środa, 3 lipca 2024

Skwarek – mały upał.

 

    Dorodne dziewczę, wsiadając, wyeksponowało pośladki, na których nawet początkujący geograf bez trudu rozpiąłby siatkę południków i równoleżników. Z tą pupą konkurować mogła wyłącznie „twarzowa” maska – istna karykatura. Gdyby była to twarz naturalna, musiałaby mieć korzenie w sennych koszmarach.


    Hałdy urodzajnej ziemi, zeskładowane w wielkich kopcach i zasiedlające pobocze budowanego bus-pasa błyskawicznie zostały skolonizowane przez chwasty. Gdzieś obok szedł chłop wyglądający jak boja na krótkich nóżkach. A przecież wędrował szybciej, niż hipoteza o jego skromnych możliwościach. Zerkając na jędrne i krzepkie zaplecza młodych niewiast nie mogłem uwolnić się od idei, że projektanci dżinsów powinni pójść za potrzebą czasu (a może i własną) i zaproponować piękniejszej połowie ludności tylne kieszenie, w które zmieści się bez trudu nowoczesna maszyna telekomunikacyjna pogardliwie nazywana komórką.


    Rozglądam się po autobusie, którym niemal co dzień o tej samej porze zaszczycam świat swoją mało widowiskową postacią: Tańczący Z Mięsem, Skórzastogłowy, Mała Mi z kichającym na świat cherubinkiem, dwie Kobry, Śpiąca Królewna, Sympatyczna Z Hipopotamim Ziewnięciem… Sami Starszy, Dobrzy Nieznajomi.


    Nastolatka, chuda była do tego stopnia, że wisiały na niej legginsy. A w tramwaju jechał sobie prześliczny karampuk… żeby dla orientacji choć po jajkach się podrapał, albo nieśmiało poprawił ubożuchny biuścik… nic z tego. Bliżej Rynku, dziewczyna powoziła pojazdem roweropodobnym, zbudowanym z jakiejś skomplikowanej instalacji hydraulicznej, mieszczącej na peryferiach układu stereofoniczny system audio, z którego korzystała, jakby słuch miała zakurzony bardziej niż chodniki po wielkiej majówce. Para trzymająca się za rękę z wolna oddalała się od Rynku. Wierutna bzdura! Już kwadrans później para trzymająca się za ręce z wolna oddalała się… Czyli w piętnaście minut musieli okrążyć Ziemię! I nawet się nie spocili. Z wolna… Niezłe szyderstwo.


    Na głównych deptakach galerii handlowej mam okazję podziwiać pancerne, ciężkozbrojne dziewczęta piękne alternatywnie i dość mrocznie wystrojone, przewidujące rychłą wojnę, albo inny armagedon. Tuż obok nich przemknęła omdlewając pod ciężarem urody własnej dziewczyna w jedwabnej piżamce letniej i różowych kapciach z futerkiem. Wdepnęła w dwa farbowane na różowo chomiki?

4 komentarze:

  1. "Gdzieś obok szedł chłop wyglądający jak boja..." To jakiś ślad? Bo to może właśnie był Boja, ostatnio (prawie 2 m-ce!) nam się blogowo gdzieś zagubił ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie sądzę. ta boja była wielka, ale to chyba nie o tę chodziło. Boja pewnie się jeszcze objawi, bo blog, to nałóg. może chory, albo ma rodzinne perypetie - blog, jako rozrywka z definicji jest na dalszym planie. najpierw obowiązki/rodzina/praca itp, a dopiero potem reszta.

      Usuń
  2. Chłop-boja wzbudził we mnie bardzo miłe skojarzenia z kulami bujającymi się na morskich falach, wyznaczających granicę bezpieczeństwa. Mamy z Dzieciątkiem taką tradycję, że bawimy się w "klepanie łysego". Polega on na tym, że na wyścigi (albo i nie) płyniemy do boi i klepiemy ją po łysej głowie.
    Już za kilka dni będę klepać łysego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gratuluję - ta boja łysa nie była i klepanie mogłaby odebrać jako zew bojowy i ruszyć na wroga (czyli klepiącego) bez cienia lęku - cień usiłowałby nadążyć za walczakiem, żeby z bezpiecznej odległości przyglądać się zwarciu i nie zaplątać z bliżej nieznanym cieniem napastnika.

      Usuń