wtorek, 29 lipca 2025

Różności z próżności.

 

    Morze nocą niepostrzeżenie wypełzło na wierzch i podeszło pod same wydmy, rankiem zostawiając plażę kompletnie mokrą. Szczęściem, wydmy strzegą siatki ogrodzeniowe i tablice zabraniające wstępu za dowolnie wielką potrzebą. Morze musiało wyjść na spacer wtedy, kiedy dorodne Niemce kłapiąc drzwiami wróciły już z podboju nocnych barów, bo chyba nie prędzej.


    Wiatr poranny dopiero się rozpędzał, zagłuszając szum fal, które także robiły co mogły, żeby wyjść z siebie. Mewy szybowały najchętniej z wiatrem, wyglądając na bardzo rozpędzone latawce. A jeśli gdzieś zaczynały krążyć, zdawało się, że wypatrzyły padlinę. Tymczasem w wydętych granicach parawanów siedziały stadka ludzi okutanych choć połowicznie i usiłujących dobrze się bawić nie wyściubiając nosa poza parawan.


    Wracając spotykam drobne grupki spieszące ku morzu, bo kurort oblizywany słońcem zdaje się obiecywać sielankę, lecz już park nadmorski szumi jak rozpędzony pociąg, sugerując, że poezja jest dobra w wygodnym fotelu, a nie na krawędzi świata piasków i słonej wody. Park pełen jest dramatycznych ostrzeżeń wetkniętych w zielone – uwaga, żaby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz