Kopalne źródła energii stają się coraz trudniejsze do pozyskania. Ropa, gaz, węgiel – wszystko to, albo już zużyliśmy, albo znajduje się na krawędzi ekonomicznej opłacalności z różnych powodów. Nie będę zanudzał. Sam pan to wie i szkoda kruszyć kopię o (jak był pan uprzejmy je nazwać) fakty. Wszystko to, plus nasz upodobanie do życia w luksusie wymaga znalezienia innego źródła energii. Świat postawił na prąd, bo da się go produkować w różny sposób w zależności od położenia geograficznego, a urządzenia zasilane prądem można zunifikować tak, aby działały na całym świecie. Wystarczy wyprodukować i zgromadzić prąd, żeby móc się cieszyć z wszelkich wygód cywilizacji.
Wielkie korporacje energetyczne zawładnęły rynkiem i niechętnie dzielą się zasobami. Dostęp do sieci jest limitowany i nadzorowany, żeby nie powiedzieć śledzony skrupulatnie przez sztuczną inteligencję i wszelkie nadużycia tłumione są w zarodku odcięciem od sieci. Nikt nie ma gwarancji, że urządzenie będzie działać, jeśli dostawca uzna, że to szkodzi jego interesom. Wy też… korzystacie z łaski korporacji i jeśli przyjdzie im do głowy przejść na ciemną stronę mocy, to będzie ona ciemną dla was, nie dla nich. A przecież produkcja prądu jest dziecinnie łatwa i każdy mógłby na użytek własny produkować ile dusza zapragnie. Jednak prąd prócz wartości energetycznych niesie w sobie także informację o pochodzeniu i przeznaczeniu. Nie ma dostępu do anonimowego prądu, który każdy mógłby wykorzystać według własnego uznania. Jeśli ma pan dostęp do pralki trzy razy w miesiącu, a zapragnie pan uprać coś więcej – musi pan żebrać, uzasadniać i często spotka się z odmową dostępu.
Lodówka, w której trzyma pan „niewłaściwe produkty” przestaje chłodzić i wyświetla komunikat, że do czasu usunięcia wymienionych produktów z wnętrza urządzenie nie zacznie działać. Nawet ten trunek, którym mnie pan poczęstował byłby lepszy, gdyby ostygł przez parę godzin w lodówce, zamiast daremnie grzać się w szafce. Samochód, komputer, telewizor, nawet głupia maszynka do golenia gotowa odmówić współpracy, jeśli pana „zachowanie” godzi w interesy grup nacisku. Ja… postanowiłem choć trochę uniezależnić się od systemu i uzyskać dostęp do pozasystemowego pakietu energetycznego.
Przez kilka lat na targach staroci, na złomowiskach, po strychach i piwnicach wyszukiwałem urządzenia sprzed ery kodowanych urządzeń i zebrałem całkiem okazałą kolekcję. Złom wymagał wielu wysiłków, żeby go uruchomić i reanimować do pracy, szczególnie, że wielokrotnie zmieniały się standardy zasilania i stary sprzęt wymagał przestrojenia oraz przebudowy podzespołów. Najtrudniej było z bateriami akumulatorów. Dawno temu ktoś dalekowzroczny przewidział przyszłość i wymusił na prywatnych użytkownikach oddawanie zużytego sprzętu do punktów odbioru, zanim otrzymają na wymianę nowsze modele, wyposażone już w elektroniczny kaganiec. Przez lata był on nieaktywny, ale przecież po coś został w urządzeniach zainstalowany i zabezpieczony przed usunięciem. Mnóstwo czasu poświęciłem na pozyskanie kilku w miarę użytecznych baterii, inne musiałem wybudować od podstaw w garażu gdzieś na wsi, żeby uniknąć monitoringu. Udało się. Miałem sprzęt, miałem baterie gotowe na przyjęcie ładunku, jednak nie miałem skąd wziąć prądu. Kradzież z sieci praktycznie jest niemożliwa. Każde wpięcie jest rejestrowane i nielegalny dostęp odcina trakcję, jeśli tylko dostępu nie potwierdzi autoryzacja. Oczywiście na miejsce natychmiast jedzie grupa interwencyjna, przy której wasze służby specjalne, to łagodne przedszkolanki.
Mój gospodarz pozwolił mi na chwilę oddechu i łaskawie dolał jeszcze łyk nazbyt ciepłego trunku. Zdawał się być zadumany, ale ani słowem nie zdradził, czy przytłoczyła go moja opowieść, czy znudziła.
Podsumowując, stałem się posiadaczem wielu urządzeń elektrycznych na użytek własny, niezależnych od dostawcy energii. Dysponowałem również skromnym zapasem baterii wymagających ładowania, żeby uruchomić te urządzenia. Panele słoneczne, wiatraki, wszystko, co można kupić w sieciowych marketach zawiera podzespoły monitorujące pobraną energię i fiskalizujące każdy pozyskany wat. Oczywiście, nie mogłem z nich korzystać. Nawet, kiedy udałoby się usunąć moduł szpiegujący… Cóż. Wiatrak, czy panel słoneczny widoczny jest z daleka i kwestią chwili byłoby odkrycie nielegalnego dostępu. Musiałem znaleźć źródło siły elektromotorycznej nie podlegające nadzorowi korporacji. I znalazłem!
W tym momencie mój milczący „rozmówca” uniósł rękę, jakby chciał powstrzymać potok słów i wstał.
- Wystarczy na dzisiaj – powiedział jakoś zbyt szorstko, jak na nasza zażyłość – na dzisiaj kończymy rozmowę. Jutro dokończymy, jeśli łaska. Wracam do domu, a ty oczywiście nigdzie się nie wybierasz. Podoba mi się twój talent krasomówczy, jednak wolę słuchać nie rozpraszając się, więc najpierw przetrawię to, co dotychczas, zanim podążymy dalej. Wydajesz się poukładanym facetem i zrozumiesz, że pośpiech szkodzi dziełu. Do zobaczenia.
Nacisnął dzwonek, a chwilę później drzwi zostały obite knykciami king-konga o IQ rzędu kilkudziesięciu punktów. Za to cela, choć zimna i siermiężna, wolna była już od sąsiadów wypakowanych testosteronem po czubek nosa. Zostałem sam. Oczywiste. Trzeba pilnować, żeby wiedza tajemna nie rozpowszechniła się przez ewentualną nieszczelność penitencjarną.
***
Kiedyś było takie światełko w rowerze, które świeciłó podczas pedałowania. Ale do tego cudu potrzebne było dynamo. Teraz adidasy ze światełkami w podeszwach , ale już bez dynama...
OdpowiedzUsuńPóki co to staram się wykrzesać z siebie iskrę, żeby napisać post, a czasem jakieś zarzewie jeszcze sie tli i wystarczy tylko dolać ,,oliwy do ognia,,.
krzesanie iskier - podoba mi się. działaj. dynamo można znaleźć dzisiaj w latarkach.
UsuńO, mamy i element zaskoczenia. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńcudownie. czekajmy więc.
Usuńpomysł jest. może nawet zaskakujący.
Lubię niespodzianki i zaskoczenia. Naprawdę.
Usuń