Uroda kobiet w autobusie skupiona była na tym, co działo się (innym) w nocy, budziła na czołach fale zmarszczek, układające się niczym dno morza popychane wiatrem. Pani, zbudowana niczym marvelowski zielony ludzik stopy m8iała po dużo młodszej siostrze, ale radziła sobie doskonale, zarówno stojąc, jak i mierząc krokami Miasto. Długonogie dziewczęta prowadzą pościg za umykającym tramwajem, kolarze w różowych trykotach gubią kalorie, zrzucając je wprost na jezdnię. Coraz więcej opalonych ciał stanowi więcej niż sugestię, że lato dojrzało. Cudny karampuk w niepełnym garniturze płeć zdradził wyłącznie przez pantofle wsunięte na bose stopy – usiłowały naśladować męskie, lecz bez przekonania.
I wreszcie – ciąg czarnych szyldów reklamowych: zakład pogrzebowy – agencja podatkowa – fryzjer… w nienachalny sposób rozwija myśl „śmierć i podatki” o wątek fryzury, jeśli coś jeszcze zostało na skołatanej głowie. Ale – być może jechałem pod prąd.
Skromne stroje spacerowiczów są przyczyna ciekawych obserwacji, jakich nie dokona się zimą:-)
OdpowiedzUsuńzimą też jest na co patrzeć.
UsuńNo, jazda od prąd jest niebezpieczna!
OdpowiedzUsuńjak żyć. tramwaju nie obrócę.
Usuńbratek brata, to też brat, tylko młodszy...
OdpowiedzUsuńR.
ciągnie kilwaterem. czasem łatwiej, a czasem wręcz przeciwnie.
Usuńrybentrop przyrodni brat kilwatera, naturalny?
OdpowiedzUsuńsłowo ładnie brzmi. kojarzy się z oceanicznym traperem.
Usuń