Wymyśliłem zostać pełnią
współczucia i chyba przesadziłem z gorliwością, bo mi się zaczęło ulewać. Coś
na kształt potopu szwedzkiego usiłowało się wyroić i rozpierzchnąć dookólnie,
jak jakaś zaraza, czy grzyb o napędzie atomowym. Wzorem szanującego się egoisty
w pierwszej kolejności zadbałem o siebie. Że taki niedoceniony i niezrozumiały,
a świat świszcze mi prosto w nos swoje fanaberie i życzliwością zachwycić mnie
nie zechciał, ani fortuny pod nogi rzucić. Nawet talentów poskąpił, a na
pocieszenie wepchnął mi parę pryszczy, złośliwie lokalizując je tak, żebym nie
dał rady zignorować prezentu. Rozpaczałem nad nikczemnością własną i
opakowaniem ubogim. Nabrałem już niemałej wprawy, gdy postanowiłem podzielić
się uczuciem z resztą świata, ale ten nie potrafił mi współczuć. Tylko
złośliwością mnie karmił, albo gniewem odwdzięczał się, kiedy proponowałem
wspólną celebrę gorzkich żali w intencji własnej, czyli mojej.
Zapiekłem się
martyrologicznie tak bardzo, że chciałem się na świat obrazić i drzwiami trzasnąć,
ale i to zadanie mnie przerosło. Nie znalazłem żadnych drzwi godnych
trzaśnięcia, a na dodatek „gdzie indziej” wcale nie miało ochoty pozwolić się
deptać moją błahą fizycznością. Pewnie samo drzwi zatrzasnęło cichcem, żebym
ich nie znalazł. Z braku alternatywy minimalistycznie zostałem tu. I nawet
ramionami wzruszyłem, żeby strząsnąć parę zakrzepłych kropel współczucia na
ziemię, żeby mi odrobinę spokorniała, ale – szkoda było zachodu – wychlała
wszystko i patrzyła na mnie pazernie, dopytując się, kiedy zamiast ochłapów
oddam się jej cały. To wtedy bodajże wymyśliłem, że zdarzę się komukolwiek. Nie
przypadkiem, nie ukradkiem, ale całkiem zwyczajnie. Wstanę i przyjdę do tam,
gdzie ktoś popełnia własne tutaj i będę. Może popatrzy na mnie znad okularów,
jakbym właśnie powiedział, że nie nauczyłem się na lekcję włoskiego żadnych
nowych słówek, więc nie zachwycę elokwencją obcą mi całkiem. A może skłamie, że się cieszy z mojego nadejścia niespodzianego?
Nauczyłem się milczeć
tak dosadnie, że mogłem to milczenie samopas wysłać po gazetę… Co tam po gazetę
– po piwo i nikt nie śmiał go zapytać o dowód osobisty, gdy z dostojeństwem
wykładało na ladę szpaler procentów patriotyzmem lokalnym wyselekcjonowanych.
Sam już nie pamiętam kiedy, zapewne dla żartu i pod wpływem, ubrałem je w moją
marynarkę i wysłałem na spacer, żeby pooddychało świeżym powietrzem. Nie mogłem
się powstrzymać i kazałem mu założyć buty. Te nowe, nierozchodzone i tak
niewygodne, że sam miałem się ich pozbyć, zanim okaleczą mi stopy dożywotnio.
Może dlatego daleko nie zaszło i o karierze spacerowicza chwilowo może
zapomnieć. Usiadło w parku na ławce i tam sobie kontemplowało otoczenie. Jakieś
wygasłe na zimę drzewa, dzieci z wypiekami ciekawości na pucołowatych
policzkach badające szczegóły trawników zawzięcie nawożonych twórczą
inicjatywą psiej przemiany materii, nastolatki z wzajemnością grzejące dłonie
na odmiennopłciowych pośladkach w trakcie badania językami zawartości ust
głodnych towarzystwa, mamusie z wózkami wypełnionymi dojrzewającym geniuszem z
zakresu dyscyplin nauce dotąd nieznanych, staruszków pobłażliwych niemal jak
sam Bóg i uśmiechających się życzliwie do świata, który gnał, pędził i czasu
nie miał nawet tyle, żeby się uśmiechem odkłonić.
Stojący za plecami
billboard usiłował sprostytuować moje milczenie ofertą na wyłączność, proponując
przychylność niepokalaną i dziewiczo czystą w intencjach. Muszę przyznać, że
lekko niepokoją mnie reklamy „tylko dla mnie” rozesłane losowo do paru
miliardów ludzi. Poczułem się mentalnie spoliczkowany i obnażony, co nie należy
do przeżyć oczekiwanych w trakcie spaceru. Ideologicznie nie mogłem się
zdecydować, czy mnie upokarza, czy pochlebia fakt, że przy okazji billboard osłania
mnie przed wiatrem i chroni przed słońcem. W rezultacie machnąłem ręką, żeby
już nie rozpływać się współczuciem po tym bezkresie zewnętrzności. Nie taki był
w końcu mój cel. Miałem zdarzyć się komukolwiek i najwyraźniej byłem zbyt
wybredny, bo wciąż mi się to nie udawało. A kiedy w końcu ktoś zdarzył się mi,
to okazało się, że przemawia w języku niezrozumiałym. Bełkotał treścią dostępną dla towarzystwa spatynowanego gorzałką. I perfumowany był bardzo
intensywnie. Chyba nie przeczytał instrukcji, bo zamiast skropić się
dyskretnie, to chyba wchłonął spore opakowanie jednorazowo i teraz zakwitał
konwalią majową pośród ławkowej zieleni. I blady był jak konwaliom w rozkwicie
przystoi. Tylko dlaczego chrapał?
Milczenie w takim
towarzystwie nie czuło się dotknięte i o zawstydzeniu mowy być nie mogło. Jednak
towarzystwo nawet tak wyrafinowanie otulone aureolą aromatu minimalizowało szanse
na spotkanie kogokolwiek poza nim. Buty uporczywie strzegły niechęci do
powielania kroków, billboard sposępniał najwyraźniej właściwie interpretując
wyniosłość mojego milczenia. Nawet ptaki wolały zaszczycić nagie drzewa
wyrazami satysfakcji z posiłku, niż spoufalać się pośród geometrii
architektonicznego dzieła. Chyba przesadziłem. Trzeba było milczeniu pozwolić na
coś więcej, niż te parę kroków. Ale nie sądziłem, że ono takie delikatne. Nie
byłem małostkowy i zaprosiłem je do domu. Niech odpocznie. A komukolwiek zdarzę
się innym razem. Jak plastry z pięt pościągam.
No popatrz, a tak się starał. Aż mi się smutno zrobiło, bo wbił się w niewygodne buty i... nic. :(
OdpowiedzUsuńMoże jednak milczeć w jego przypadku to nienajlepszy pomysł, może dobrym słowem trzeba było mu się zdarzyć?
gadać z milczeniem? sądzisz, że to dobry pomysł? nie rozkojarzy go?
Usuńa zdarzyć, to się obcemu miałem - jako ten brunet wieczorową porą, albo inne nieszczęście.
Jak dobrze zagadać to może milczenie przestanie milczeć?
OdpowiedzUsuńA brunet wieczorową porą to niekoniecznie musi być nieszczęście. ;)
nie mam pojęcia jak reaguje milczenie na słowotok. ale nie wydaje mi się, żeby chciało przejść na stronę wroga, albo walczyć jego orężem, bo szanse ma wtedy mizerne.
UsuńMilczenie wie, że jest złotem, więc nic mu nie będzie. A jeśli przypadkiem by się odezwało można je zauroczyć słowem i zamilknie z zachwytu.
OdpowiedzUsuńzapytam - ale na odpowiedź nie liczę.
UsuńMilczenie powinno znać swoje miejsce, bo co za dużo, to nie zdrowo ;-)
OdpowiedzUsuńtak jest. wygnać do kąta i niech czeka na mgłę. albo na randkę z melancholią.
UsuńWszystkiego co najlepsze z okazji Świat i Nowego Roku.
OdpowiedzUsuńwzajemnie - niech świat sprzyja i uśmiecha się do Ciebie z wielką życzliwością.
Usuń