Rąbek spódniczki okrąglutkiej pani wspinał się pracowicie, chcąc przekroczyć równik, a pani usiłowała poskromić zapędy rąbka nie przerywając marszu. Chyba jestem zmęczony czernią i kobietami tak ubranymi, więc raczej im współczuję, jak podziwiam. Dziś trafiła się taka nastolatka z trampkami niemal do kolan (może miała idealnie dopasowane skarpety, a w to wszystko wplątały się pończochy, wyglądające, jak mocno spracowana sieć rybacka przed remontem. Trzydzieści dwa w cieniu. Oficjalnie.
Maluszek nie korzystający jeszcze ze słów skarżył się z głębokości wózka na upał. Nie pomagało powiewanie czapeczką, czy flacha z czymś zacnym. Dopiero, kiedy mamusia podmuchała dziecku w twarz, maluch zamienił się w kwintesencję szczęścia. Nawet paluszki u nóg były zachwycone. Dziewczyna w ostro przyciętej, białej sukience nie tyle uczyła się pluć trzymając za rękę chłopca, co usiłowała pozbyć się czegoś z buzi. Otwierała uśmiechnięty dzióbek skierowany ku dołowi, ale grawitacja wyraźnie była opieszała, więc nic nie wylatywało. Całość wyglądała mało szykownie, jeśli plucie w ogóle może wyglądać elegancko, to dziewczę nawet się nie zbliżyło do elegancji. Do dyskrecji zresztą też.
Dawno temu kolega zadał pytanie:
- Czemu ten widelec?
Pytanie wszystkim zdało się doskonałym i niewyobrażalnym było odpowiadać na nie. A ja, nie wiedzieć czemu, pod wpływem lektury, o której właśnie sobie przypomniałem zrobiłem to. Nie wiem kto napisał, ale dziecko zadawało zmasowane pytania „dlaczego” na każdą odpowiedź, i w końcu pytający się zmęczył i zamiast tłumaczyć dlaczego, zapytał:
- A dlaczego nie?
Czym zgasił lawinę pytań. W przypadku widelca odpowiedź pytaniem zdaje się całkiem na miejscu i przenosi dyskomfort na pierwszego pytającego. Oczywiście nie mam pojęcia dlaczego właśnie dziś taki problem wygenerowałem, więc o odpowiedzi (dlaczego?) mowy być nie może.
Ja z głębin mojego wózka na upał się nie skarżę - u nas oficjalnie zaledwie 31 stopni - albowiem, jak słusznie jest powiedziane, latem musi być gorąco.
OdpowiedzUsuń