środa, 23 lipca 2025

W soboty roboty w sabotach idą do roboty jako chatboty.

 

    Skład starych dobrych nieznajomych w autobusie ustabilizował się na nowym poziomie. Już-Nie-Ruda Kobra o urodzie zatrzymanej w czasie starannym, acz dyskretnym makijażem, obok wysokopiennej pani z małym, często posiadającym niewielką swobodę biustem, mamunia-piesunia, dźwigająca na rękach szczeniaka tak słodkiego, że można nim słodzić herbatę, który zlizuje mamuni twarz popiskując żałośnie (chyba kosmetyki są niesmaczne, albo niezgodne z pieskim menu), dziewczę o księżycowej twarzy, bez względu na tekstylia zawsze w bagiennych butach, paru budowlańców dokarmiających się hałaśliwie wydzielinami z nosa.


    Kolarz odziany w kosmiczną nieomal technologię, wyglądał, jakby startował w ekstremalnych zawodach polegających na zjeździe z gołoborza. A obok pani, której chłodna różowa pupka prześwitywała spod bieluteńkich spodni, zachwycając grą mięśni, czy co tam grywa w tychże okolicach anatomicznych. Słabo się czuję, kiedy płeć staje się kwestią interpretacyjną, czy przedmiotem zaawansowanego śledztwa. Kiedy trafiam na zwodniczy biust. Przy pewnej tuszy cechy płciowe stają się marginalne, poukrywane w fałdach dostatku, przepychu barokowego, czy nieleczonych chorób. Taki właśnie egzemplarz trafiam, jak się okazało później, facet z biustem, którego masa zaskoczyłaby niejedną sklepową wagę. Torował sobie drogę do wyjścia z tramwaju wykorzystując siły grawitacji własnej.


    Na przystanku dziewczynka z plastrem antykoncepcyjnym przyklejonym nisko na ramieniu, jakby chwaliła się wcześnie rozpoczętą aktywnością seksualną. Obok bladziutka łabędzica w krótkiej sukience stając na palcach wyciąga szyję, to z lewej, to z prawej strony na pieszczoty chłopięce, gdy ręce chłopca grasują zdecydowanie niżej, usiłując skolonizować pośladki tańczące z radości, że zostały zauważone. Dwie czarne boje splecione chaotycznie ramionami, może nawet splątane, toczyły się po chodniku w spodenkach w których nie zmieściły się pośladki.


    Później było już elegancko. Piękna, doskonale ubrana dziewczyna… w kapciach. W ręku, prócz gustownej kopertówki trzymała reklamówkę z sandałkami na wysokiej szpilce, które najwyraźniej zjadły jej stopy. I wysoki przystojniak w koszuli zapiętej na jeden guzik – pod szyją. Rękawy, oczywiście rozpięte, nieco za długi, więc raz podwinięte, za to, gdyby miał pępek z tyłu, to wystawałby spod tej koszuli na pewno. Krój dziwny, ale jeszcze dziwniejsze, że nie wyglądało to źle.

1 komentarz:

  1. Ach, te bieluteńkie spodnie, zawsze na mnie działają, no nic nie poradzę.

    OdpowiedzUsuń