Mrugając kanałami TV w poszukiwaniu strawności potykam się na rozmaitych guru żarcia z głową, a choć wyznają różne religie i z czcią traktują egzotyczne przyprawy, warzywa, czy nasiona, to każdy twierdzi, że bezwzględnie należy czytać (ze zrozumieniem) skład chemiczny kupowanych potraw. Dlaczego? Bo rakotwórcze, szkodliwe, mają mnóstwo niezdrowych tłuszczy, cukrów, barwników, stabilizatorów smaku, czy aromatu, że ledwie napomknę o robalach zmielonych gładziej niż mąka.
Skoro sprzedawane legalnie jedzenie jest tak toksyczne, czemu minister zdrowia, do spółki z sanepidem i uzbrojonymi po zęby służbami nie zabroni produkcji toksyn? Nawet wydając kasę na ochronę społeczeństwa przed świństwem, zaoszczędzi na kosztach profilaktyki zdrowotnej.
jak minister, jeden, czy drugi zaoszczędzi, to pojawi się niewygodne pytanie, po co budżetu... ups... budżetemu tyle naszych podatków?...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
się kupi więcej granatów, albo dronów - z wydawaniem kasy żaden rząd nie ma kłopotów.
UsuńMam na to swoją szurską teorię, ale wstyd się przyznawać 😆
OdpowiedzUsuńnie ma powodu do wstydu. każda teoria, nawet spiskowa znajdzie swoich wyznawców.
Usuńwal śmiało!
Nie, to zbyt szurskie, by mogło ujrzeć światło dzienne 😆
Usuńto poproszę po cichu. na pocztę. adres po prawej na górze.
UsuńMnie zawsze dziwiły napisy typu: zdrowa żywność, czyli poza owym regałem, cała reszta to trucizny?
OdpowiedzUsuńno właśnie.
Usuńi z robakami jest podobnie - gdyby były takie pyszne, nie ukrywałyby się pod jakimiś E, czy łacińskimi nazwami.