niedziela, 23 grudnia 2018

Porażka towarzyska.


Wymyśliłem zostać pełnią współczucia i chyba przesadziłem z gorliwością, bo mi się zaczęło ulewać. Coś na kształt potopu szwedzkiego usiłowało się wyroić i rozpierzchnąć dookólnie, jak jakaś zaraza, czy grzyb o napędzie atomowym. Wzorem szanującego się egoisty w pierwszej kolejności zadbałem o siebie. Że taki niedoceniony i niezrozumiały, a świat świszcze mi prosto w nos swoje fanaberie i życzliwością zachwycić mnie nie zechciał, ani fortuny pod nogi rzucić. Nawet talentów poskąpił, a na pocieszenie wepchnął mi parę pryszczy, złośliwie lokalizując je tak, żebym nie dał rady zignorować prezentu. Rozpaczałem nad nikczemnością własną i opakowaniem ubogim. Nabrałem już niemałej wprawy, gdy postanowiłem podzielić się uczuciem z resztą świata, ale ten nie potrafił mi współczuć. Tylko złośliwością mnie karmił, albo gniewem odwdzięczał się, kiedy proponowałem wspólną celebrę gorzkich żali w intencji własnej, czyli mojej.

Zapiekłem się martyrologicznie tak bardzo, że chciałem się na świat obrazić i drzwiami trzasnąć, ale i to zadanie mnie przerosło. Nie znalazłem żadnych drzwi godnych trzaśnięcia, a na dodatek „gdzie indziej” wcale nie miało ochoty pozwolić się deptać moją błahą fizycznością. Pewnie samo drzwi zatrzasnęło cichcem, żebym ich nie znalazł. Z braku alternatywy minimalistycznie zostałem tu. I nawet ramionami wzruszyłem, żeby strząsnąć parę zakrzepłych kropel współczucia na ziemię, żeby mi odrobinę spokorniała, ale – szkoda było zachodu – wychlała wszystko i patrzyła na mnie pazernie, dopytując się, kiedy zamiast ochłapów oddam się jej cały. To wtedy bodajże wymyśliłem, że zdarzę się komukolwiek. Nie przypadkiem, nie ukradkiem, ale całkiem zwyczajnie. Wstanę i przyjdę do tam, gdzie ktoś popełnia własne tutaj i będę. Może popatrzy na mnie znad okularów, jakbym właśnie powiedział, że nie nauczyłem się na lekcję włoskiego żadnych nowych słówek, więc nie zachwycę elokwencją obcą mi całkiem. A może skłamie, że się cieszy z mojego nadejścia niespodzianego?

Nauczyłem się milczeć tak dosadnie, że mogłem to milczenie samopas wysłać po gazetę… Co tam po gazetę – po piwo i nikt nie śmiał go zapytać o dowód osobisty, gdy z dostojeństwem wykładało na ladę szpaler procentów patriotyzmem lokalnym wyselekcjonowanych. Sam już nie pamiętam kiedy, zapewne dla żartu i pod wpływem, ubrałem je w moją marynarkę i wysłałem na spacer, żeby pooddychało świeżym powietrzem. Nie mogłem się powstrzymać i kazałem mu założyć buty. Te nowe, nierozchodzone i tak niewygodne, że sam miałem się ich pozbyć, zanim okaleczą mi stopy dożywotnio. Może dlatego daleko nie zaszło i o karierze spacerowicza chwilowo może zapomnieć. Usiadło w parku na ławce i tam sobie kontemplowało otoczenie. Jakieś wygasłe na zimę drzewa, dzieci z wypiekami ciekawości na pucołowatych policzkach badające szczegóły trawników zawzięcie nawożonych twórczą inicjatywą psiej przemiany materii, nastolatki z wzajemnością grzejące dłonie na odmiennopłciowych pośladkach w trakcie badania językami zawartości ust głodnych towarzystwa, mamusie z wózkami wypełnionymi dojrzewającym geniuszem z zakresu dyscyplin nauce dotąd nieznanych, staruszków pobłażliwych niemal jak sam Bóg i uśmiechających się życzliwie do świata, który gnał, pędził i czasu nie miał nawet tyle, żeby się uśmiechem odkłonić.

Stojący za plecami billboard usiłował sprostytuować moje milczenie ofertą na wyłączność, proponując przychylność niepokalaną i dziewiczo czystą w intencjach. Muszę przyznać, że lekko niepokoją mnie reklamy „tylko dla mnie” rozesłane losowo do paru miliardów ludzi. Poczułem się mentalnie spoliczkowany i obnażony, co nie należy do przeżyć oczekiwanych w trakcie spaceru. Ideologicznie nie mogłem się zdecydować, czy mnie upokarza, czy pochlebia fakt, że przy okazji billboard osłania mnie przed wiatrem i chroni przed słońcem. W rezultacie machnąłem ręką, żeby już nie rozpływać się współczuciem po tym bezkresie zewnętrzności. Nie taki był w końcu mój cel. Miałem zdarzyć się komukolwiek i najwyraźniej byłem zbyt wybredny, bo wciąż mi się to nie udawało. A kiedy w końcu ktoś zdarzył się mi, to okazało się, że przemawia w języku niezrozumiałym. Bełkotał treścią dostępną dla towarzystwa spatynowanego gorzałką. I perfumowany był bardzo intensywnie. Chyba nie przeczytał instrukcji, bo zamiast skropić się dyskretnie, to chyba wchłonął spore opakowanie jednorazowo i teraz zakwitał konwalią majową pośród ławkowej zieleni. I blady był jak konwaliom w rozkwicie przystoi. Tylko dlaczego chrapał?

Milczenie w takim towarzystwie nie czuło się dotknięte i o zawstydzeniu mowy być nie mogło. Jednak towarzystwo nawet tak wyrafinowanie otulone aureolą aromatu minimalizowało szanse na spotkanie kogokolwiek poza nim. Buty uporczywie strzegły niechęci do powielania kroków, billboard sposępniał najwyraźniej właściwie interpretując wyniosłość mojego milczenia. Nawet ptaki wolały zaszczycić nagie drzewa wyrazami satysfakcji z posiłku, niż spoufalać się pośród geometrii architektonicznego dzieła. Chyba przesadziłem. Trzeba było milczeniu pozwolić na coś więcej, niż te parę kroków. Ale nie sądziłem, że ono takie delikatne. Nie byłem małostkowy i zaprosiłem je do domu. Niech odpocznie. A komukolwiek zdarzę się innym razem. Jak plastry z pięt pościągam.

10 komentarzy:

  1. No popatrz, a tak się starał. Aż mi się smutno zrobiło, bo wbił się w niewygodne buty i... nic. :(
    Może jednak milczeć w jego przypadku to nienajlepszy pomysł, może dobrym słowem trzeba było mu się zdarzyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gadać z milczeniem? sądzisz, że to dobry pomysł? nie rozkojarzy go?
      a zdarzyć, to się obcemu miałem - jako ten brunet wieczorową porą, albo inne nieszczęście.

      Usuń
  2. Jak dobrze zagadać to może milczenie przestanie milczeć?
    A brunet wieczorową porą to niekoniecznie musi być nieszczęście. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam pojęcia jak reaguje milczenie na słowotok. ale nie wydaje mi się, żeby chciało przejść na stronę wroga, albo walczyć jego orężem, bo szanse ma wtedy mizerne.

      Usuń
  3. Milczenie wie, że jest złotem, więc nic mu nie będzie. A jeśli przypadkiem by się odezwało można je zauroczyć słowem i zamilknie z zachwytu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Milczenie powinno znać swoje miejsce, bo co za dużo, to nie zdrowo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jest. wygnać do kąta i niech czeka na mgłę. albo na randkę z melancholią.

      Usuń
  5. Wszystkiego co najlepsze z okazji Świat i Nowego Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wzajemnie - niech świat sprzyja i uśmiecha się do Ciebie z wielką życzliwością.

      Usuń