

      Usuń
    5. a trzeba było oblizać palce... może są bardziej soczyste.

      Usuń
    6. Nawet kąpiel wzięłam, gorącą, z pianą - wszystko na mojej głowie...

      "Musisz mi pomóc, musisz mi pomóc,
      Swoją miłością musisz mi pomóc;
      Musisz pokochać mnie więcej,
      Bliżej wyciągać kochane ręce
      Musisz!"

      Usuń
    7. miłość i przymus w jednym zdaniu? to chyba dziwne zestawienie.

      Usuń
    8. Przedziwne. Więc... nie ma miłości.

      hmm...

      Usuń
    9. ktoś kłamie. musisz kochać... paskudne.

      Usuń
    10. Przyznałam Ci rację.

      Usuń
    11. są zapewne lepsze słowa, gdzie miłość nie jest obowiązkiem.

      Usuń
    12. Czasami, lepiej jest bez słów. A może jest to dobry przykład nieudanej próby :)

      Usuń
    13. rozkazy sprawdzają się w wojsku. w uczuciach potrafią tylko je niszczyć.

      Usuń
    14. Na rozkaz nie da się kochać, ale też nie można przestać.

      Usuń
    15. grunt, żeby było kogo obdarować takim uczuciem.

      Usuń
    16. a skoro tak jest, to gratuluję. niech trwa jak najdłużej.

      Usuń
  2. Wspaniały opis intymności i pożądania, napawam się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli zakwitnie spełnieniem, będzie dobry. i nie zamierzam pytać, czy ma szanse na to.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. woda potrafi dotrzeć tam, gdzie nie każdym dłoniom wolno.

      Usuń
  4. ..intrygująco namalowałeś wodą intymność.. tak namacalnie, przenikliwie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli poczułaś się dotknięta, to dla mnie byłby niewyobrażalny komplement.

      Usuń
  5. Pyszne to wszystko - i dosłownie i w przenośni. Kąpiel z pianą, on w fartuszku podający własnoręcznie usmażone naleśniki. Szczyt perwersji...
    Przyznam ci się do czegoś, a wyznając to na forum, przyznaję się wszystkim. Nie siedziałam w wannie jakieś 15 lat! Tak się nie godzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to i ja się przyznam - nie mam fartuszka i nie wiem, czy moje naleśniki byłyby godne spaceru do wanny

      Usuń
  6. Znaczy się jest dobrze - wszystko przed nami. :) Chociaż ty masz łatwiej - fartuszek kupisz w sklepie na rogu, naleśniki nauczysz się piec od sąsiadki, a ja muszę wędrować w poszukiwaniu wanny. To niesprawiedliwe. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obawiam się, że sam zakup nie wystarczy - trzeba jeszcze nauczyć się w nim chodzić. wyłącznie w nim, albo wyłącznie chodzić. ciekawe, co na to sąsiadka? może łatwiej poszłoby mi z tą wanną?

      Usuń
  7. To mój ulubiony fragment:
    Pamiętasz? Wracaliśmy nocą w deszczu sierpniowym, a ubrania tak bardzo się do nas przytulały, że nim je odkleiliśmy od skóry, zaraziły nas kolorami. Ty byłaś wiśniowym obeliskiem, panią o błękitnych nogach, a ja siną piersią na popielatym postumencie, stanowiącym dyskretne tło dla twojej urody. Pragnąłem smaku wiśniowych pestek, które napęczniały pożądaniem. Pragnąłem usłyszeć, jak rzęzisz dla mnie. I tylko dla mnie. Nikt nie zna cię z tej strony. Nikt nie wie, że masz taki talent, który potrafi skruszyć moją wolę…
    Pięknie namalowane:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. deszcze się zdarzają wszędzie. a ubrania lubią dzielić się kolorem ze skórą. dobrze jest zapamiętać kilka deszczy w życiu.
      z erotykami trzeba strasznie uważać, żeby nie popaść w wulgarność. albo w sztampę.

      Usuń