poniedziałek, 10 grudnia 2018

Łatane sumienia.


Głos mu się troszeczkę łamał, ale mówił. Przed siebie, jakby na wiatr słowa rzucał, bez wiary, że ktoś zrozumie. A przecież mnie zahipnotyzował i nie umiałem udawać nawet, że nie słyszę. Słyszałem doskonale.

- Dostałem ją w spadku. Nie prosiłem o nią, ani nie zabiegałem. Nie protestowałem, kiedy ją dostałem, bo nie wiedziałem nawet, że można inaczej. Myślałem, że tak po prostu jest. Pokuta za grzech pierworodny i wszystko, co jeszcze w życiu popełnię… Bo popełnię na pewno.

Mogłem milczeć i z milczeniem poradziłem sobie doskonale, bo cóż mogłem po takim wstępie? Wyostrzyć zmysły, żeby zaspokoić ciekawość. Pytać nie było o co. Wiatr wygarniał mu z ust słowa i usiłował je porwać na nieczytelne strzępy. Staliśmy na moście patrząc jak rzeka wpływa nam pod stopy i rozlewa się korytarzami, które przez wieki zdążyła wyrzeźbić w twardej ziemi i wziąć ją w posiadanie.

- Nasiąkasz zanim się urodzisz. Taką skazę masz w genach, której zmyć nie sposób. Żaden cień nie jest tak wytrwały, tak zawzięty, żeby iść z tobą wszędzie. Dosłownie wszędzie. Nie ma wstydu, ani uprzedzeń. Zanim zrozumiesz jesteś galernikiem ze zgiętym karkiem i śmierdzisz tak, że szyderstwem i palcami wytykają cię wszędzie.

Ręką machnął i chciał odejść, a ja… Złapałem go za rękaw, żeby został i z torby wyjąłem dwie butelki piwa, w nadziei, że język mu rozwiążę i powie więcej, niż dotąd. Popatrzył na mnie przenikliwie i długo się wahał, ale wziął flaszkę i oparł łokcie na balustradzie. Wiatr strącał kurz z mostu, a kamyk z którym sobie nie radził kopnięty lekko spadł w nurt budząc chwilowe zainteresowanie ryb.

- Każdy, kto urodzi się bez niej dostrzeże ją w tobie natychmiast. Nie schowasz, nie ukryjesz. Nawet, kiedy się wygrzebiesz jakoś i spróbujesz dołączyć do wolnego świata, to on będzie wiedział i nie pomyli się. Bo będziesz skażony i nieświadomie nieść będziesz własne ograniczenia i lęki. Wstyd i brak wiary. Nieumiejętność. Popatrz, ile kpin z nuworyszy, z ludzi, którzy pazurami wydrapali dziurę w beznadziei i wyczołgali się ze slumsów. Otacza ich pogarda i nie darmo się mówi, że marynarka w trzecim pokoleniu leżeć dopiero zaczyna, a frak, to chyba w siódmym.

Pociągnął łyk i splunął do rzeki. Kamień spadał niewiele krócej. Mniej podatny był na zaczepki wiatru, ale ryby nie wykryły różnicy. Parę kaczek zaintrygował plusk i pospiesznie nadpływały wiosłując pod prąd na środek wyraźnie zaznaczonego nurtu. Najwyraźniej rzece spieszyło się gdzieś. Może nie służył jej miejski aromat?

- Przejdź się po podwórkach w okolicy i zobacz, czym bawią się tutejsze dzieciaki. Kamieniami, patykami, kawałkami szkła i kapslami. A jak któreś ma lalkę, to jest oblegane przez zachwyconą gromadę. Piłka? Składkowa, z grosików znalezionych na chodnikach, albo z rzadkich okazji, kiedy od święta rodziców stać będzie na taki gest. Piłka łatana w nieskończoność, czasem kradziona, bo tak najszybciej można ją zdobyć. Nie łudź się, że rodzice chociaż zbesztają dziecko. Prędzej pochwalą za pomysłowość, jeśli w ogóle dostrzegą. Rzuć okiem, bo niektóre szkraby znajdziesz w kontenerach, jak wygrzebują ze śmieci pokruszone ciastka, owoce wyrzucone z warzywniaka, bo ich wygląd nie pozwala ich sprzedać nawet za grosz.

Kręcił głową i chyba męczyło go strasznie, bo chwycił mnie za rękę. Patrzył na mnie z gorączką i mówił szybciej. Słowa płynęły już niepowstrzymane.

- Popatrz, jeśli się nie boisz. Tam rosną dziwki i złodzieje. Mordercy. Tam skrupuły są zabijane jako pierwsze zdychając w śmiechu szyderczym rówieśników. Możesz je kupić wszystkie. Te dzieciaki mogą być twoje. Będziesz im ojcem i bogiem naraz. Jeśli potrafisz mówić i będziesz bardziej bezwzględny od nich. Jeśli nie? Cóż – zjedzą cię żywcem. Znajdą każdą słabostkę i rozbiorą cię na czynniki pierwsze. Zdolni są. Życie jest zdolne. Nie zna litości i każdą słabość obnaży. One już widziały lepszy świat. Choćby tylko w telewizji. Ten, w którym brzuchy są pełne frykasów, a kaprysy spełniane zanim zostaną wyartykułowane. One potrafią marzyć. Bezwzględnie.

Miał w oczach łzy. Pociągnął spory łyk i butelkę cisnął do rzeki. Patrzyłem trochę wystraszony i nie do końca wierząc w to, co mówi. Pewnie dostrzegł niedowierzanie, bo patrzył z politowaniem, ale kontynuował.

- Bieda to piętno gorsze niż myślisz. Wlecze się za tobą i nie chce się odczepić. A kiedy uda się cudem wyrwać, to choćbyś się starał nie wiem jak, to zawsze ktoś ci przypomni z jadowitą złośliwością. Sam sobie przypomnisz pusty brzuch i podarte buty, które chowałeś pod stoły i krzesła, żeby nikt nie widział. Zimową kurtkę po bracie, który nosił ją w spadku po kuzynie – ech! Historie mogłaby ona napisać, a każda łata w innym domu naszyta, żeby wytrzymała jeszcze jedną zimę i kolejnego użytkownika. Nawet po latach nie pozbędziesz się tej niepewności i każde buty chował będziesz z obawy, że ktoś palcem wskaże na ciebie. Bo będziesz się bał. Bał się, że ktoś chce cię wtrącić w tę biedę znów. I może to zrobić szyderstwem. Kpiną publiczną, której nie odepchniesz już, bo stracisz wiarę.

Puścił moją rękę i oklapł zupełnie. Ciężko położył łokcie na balustradzie i patrzył niewidzącym wzrokiem w nurt, jakby mnie już nie było obok. Zapalił papierosa i stał. Słowa coraz trudniej się z niego wydostawały.

- A wiesz co jest w tym najgorsze? Te dzieci jeszcze mają nadzieję, jeszcze śnią im się sny kolorowe, że na chodniku znajdą portfel wypchany, że podniosą z ziemi przyszłość, która będzie jadła im z ręki najśmielsze marzenia, żeby je spełniać bez grymasu i zwątpienia. Modlą się, że się uda, że los będzie dla nich łaskawy, nawet, kiedy największą życiową podłość zrobią, żeby się wydostać. Mają talenty, dumę i honor. Naprawdę mają. Nie są źli. Są skazani… I tacy zostaną. Żadne chcenie tego nie jest w stanie zmienić.

Milczałem. Usiłowałem upakować w sobie emocje, kiedy znów popatrzył na mnie. Ponurym wzrokiem pełnym rezygnacji. Westchnął i dokończył.

- Ja też marzyłem. Pragnąłem i chciałem. Śniłem. I kradłem. Nie byłem dobrym człowiekiem. Ale udało się. Sen się spełnił. Los napełnił mi dłonie powodzeniem i pozwolił stąd uciec. Bezkarnie. Prześliznąłem się pomiędzy paragrafami i uciekłem na wolność. Cieszyłem się i patrzyłem na świat, w którym panowały wartości. Hierarchia i prawa. Tradycje. Piękne, dumne, godne naśladowania wzorce. Ubierałem się jak oni i jak oni pachniałem. Jadłem i mieszkałem. Wakacje i samochody, kolacje w eleganckich restauracjach i podarunki, bo wreszcie mogłem przyjąć prezent, gdyż stać mnie było na rewanż. Nie musiałem wiecznie rezygnować. Grzbiet wyprostowałem w końcu i patrzyłem na świat z uśmiechem. Za szybko. Zapomniałem, że bieda poszła ze mną. Jej też się udało prześliznąć. I poszła ze mną, a szyderstwa i pogarda osaczały mnie podstępnie. Widziałem szepty dalekie, uśmieszki czające się za plecami. Na jakiejś większej uroczystości, gdy towarzystwo dobrze popiło i ogłada zaczęła się już poważnie łuszczyć jeden z tych pięknoduchów przesadził z pogardą… A ja przesadziłem z reakcją… Kiedy wypuścili mnie z więzienia mogłem wrócić już tylko tu. I patrzę na te dzieci, które wyglądają całkiem jak ja kiedyś… Słucham, jak opowiadają marzenia… A bieda siedzi cichutko w podartych kieszeniach i udaje, że wcale jej nie widać. One jej nie widzą, kiedy oczy im błyszczą od pragnień.

6 komentarzy:

  1. ..Twoje niezwykłe opowiadanie skłoniło do przemyśleń.. tak, nietórzy od urodzenia są 'skazani na biedę' rodząc się w slumsach.. a tak w ogóle, dużo ludzi żyje w przekonaniu, że bieda ich nie dotyczy.. bieda to nie patologia.. to doświadczenia, które dotykają ludzi, którzy mają (a przynajmniej mieli kiedyś) marzenia i.. nie marzyli o biedzie .. ubóstwo, niedostatek, jakże często dotyka osoby pełne godności i wewnętrznego piękna.. a wpędził ich w niedolę np. nieszczęśliwy wypadek, splot niefortunnych wydarzeń, choroba..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudno przełknąć ślinę. to opowieść o kimś, kto nigdy nie miał. i jego przodkowie też nie. tacy ludzie zachowują się zupełnie inaczej niż ci, co mieli i los im zabrał.

      Usuń
  2. Dlatego tak bardzo nienawidzę reklam w TV przeznaczonych dla dzieci. Szczęśliwe rodziny, choinki pod sufit i tony zabawek. Czy ktoś pomyśli o tym, że oglądają to też dzieciaki z ruder, w których śpi nawalony ojciec, matka zabawia się z "wujkiem", a do jedzenia jest jedynie najtańsza wóda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. reklamy pobudzające dziecięce pożądanie, to masakra.
      a słyszałeś o "akcjach" pod hasłem "wycieczka klasowa" na tydzień do jakiejś europejskiej stolicy za sześć tysięcy? fantazji nie brakuje, kiedy w portfelu banknotom ciasno i szukają dowolnej fanaberii, żeby wreszcie wyfrunąć.

      Usuń
    2. Słyszałem i niestety byłem świadkiem w szkole mojej córki. Dlatego bojkotowałem to coś, mimo, że nas akurat było na to stać.

      Usuń
    3. przerażające co mówisz, bo ja słyszałem tubylczo i miałem cichą nadzieję, ze to jednostkowy wybryk, że takie pomysły do głowy nie przychodzą nauczycielom, którzy skarżą się głośno, że z pensjami krucho. bo pomysł wyszedł od potencjalnego opiekuna.

      Usuń