A
kiedy odcięli to niedojrzałe życie od matczynego i dali klapsa z przesłaniem –
radź sobie dziewucho i przestań wreszcie pasożytować na biednej kobiecinie, wybrała
życie rozcieńczone, żeby nie było zbyt gęste. Najchętniej takie zbliżone do
płodowego. A to było przecież jedyne jakie dotąd poznała. W każdym bądź razie
jedyne, jakie pamiętała. Pływała, gdyż tę umiejętność nabyła wcześniej od
świadomości. Może nawet ją zastała, wraz z matką, jej łonem i wodami płodowymi,
jako prezent z okazji poczęcia. Przyjmowała świat, jak pokarm z matczynej
piersi. Bezrefleksyjnie, bo przecież matka nie krzywdzi, a żywi i dzieli się
własnym ciałem, czyli jedyną wartością, jaką posiada. Zrobiła więc pierwsze,
żałosne dość założenie, że życie podobnie do matki karmić ją będzie tym, co ma
najlepszego, więc grymaszenie nie ma najmniejszego sensu. Jej wybory mogłyby
być wyłącznie gorsze.
Jeszcze
tego nie odkryła, że ciało otrzymane w spadku, wyglądać będzie jakby z katalogu
niezaspokojonych marzeń wycięte i nie będzie musiała walczyć, żeby trzymało
kreskę obrysu tam, dokąd zazwyczaj prowadzi męskie pożądanie. Ono było zaprojektowane
już w niemowlęctwie na całkiem nieskromnie wybujałe i czekało tylko, żeby
rozkwitać jawnie i bezwstydnie. Do tego przyprawione młodością stanowić miało
mieszankę wybuchową. Najbliżsi, niejako w sposób naturalny pierwsi dostrzegli
urodę dziewczęcia i gremialne poddali się jego urokowi. Miłość do niej
dojrzewała szybciej niż młode ciało, a ona wierna pierwotnej idei, że świat nie
śmiałby jej skaleczyć choćby myślą, uznała, że męskie deklaracje uwielbienia,
choć bolesne, spowodowane są wyłącznie jej brakiem zrozumienia świata, który
wzdychał, sapał i wydawał nieartykułowane okrzyki w chwilach euforii. Ów
zachwyt wielokrotnie konsumowany przytłaczał ją ciężarem ciał, na szczęście
świat błyskawicznie popadał w ekstazę, po czym staczał się gdzieś obok dla
uspokojenia zmysłów. A sumienie uspokajał wdzięcznością. Coraz bardziej
okazałą.
Szybko
przywykła do drobnych uciążliwości związanych z kultem jej ciała i do ofiar
składanych spontanicznie u jej stóp. Obgryzając paznokcie, ponad spoconym,
dyszącym pragnieniami ciałem projektowała własną przyszłość, lub też
zastanawiała się nad nowym kaprysem, który mógłby jej zadośćuczynić, gdy
wielbicielowi wróci świadomość. Przyzwyczaiła się udawać głupią, bo tak było
wygodniej i nie trzeba się z tego tłumaczyć. Trudno wymagać inteligencji, gdy
widzi się szeroko otwarte ze zdumienia oczy, a czasami i usta. To pozwalało
unikać podejrzeń, że jest zdolna do głębszych myśli. Może nawet faktyczne ich
nie miała? Może zakopała je w sobie wystarczająco głęboko, żeby nie musieć
spoglądać im w oczy i rozwiązywać moralne dylematy?
Płynęła.
Miękkim, naiwnym życiorysem, pełnym chwil zaspokojenia cudzych marzeń, pośród
przedmiotów. Przybywało ich. Często siadywała na podłodze przeglądając fanty,
czasem nie domyślając się nawet ich przeznaczenia. Cieszyły rozmaitością,
zapachem świeżości i tajemnicą, lecz stawały się również przeszkodą dla
ograniczonej przestrzeni życiowej. Trudno się pływa pośród morza gadżetów i
souvenirów. Zaczęła się dusić tonąc w hojności świata. Aż którymś razem, gdy
pan z aureolą włosów wokół nagiego czubka głowy w pocie czoła pracował wytrwale
nad własnym spełnieniem wyduszając z jej płuc resztki powietrza, patrząc na
lakier paznokci u stóp, taktujący podniebny rytm niczym wycieraczki w gęstym
deszczu, postanowiła powalczyć o samorządność, więc kiedy skończył nie czekała,
aż otrze pot z czoła, tylko zdecydowanie sięgnęła w kieszeń marynarki po jego portfel.
Z kart kredytowych zbudowała domek, przyjrzała się paru drobnym fotografiom i
podjęła się przyspieszonych studiów ekonomicznych. Nie rozumiała siły
pieniądza, lecz nie był to dylemat powodujący przewlekłą migrenę. Wzięła
wszystkie i wepchnęła pod poduszkę. Nauka może poczekać. Podświadomość
podpowiadała jej, że ta wiedza stanie się niezbędna do dalszego funkcjonowania.
Kolejny
gość, zanim dostąpił łaski, musiał już jej udzielić wykładu, lecz nie
protestował zbyt gwałtownie, kiedy po wykładzie eksponaty schowała pod
poduszkę. W końcu wiedza jest tak kusząca… Doktorat z wiedzy tajemnej był już
tylko przewidywalna przyszłością i to niezbyt odległą. Zabawki zaczęły okrywać
się kurzem, a stos nie rósł już tak szybko. Kiedy znów przyszedł okazać
ojcowską miłość najwierniejszy z jej wielbicieli zażyczyła sobie niezależnego
rachunku bankowego i regularnego kieszonkowego. Obowiązki rodzicielskie nie
kończą się na miłości do dziecka, bo dziecko ma również inne potrzeby. Nie
usiłował zbyć jej argumentami, których zapewne nie zrozumiałaby, lecz uległ,
jak ulegał sobie za każdym razem, kiedy miał okazję zbliżyć się do córki. Może
nie chciał zdradzać się z rozmiarem własnej miłości przed światem? Bez względu
na pobudki był uczynny i chętny do kolaboracji.
To
był moment przełomowy. Dziecko wciąż pamiętające powitalnego klapsa i
przesłanie od życia otrzymane na wstępie, wzięło sobie do serca przestrogę.
Zdecydowała się studiować, choć wiekiem nie sięgała matury. W szkole, którą
sobie zaplanowała, matura była wyłącznie jednodniową błahostką, której grzech
poświęcić coś więcej jak okamgnienie. Wybrała stolicę, żeby być w centrum
świata. Skoro już podjęła się wysiłku, to nie będzie studiować życia w
małomiasteczkowym absurdzie, tylko wypłynie na najszersze z możliwych wód. Starannie
wybrała drobiazgi pakując walizkę, którą miał zawieźć pan tak stęskniony jej
towarzystwa, że chciał z nią zagłuszać tęsknoty przez tydzień. Wiedziała, że
przeszarżował z możliwościami, gdy po drodze pozwoliła mu na fanaberie, żeby
się nie rozmyślił. Potrzebowała czasu dla siebie, żeby zorganizować nowe życie.
Tydzień musiał wystarczyć. Jej musiał, bo on nim dojechał miał już uśmiech tak
błogi, że w hotelu senność powinna go dopaść nim słońce zgaśnie.
Wybrała
akademik blisko centrum. O uczelnię nie pytała więcej niż trzeba, żeby
decydenta znaleźć. Ten miał zdecydowanie większy apetyt i tęsknoty zaniedbane
tak bardzo, że już na następny dzień meldowała się w akademiku, a pan
obiecywał, że każdej soboty ją odwiedzi sprawdzić osobiście, jak się jej
mieszka… Pewnie myślał, że sprawi jej tym radość, więc nie wyprowadzała go z
błędu. Była studentką, a to wymaga minimum inteligencji. Bez indeksu, ale kiedy
się mieszka w akademiku, to się jest studentką. Pokój chwilowo umeblowany był
poniżej standardu do którego przywykła. Szczęściem pokój miał być dwuosobowy,
więc był ciut większy niż pudełko po czekoladkach. Pan w hotelu? Na pożegnanie
uleczyła jego tęsknoty tak, że ledwie biedak chodził, kiedy niósł jej walizkę
do samochodu i odwoził pod akademik. Nie chciała, żeby wiedział więcej, więc odjechał
własną błogością oświetlając ulice.
Studia,
to nie przelewki. Zawód wybrała wymagający poświęceń, ponieważ na emeryturę
przechodzi się dość wcześnie. Ona postanowiła popracować tak intensywnie, jak
tylko zdrowie pozwoli. Nie chałturzyć już więcej, tylko z wysokiego pułapu
wystartować, żeby osiągnąć samowystarczalność najszybciej, jak tylko można. Oprzeć
potrafili się wyłącznie ci, których fascynowały męskie kształty – w tym wypadku
poddawała się nie dlatego, że zbyt trudno uwieść delikwenta, lecz z litości dla
jego i tak skomplikowanego życiorysu. Odpuszczała też zakochanym w ideach
wyższych, choć niektórzy spontanicznie mieli zrzucać wiarę wraz z szatą, żeby
ją oświecać własnym przykładem i móc zbliżyć się do niej na tyle, aby osiągnąć jedność
ciał i dusz we wspólnej idei. Niektórzy się łudzili, inni otwarcie proponowali
transakcję. Socjalmedia zaszczyciła powtarzanym w nieskończoność niedopowiedzeniem
aktu odwlekanym w czasie, zwodząc i tylko aluzjami karmiąc anonimowe fantazje. Zmuszała
własne ciało, żeby kibicowało sportowcom, pomagało otwierać sklepy i świątynie,
prężyło się na wystawach, koncertach i w galeriach obrazów, żeby zasłużyło na
sforę fotografów żądnych bardziej jej obrazu jak ciała. To było takie zabawne.
Uroczy byli tacy spoceni biegając ze statywami, obiektywami, przepychając się
między ludźmi i żywopłotami, klnąc na słońce, że ze złej strony flankuje jej
ciało, że odległość zbyt wielka, aby nasycić piksele intymnością, która migoce
w starannie zaplanowanych przypadkach.
Wreszcie,
żeby dostać wizytówkę z jej prywatnym numerem trzeba było odwdzięczyć się kartą
kredytową, napuchniętą od możliwości. Za darmo można było zerknąć w Instagram i
wymieniać uwagi z równie głodnymi biedakami. Nie umiała chodzić z portfelem, bo
to zbyteczne obciążenie torebki. Nie umiała płacić za ubrania, obiady,
transport, wakacje. Taka wiedza zdawała się jej uwłaczać, a może nawet
spłaszczać jej kształty i biel zębom odbierać. Pieniądze to było coś, co
pojawiało się na rachunkach we wszystkich możliwych walutach i bankach, bo
przecież żaden z nich nie chciał na razie samodzielnie uzupełniać cyferek na
jej rachunku. Kosmetyki? Owszem – używała, jednak o kupowaniu, czy wybieraniu
nie było mowy. Ostatnią rzecz, jaką kupiła to ta babka w okularach, która
odbiera telefony, umawia spotkania i negocjuje… te oficjalne sprawy… Ci,
których stać, żeby zadzwonić bezpośrednio nie rozmawiają z personelem. Czasem w
ogóle nie rozmawiają, albo mówią językami egzotycznymi. Na szczęście cyfry są
uniwersalne…
Przypomniała
sobie własne stopy podrygujące pod sufitem pieśń zachwytu pulchnego świętoszka
z siwą aureolą. Między stopami ledwie zmieściłyby się te wszystkie cyfry, które
teraz jej chwałę głoszą. Parsknęła śmiechem, choć rzadko to robi – potrafi
jeszcze szerzej je rozłożyć. Niech tylko bogatszy anioł się między nie schyli.
Trudno mi to skomentować, bo banałów nie lubię, a nic oryginalnego nie wymyślę, bo postać może byc realna. Chodzą takie po ziemi.
OdpowiedzUsuńi mają po parę milionów wiernych obserwatorów-podglądaczy.
UsuńInteresująca opowieść o tym, jak niewinne dziewczę mimo woli przeobraziło się w dziwkę zanim zostało profesjonalistką qrestwa. Równie interesujące jest to, że autorem jest mężczyzna.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, czy to nie dziwne, że po 9 miesiącach pływania przez 24h, po urodzeniu trzeba uczyć się pływać od nowa?
porody w wodzie pokazują, że pływanie jest naturalna umiejętnością, którą się traci z braku kontaktu z wodą. i potem trzeba lęki pokonywać i uczyć się. ale niemowlaki na basenach radzą sobie wyśmienicie.
UsuńKobieta nie foka,żeby rodzić w wodzie, osobiście uważam ów pomysł za - śmieszny, acz podobno zmniejsza ból rodzenia. A gdyby pływanie było naturalną umiejętnością człowieka, to zamiast płuc miałby skrzela.
Usuń;-)
umiejętność, to coś innego niż naturalne środowisko.
UsuńA w którym miejscu swojej wypowiedzi stwierdziłam, że to to samo?
Usuńoczko wyżej.
UsuńCóż, jutro zapiszę się do okulisty, bo nijak dopatrzeć się nie mogę.
Usuń..opowiadanie, jak zawsze, ciekawie napisane.. nie zwykłam oceniać ludzi, ponieważ każdy robi to co robi..
OdpowiedzUsuńkobieta została dziwką, czy prostytutką, seksworkerką, albo damą do towarzystwa? ..jak zwał, tak zwał, owe zajęcie..
może poczuła powołanie? ;)
może celebrytką?
Usuń..teraz jest moda, nie tylko, na celebrytki .. zależy, co kto lubi.. ;)
OdpowiedzUsuńniektóre "aktywności" mają drugie dno. wierzch kamufluje to, co się ukrywa za fasadą.
UsuńNiektórzy nazwaliby to zaradnością życiową...
OdpowiedzUsuńpo co z ZUSem dzielić niedolę dożywotnio, kiedy można raz-dwa zabezpieczyć się na wypadek zmęczenia organizmu?
Usuńsą różne metody zarabiania na mieszkanie i kawałek chleba. nie mnie oceniać, kto ma rację.