Wielki twórca, który mnie stworzył, stanowczo wpina mnie w swój układ współrzędnych. Najpierw zaczepił czas, trzymający się tyłu głowy. Czas jest dziwny, niezdecydowany. Chwilami ciągnie mocno za włosy, innym razem raptownie pcha naprzód. Kiedy dostrzegam reguły, zaczynam się bać. Chwile szczęścia trwają ledwie okamgnienie, a dramaty ciągną się wiekami.
Wielki sprawnie przypina mnie do wysokości, szerokości i głębokości, na pograniczu wytrzymałości. Czuję się rozciągnięty w każdym możliwym kierunku. Wektory strun składają się, zmieniają w składowe skośne, drżące, płynne niczym los. Boli. A wtedy czas trzyma mocniej, żebym nie zwiał.
Wielki stanął z boku i rechoce. Wiję się w pajęczej sieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz