wtorek, 8 lipca 2025

Wodnik uwodzi.

 

    Późnym popołudniem, dłubiąc coś w kuchni sięgnąłem zmysłami zewnętrza, które ograniczone ścianami budynków prezentowało plac zabaw dla maluszków. Okazało się, że mam kłopot z rozpoznaniem płci młodej mamusi – określiłem ją w końcu (nie do końca przekonany) po zegarku i klapkach. Dziwne czasy.


    I jeszcze filozoficzne spostrzeżenie – z grubsza do dziewiętnastej podwórko wypełnione jest dziećmi pod opieką dorosłych, a językiem urzędowym jest polski. Później, czasami do dwudziestej trzeciej, plac zabaw przejmują Kozacy i to hałaśliwi jak ciężko pracujące tokarki. Kompletnie nie rozumiem powodu, dla którego drą się bez końca, jak ktoś, kto nic sensownego nie ma do powiedzenia. Nie wnikając w moje akustyczne niechęci, świat na zewnątrz zdaje się przebiegunowywać, albo pracować na dwie zmiany. Z jednej przestrzeni korzystają dwie różne, obojętne, jeśli nie wrogie warstwy użytkowników. Intrygujące, ile można takich warstw ułożyć w jednym świecie – czytałem kiedyś amerykański sen, w którym jeden pokój i to samo łóżko wykorzystywane było przez dwie, a może i trzy osoby śpiące, pracujące i żyjące na różne zmiany – tytułu oczywiście nie pamiętam. I teraz mam toto za oknem? Idąc bladym świtem do mozołów codziennych często mijam wracające kozackie hufce, napompowane brudnym alkoholem, z dziewczętami zaróżowionymi od męskich dłoni nie znającymi ograniczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz