sobota, 8 grudnia 2018

Fundusz emerytalny.


A kiedy odcięli to niedojrzałe życie od matczynego i dali klapsa z przesłaniem – radź sobie dziewucho i przestań wreszcie pasożytować na biednej kobiecinie, wybrała życie rozcieńczone, żeby nie było zbyt gęste. Najchętniej takie zbliżone do płodowego. A to było przecież jedyne jakie dotąd poznała. W każdym bądź razie jedyne, jakie pamiętała. Pływała, gdyż tę umiejętność nabyła wcześniej od świadomości. Może nawet ją zastała, wraz z matką, jej łonem i wodami płodowymi, jako prezent z okazji poczęcia. Przyjmowała świat, jak pokarm z matczynej piersi. Bezrefleksyjnie, bo przecież matka nie krzywdzi, a żywi i dzieli się własnym ciałem, czyli jedyną wartością, jaką posiada. Zrobiła więc pierwsze, żałosne dość założenie, że życie podobnie do matki karmić ją będzie tym, co ma najlepszego, więc grymaszenie nie ma najmniejszego sensu. Jej wybory mogłyby być wyłącznie gorsze.

Jeszcze tego nie odkryła, że ciało otrzymane w spadku, wyglądać będzie jakby z katalogu niezaspokojonych marzeń wycięte i nie będzie musiała walczyć, żeby trzymało kreskę obrysu tam, dokąd zazwyczaj prowadzi męskie pożądanie. Ono było zaprojektowane już w niemowlęctwie na całkiem nieskromnie wybujałe i czekało tylko, żeby rozkwitać jawnie i bezwstydnie. Do tego przyprawione młodością stanowić miało mieszankę wybuchową. Najbliżsi, niejako w sposób naturalny pierwsi dostrzegli urodę dziewczęcia i gremialne poddali się jego urokowi. Miłość do niej dojrzewała szybciej niż młode ciało, a ona wierna pierwotnej idei, że świat nie śmiałby jej skaleczyć choćby myślą, uznała, że męskie deklaracje uwielbienia, choć bolesne, spowodowane są wyłącznie jej brakiem zrozumienia świata, który wzdychał, sapał i wydawał nieartykułowane okrzyki w chwilach euforii. Ów zachwyt wielokrotnie konsumowany przytłaczał ją ciężarem ciał, na szczęście świat błyskawicznie popadał w ekstazę, po czym staczał się gdzieś obok dla uspokojenia zmysłów. A sumienie uspokajał wdzięcznością. Coraz bardziej okazałą.

Szybko przywykła do drobnych uciążliwości związanych z kultem jej ciała i do ofiar składanych spontanicznie u jej stóp. Obgryzając paznokcie, ponad spoconym, dyszącym pragnieniami ciałem projektowała własną przyszłość, lub też zastanawiała się nad nowym kaprysem, który mógłby jej zadośćuczynić, gdy wielbicielowi wróci świadomość. Przyzwyczaiła się udawać głupią, bo tak było wygodniej i nie trzeba się z tego tłumaczyć. Trudno wymagać inteligencji, gdy widzi się szeroko otwarte ze zdumienia oczy, a czasami i usta. To pozwalało unikać podejrzeń, że jest zdolna do głębszych myśli. Może nawet faktyczne ich nie miała? Może zakopała je w sobie wystarczająco głęboko, żeby nie musieć spoglądać im w oczy i rozwiązywać moralne dylematy?

Płynęła. Miękkim, naiwnym życiorysem, pełnym chwil zaspokojenia cudzych marzeń, pośród przedmiotów. Przybywało ich. Często siadywała na podłodze przeglądając fanty, czasem nie domyślając się nawet ich przeznaczenia. Cieszyły rozmaitością, zapachem świeżości i tajemnicą, lecz stawały się również przeszkodą dla ograniczonej przestrzeni życiowej. Trudno się pływa pośród morza gadżetów i souvenirów. Zaczęła się dusić tonąc w hojności świata. Aż którymś razem, gdy pan z aureolą włosów wokół nagiego czubka głowy w pocie czoła pracował wytrwale nad własnym spełnieniem wyduszając z jej płuc resztki powietrza, patrząc na lakier paznokci u stóp, taktujący podniebny rytm niczym wycieraczki w gęstym deszczu, postanowiła powalczyć o samorządność, więc kiedy skończył nie czekała, aż otrze pot z czoła, tylko zdecydowanie sięgnęła w kieszeń marynarki po jego portfel. Z kart kredytowych zbudowała domek, przyjrzała się paru drobnym fotografiom i podjęła się przyspieszonych studiów ekonomicznych. Nie rozumiała siły pieniądza, lecz nie był to dylemat powodujący przewlekłą migrenę. Wzięła wszystkie i wepchnęła pod poduszkę. Nauka może poczekać. Podświadomość podpowiadała jej, że ta wiedza stanie się niezbędna do dalszego funkcjonowania.

Kolejny gość, zanim dostąpił łaski, musiał już jej udzielić wykładu, lecz nie protestował zbyt gwałtownie, kiedy po wykładzie eksponaty schowała pod poduszkę. W końcu wiedza jest tak kusząca… Doktorat z wiedzy tajemnej był już tylko przewidywalna przyszłością i to niezbyt odległą. Zabawki zaczęły okrywać się kurzem, a stos nie rósł już tak szybko. Kiedy znów przyszedł okazać ojcowską miłość najwierniejszy z jej wielbicieli zażyczyła sobie niezależnego rachunku bankowego i regularnego kieszonkowego. Obowiązki rodzicielskie nie kończą się na miłości do dziecka, bo dziecko ma również inne potrzeby. Nie usiłował zbyć jej argumentami, których zapewne nie zrozumiałaby, lecz uległ, jak ulegał sobie za każdym razem, kiedy miał okazję zbliżyć się do córki. Może nie chciał zdradzać się z rozmiarem własnej miłości przed światem? Bez względu na pobudki był uczynny i chętny do kolaboracji.

To był moment przełomowy. Dziecko wciąż pamiętające powitalnego klapsa i przesłanie od życia otrzymane na wstępie, wzięło sobie do serca przestrogę. Zdecydowała się studiować, choć wiekiem nie sięgała matury. W szkole, którą sobie zaplanowała, matura była wyłącznie jednodniową błahostką, której grzech poświęcić coś więcej jak okamgnienie. Wybrała stolicę, żeby być w centrum świata. Skoro już podjęła się wysiłku, to nie będzie studiować życia w małomiasteczkowym absurdzie, tylko wypłynie na najszersze z możliwych wód. Starannie wybrała drobiazgi pakując walizkę, którą miał zawieźć pan tak stęskniony jej towarzystwa, że chciał z nią zagłuszać tęsknoty przez tydzień. Wiedziała, że przeszarżował z możliwościami, gdy po drodze pozwoliła mu na fanaberie, żeby się nie rozmyślił. Potrzebowała czasu dla siebie, żeby zorganizować nowe życie. Tydzień musiał wystarczyć. Jej musiał, bo on nim dojechał miał już uśmiech tak błogi, że w hotelu senność powinna go dopaść nim słońce zgaśnie.

Wybrała akademik blisko centrum. O uczelnię nie pytała więcej niż trzeba, żeby decydenta znaleźć. Ten miał zdecydowanie większy apetyt i tęsknoty zaniedbane tak bardzo, że już na następny dzień meldowała się w akademiku, a pan obiecywał, że każdej soboty ją odwiedzi sprawdzić osobiście, jak się jej mieszka… Pewnie myślał, że sprawi jej tym radość, więc nie wyprowadzała go z błędu. Była studentką, a to wymaga minimum inteligencji. Bez indeksu, ale kiedy się mieszka w akademiku, to się jest studentką. Pokój chwilowo umeblowany był poniżej standardu do którego przywykła. Szczęściem pokój miał być dwuosobowy, więc był ciut większy niż pudełko po czekoladkach. Pan w hotelu? Na pożegnanie uleczyła jego tęsknoty tak, że ledwie biedak chodził, kiedy niósł jej walizkę do samochodu i odwoził pod akademik. Nie chciała, żeby wiedział więcej, więc odjechał własną błogością oświetlając ulice.

Studia, to nie przelewki. Zawód wybrała wymagający poświęceń, ponieważ na emeryturę przechodzi się dość wcześnie. Ona postanowiła popracować tak intensywnie, jak tylko zdrowie pozwoli. Nie chałturzyć już więcej, tylko z wysokiego pułapu wystartować, żeby osiągnąć samowystarczalność najszybciej, jak tylko można. Oprzeć potrafili się wyłącznie ci, których fascynowały męskie kształty – w tym wypadku poddawała się nie dlatego, że zbyt trudno uwieść delikwenta, lecz z litości dla jego i tak skomplikowanego życiorysu. Odpuszczała też zakochanym w ideach wyższych, choć niektórzy spontanicznie mieli zrzucać wiarę wraz z szatą, żeby ją oświecać własnym przykładem i móc zbliżyć się do niej na tyle, aby osiągnąć jedność ciał i dusz we wspólnej idei. Niektórzy się łudzili, inni otwarcie proponowali transakcję. Socjalmedia zaszczyciła powtarzanym w nieskończoność niedopowiedzeniem aktu odwlekanym w czasie, zwodząc i tylko aluzjami karmiąc anonimowe fantazje. Zmuszała własne ciało, żeby kibicowało sportowcom, pomagało otwierać sklepy i świątynie, prężyło się na wystawach, koncertach i w galeriach obrazów, żeby zasłużyło na sforę fotografów żądnych bardziej jej obrazu jak ciała. To było takie zabawne. Uroczy byli tacy spoceni biegając ze statywami, obiektywami, przepychając się między ludźmi i żywopłotami, klnąc na słońce, że ze złej strony flankuje jej ciało, że odległość zbyt wielka, aby nasycić piksele intymnością, która migoce w starannie zaplanowanych przypadkach.

Wreszcie, żeby dostać wizytówkę z jej prywatnym numerem trzeba było odwdzięczyć się kartą kredytową, napuchniętą od możliwości. Za darmo można było zerknąć w Instagram i wymieniać uwagi z równie głodnymi biedakami. Nie umiała chodzić z portfelem, bo to zbyteczne obciążenie torebki. Nie umiała płacić za ubrania, obiady, transport, wakacje. Taka wiedza zdawała się jej uwłaczać, a może nawet spłaszczać jej kształty i biel zębom odbierać. Pieniądze to było coś, co pojawiało się na rachunkach we wszystkich możliwych walutach i bankach, bo przecież żaden z nich nie chciał na razie samodzielnie uzupełniać cyferek na jej rachunku. Kosmetyki? Owszem – używała, jednak o kupowaniu, czy wybieraniu nie było mowy. Ostatnią rzecz, jaką kupiła to ta babka w okularach, która odbiera telefony, umawia spotkania i negocjuje… te oficjalne sprawy… Ci, których stać, żeby zadzwonić bezpośrednio nie rozmawiają z personelem. Czasem w ogóle nie rozmawiają, albo mówią językami egzotycznymi. Na szczęście cyfry są uniwersalne…

Przypomniała sobie własne stopy podrygujące pod sufitem pieśń zachwytu pulchnego świętoszka z siwą aureolą. Między stopami ledwie zmieściłyby się te wszystkie cyfry, które teraz jej chwałę głoszą. Parsknęła śmiechem, choć rzadko to robi – potrafi jeszcze szerzej je rozłożyć. Niech tylko bogatszy anioł się między nie schyli.

15 komentarzy:

  1. Trudno mi to skomentować, bo banałów nie lubię, a nic oryginalnego nie wymyślę, bo postać może byc realna. Chodzą takie po ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i mają po parę milionów wiernych obserwatorów-podglądaczy.

      Usuń
  2. Interesująca opowieść o tym, jak niewinne dziewczę mimo woli przeobraziło się w dziwkę zanim zostało profesjonalistką qrestwa. Równie interesujące jest to, że autorem jest mężczyzna.

    A tak na marginesie, czy to nie dziwne, że po 9 miesiącach pływania przez 24h, po urodzeniu trzeba uczyć się pływać od nowa?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. porody w wodzie pokazują, że pływanie jest naturalna umiejętnością, którą się traci z braku kontaktu z wodą. i potem trzeba lęki pokonywać i uczyć się. ale niemowlaki na basenach radzą sobie wyśmienicie.

      Usuń
    2. Kobieta nie foka,żeby rodzić w wodzie, osobiście uważam ów pomysł za - śmieszny, acz podobno zmniejsza ból rodzenia. A gdyby pływanie było naturalną umiejętnością człowieka, to zamiast płuc miałby skrzela.

      ;-)

      Usuń
    3. umiejętność, to coś innego niż naturalne środowisko.

      Usuń
    4. A w którym miejscu swojej wypowiedzi stwierdziłam, że to to samo?

      Usuń
    5. Cóż, jutro zapiszę się do okulisty, bo nijak dopatrzeć się nie mogę.

      Usuń
  3. ..opowiadanie, jak zawsze, ciekawie napisane.. nie zwykłam oceniać ludzi, ponieważ każdy robi to co robi..
    kobieta została dziwką, czy prostytutką, seksworkerką, albo damą do towarzystwa? ..jak zwał, tak zwał, owe zajęcie..
    może poczuła powołanie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ..teraz jest moda, nie tylko, na celebrytki .. zależy, co kto lubi.. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niektóre "aktywności" mają drugie dno. wierzch kamufluje to, co się ukrywa za fasadą.

      Usuń
  5. Niektórzy nazwaliby to zaradnością życiową...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. po co z ZUSem dzielić niedolę dożywotnio, kiedy można raz-dwa zabezpieczyć się na wypadek zmęczenia organizmu?
      są różne metody zarabiania na mieszkanie i kawałek chleba. nie mnie oceniać, kto ma rację.

      Usuń