czwartek, 10 lipca 2025

Gderanie.

 

    Był taki czas, kiedy ludzie rozpoznawali zioła rosnące pod płotem, czy w rowie. I to nie bajka. Teraz rozpoznają tabletki – po reklamach z telewizora. Pewnie są lepsze. Tabletki. Bo zawierają „specjalne formuły”. A ja, jak ostatni głupiec wymyśliłem sobie, że ciężko byłoby opatentować tymianek, więc dodało się do niego cudowną „formułę”, opracowaną za miliardy dolarów, którą już jak najbardziej tak. Poza tym, każdy szanujący się CEO po krótkiej szarpaninie (burzy mózgów) z prawnikami, piarowcami i księgowymi zorientuje się, że marża na rosnącym w rowie tymianku nie może być wygórowana, bo każdy może sobie narwać sam i EBIDTĘ szlag trafi. Za to formułę można opatentować, głosić jej osiągnięcia na rzecz zdrowia publicznego i nie tylko. Chwalić się na Walnych Zgromadzeniach, przed Radami Nadzorczymi i Szanownymi Akcjonariuszami. Poza tym, co jakiś czas (ochrona patentowa na dziesięć lat to za mało, by mieć wystarczającą na zakup prywatnej wyspy wysługę lat) można odświeżyć tak reklamę, jak formułę i znowu kosić, jak za nowalijkę. Tymianek i tak sobie poradzi, pomimo największej nawet cudowności dodatków, byle masa dodatków nie przytłoczyła składnika leczniczego.


    Głupie myślenie najwyraźniej dotknęło nie tylko mnie, bo wielkie korporacje przewidziały pojawienie się podobnych konserwatystów, opornych i nieufnych, zatrudniając lobbystów, by publicznie przeforsowali tezy o szkodliwości ziół, o ich nieumiejętnym zbieraniu, suszeniu, użytkowaniu, bo tylko magister farmacji poradzi sobie z zaparzeniem skutecznej herbatki, aż doszło do tego, że pojawiły się przepisy. Odpowiednie. Chroniące nas, dla naszego dobra, przed szałwią i rumiankiem. I ich toksycznym wpływem na organizm – wiadomo, bez specjalnej formuły, to trucizna, a zebrane w niewłaściwy dzień/noc/godzinę, zamiast pomóc, to zatrują tak, że żaden dr nauk medycznych już nie pomoże. Nawet ze wsparciem NFZ, albo prywatnej kliniki na Hawajach.


    W zaciszu unijnych gabinetów, może nawet zahaczając o nasze, swojskie kuluary, opracowane zostały narzędzia prawne, służące temu, by rozpowszechnianie wiedzy o ziołach stało się przestępstwem. Na razie można posiadać, można hodować i zbierać, ponoć nawet sprzedać można, pod jednym wszakże warunkiem – nie wolno rozpowszechniać wiedzy, jak działają zioła. Dziwne? Można sprzedać/kupić syrop z zielonego orzecha, co chwilowo (niedopatrzenie ustawodawcze, czy świadoma gradacja rugowania ziół z przestrzeni społecznej?) nie jest karalne, ale określenie dolegliwości jaką może usunąć jej użycie już tak.


    Komu zależy tak bardzo na spenalizowaniu wiedzy o roślinach? W świecie trąbiącym o powrocie do natury, eko i bio tak bardzo, że nawet robaki żreć trzeba razem ze zbożem (zero waste?) nagle komuś zaszkodziła wiedza o działaniu syropu z sosnowych szyszek? O maści z żywokostu przycupniętego w rowie nim kosiarze go skrócą o głowę, tułów i nogi? (pssst… I tak będzie działał, bo w korzeniu tkwi niezwykła siła).

14 komentarzy:

  1. "...w korzeniu tkwi...", z głodu nie umrę! Wysiał się ogórecznik...
    "chińskie"kocopoły w proszku... trę i płaczę, płaczę i trę, ten chrzan. Polewki, nalewki i wywary... W razie turystycznych sensacji żołądkowych tylko świeże liście łopianowe..., ale przedtem rumianek, albo anyżówki krzynę. O Zielonej Wróżce nie wspominając - tylko dla dorosłych, ta przynajmniej święta trójca...z promilkiem tujonu...
    Kurdybankowa ich mać piołunowa... . Kwitnie lawenda...w chusteczce noszę se kwiatuszek, w drugiej miętę. Nie mam kataru, ani kaca, czy zgagi. Zdrowy umrę?
    Drin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale może nie tak szybko i nie w takich męczarniach.

      Usuń
  2. "... marża na rosnącym w rowie tymianku nie może być wygórowana...".
    To wynika z definicji - jak coś z rowu pochodzi, to nie może wygórowane, najwyżej - wyrównane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wniosek jest jeden: zdelegalizować tymianek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. założyć mu kajdanki, czy wysiać w więzieniu?

      Usuń
    2. Poprzez stosowny zapis w Konstytucji najlepiej.

      Usuń
  4. melioracyjne, dwustuletnie w rezerwacie kampinoskim wyrównać... Nie uprawiać, nie hodować, nie zamieszkiwać..., zalać...
    dzicz, prawdziwa dzicz...w urzędach. Lecą na szaleju...suszy ich... . Nie marudzić, bo grzywny, mandaty i kary...
    dotacje? Czym się różni nauka o przyrodzie od ekologii..., ochraniać, kolczykować, kamerować, czipować...liczyć...na kasę zieloną. Zaparzyć dziurawca?
    Drin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może meliska - na uspokojenie wzburzonych nerwów.

      Usuń
  5. ale co tam,
    kupiłem w doniczkach turówkę wonną i kurkumę, przesadzam...(?) . Mam kumarynę i ..., zielnik się rozrasta. Macierzanka, majeranek, mięty różne, lawenda.. - suszarnia w chałupie, okna nieszczelne...
    może piwo jałowcowe?
    Drin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z jałowca pyszna gorzałeczka. trochę miodu, albo karmelu i nic więcej nie trzeba. a jak się odbije lasem, to też przyjemnie.

      Usuń
  6. O, jak dobrze się czyta takie gderanie, jak się czyta, to się człowiek prostuje. I nie z pokory, tylko ze zgody. Bo myślę tak samo: że to nie zioła są zagrożeniem, tylko niezależność myślenia, która rośnie razem z nimi. I że tymianek pod płotem boli bardziej niż syntetyk w pigułce, bo nie da się go kontrolować, wystandaryzować, ani pokazać w powerpoincie dla akcjonariuszy. Mam jeszcze babcine resztki wiedzy pod paznokciami, coś o macierzance, liściu maliny, o tym, że pokrzywa parzy, ale i karmi. I tak, wiem, że to dziś śmieszne, to samo zbierać i wiedzieć, co z tym zrobić. Ale wiem też, że jak czegoś nie da się kupić w tabletkach z telewizyjnej reklamy, to prędzej czy później zostanie uznane za podejrzane, zbyt wolne, zbyt niepewne. A przecież czasem trzeba tylko ciszy, wrzątku i liścia. Piszesz jak ktoś, kto nadal pamięta smak tego liścia i chwała Ci za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zbieram, co tylko się da. uczę się, poszukuję wiedzy. robię nalewki, syropy, octy, a nawet maści i kremy. czego nie da się znaleźć - kupuję. teraz kłopot będzie z lekturami. może miałem Bonifratra wśród przodków?

      Usuń
    2. Oko, jak nic – Bonifrater, albo przynajmniej zielarz z duszą alchemika. Twoje podejście jest mi bliskie: to czułość, praktyka i upór w jednym. Trochę jakby ręce wiedziały więcej niż instrukcje. A z lekturami... może teraz trzeba będzie je destylować tak jak syropy, wybierać to, co naprawdę działa, co zostaje pod skórą. Daj znać, jeśli kiedyś spiszesz swoje receptury, chętnie przeczytam, nawet jeśli trzeba będzie najpierw zebrać pokrzywę.

      Usuń