Głos mu się troszeczkę
łamał, ale mówił. Przed siebie, jakby na wiatr słowa rzucał, bez wiary, że ktoś
zrozumie. A przecież mnie zahipnotyzował i nie umiałem udawać nawet, że nie
słyszę. Słyszałem doskonale.
- Dostałem ją w spadku. Nie prosiłem o nią, ani nie
zabiegałem. Nie protestowałem, kiedy ją dostałem, bo nie wiedziałem nawet, że
można inaczej. Myślałem, że tak po prostu jest. Pokuta za grzech pierworodny i
wszystko, co jeszcze w życiu popełnię… Bo popełnię na pewno.
Mogłem milczeć i z
milczeniem poradziłem sobie doskonale, bo cóż mogłem po takim wstępie?
Wyostrzyć zmysły, żeby zaspokoić ciekawość. Pytać nie było o co. Wiatr
wygarniał mu z ust słowa i usiłował je porwać na nieczytelne strzępy. Staliśmy
na moście patrząc jak rzeka wpływa nam pod stopy i rozlewa się korytarzami,
które przez wieki zdążyła wyrzeźbić w twardej ziemi i wziąć ją w posiadanie.
- Nasiąkasz zanim się urodzisz. Taką skazę masz w
genach, której zmyć nie sposób. Żaden cień nie jest tak wytrwały, tak zawzięty,
żeby iść z tobą wszędzie. Dosłownie wszędzie. Nie ma wstydu, ani uprzedzeń.
Zanim zrozumiesz jesteś galernikiem ze zgiętym karkiem i śmierdzisz tak, że szyderstwem
i palcami wytykają cię wszędzie.
Ręką machnął i chciał
odejść, a ja… Złapałem go za rękaw, żeby został i z torby wyjąłem dwie butelki
piwa, w nadziei, że język mu rozwiążę i powie więcej, niż dotąd. Popatrzył na
mnie przenikliwie i długo się wahał, ale wziął flaszkę i oparł łokcie na
balustradzie. Wiatr strącał kurz z mostu, a kamyk z którym sobie nie radził kopnięty
lekko spadł w nurt budząc chwilowe zainteresowanie ryb.
- Każdy, kto urodzi się bez niej dostrzeże ją w tobie
natychmiast. Nie schowasz, nie ukryjesz. Nawet, kiedy się wygrzebiesz jakoś i
spróbujesz dołączyć do wolnego świata, to on będzie wiedział i nie pomyli się.
Bo będziesz skażony i nieświadomie nieść będziesz własne ograniczenia i lęki.
Wstyd i brak wiary. Nieumiejętność. Popatrz, ile kpin z nuworyszy, z ludzi,
którzy pazurami wydrapali dziurę w beznadziei i wyczołgali się ze slumsów.
Otacza ich pogarda i nie darmo się mówi, że marynarka w trzecim pokoleniu leżeć
dopiero zaczyna, a frak, to chyba w siódmym.
Pociągnął łyk i
splunął do rzeki. Kamień spadał niewiele krócej. Mniej podatny był na zaczepki
wiatru, ale ryby nie wykryły różnicy. Parę kaczek zaintrygował plusk i
pospiesznie nadpływały wiosłując pod prąd na środek wyraźnie zaznaczonego
nurtu. Najwyraźniej rzece spieszyło się gdzieś. Może nie służył jej miejski
aromat?
- Przejdź się po podwórkach w okolicy i zobacz, czym
bawią się tutejsze dzieciaki. Kamieniami, patykami, kawałkami szkła i kapslami.
A jak któreś ma lalkę, to jest oblegane przez zachwyconą gromadę. Piłka?
Składkowa, z grosików znalezionych na chodnikach, albo z rzadkich okazji, kiedy
od święta rodziców stać będzie na taki gest. Piłka łatana w nieskończoność,
czasem kradziona, bo tak najszybciej można ją zdobyć. Nie łudź się, że rodzice
chociaż zbesztają dziecko. Prędzej pochwalą za pomysłowość, jeśli w ogóle
dostrzegą. Rzuć okiem, bo niektóre szkraby znajdziesz w kontenerach, jak wygrzebują
ze śmieci pokruszone ciastka, owoce wyrzucone z warzywniaka, bo ich wygląd nie
pozwala ich sprzedać nawet za grosz.
Kręcił głową i chyba
męczyło go strasznie, bo chwycił mnie za rękę. Patrzył na mnie z gorączką i
mówił szybciej. Słowa płynęły już niepowstrzymane.
- Popatrz, jeśli się nie boisz. Tam rosną dziwki i
złodzieje. Mordercy. Tam skrupuły są zabijane jako pierwsze zdychając w śmiechu
szyderczym rówieśników. Możesz je kupić wszystkie. Te dzieciaki mogą być twoje.
Będziesz im ojcem i bogiem naraz. Jeśli potrafisz mówić i będziesz bardziej
bezwzględny od nich. Jeśli nie? Cóż – zjedzą cię żywcem. Znajdą każdą słabostkę
i rozbiorą cię na czynniki pierwsze. Zdolni są. Życie jest zdolne. Nie zna
litości i każdą słabość obnaży. One już widziały lepszy świat. Choćby tylko w
telewizji. Ten, w którym brzuchy są pełne frykasów, a kaprysy spełniane zanim
zostaną wyartykułowane. One potrafią marzyć. Bezwzględnie.
Miał w oczach łzy.
Pociągnął spory łyk i butelkę cisnął do rzeki. Patrzyłem trochę wystraszony i
nie do końca wierząc w to, co mówi. Pewnie dostrzegł niedowierzanie, bo patrzył
z politowaniem, ale kontynuował.
- Bieda to piętno gorsze niż myślisz. Wlecze się za
tobą i nie chce się odczepić. A kiedy uda się cudem wyrwać, to choćbyś się
starał nie wiem jak, to zawsze ktoś ci przypomni z jadowitą złośliwością. Sam
sobie przypomnisz pusty brzuch i podarte buty, które chowałeś pod stoły i
krzesła, żeby nikt nie widział. Zimową kurtkę po bracie, który nosił ją w
spadku po kuzynie – ech! Historie mogłaby ona napisać, a każda łata w innym
domu naszyta, żeby wytrzymała jeszcze jedną zimę i kolejnego użytkownika. Nawet
po latach nie pozbędziesz się tej niepewności i każde buty chował będziesz z
obawy, że ktoś palcem wskaże na ciebie. Bo będziesz się bał. Bał się, że ktoś
chce cię wtrącić w tę biedę znów. I może to zrobić szyderstwem. Kpiną
publiczną, której nie odepchniesz już, bo stracisz wiarę.
Puścił moją rękę i
oklapł zupełnie. Ciężko położył łokcie na balustradzie i patrzył niewidzącym
wzrokiem w nurt, jakby mnie już nie było obok. Zapalił papierosa i stał. Słowa
coraz trudniej się z niego wydostawały.
- A wiesz co jest w tym najgorsze? Te dzieci jeszcze
mają nadzieję, jeszcze śnią im się sny kolorowe, że na chodniku znajdą portfel
wypchany, że podniosą z ziemi przyszłość, która będzie jadła im z ręki
najśmielsze marzenia, żeby je spełniać bez grymasu i zwątpienia. Modlą się, że
się uda, że los będzie dla nich łaskawy, nawet, kiedy największą życiową podłość
zrobią, żeby się wydostać. Mają talenty, dumę i honor. Naprawdę mają. Nie są
źli. Są skazani… I tacy zostaną. Żadne chcenie tego nie jest w stanie zmienić.
Milczałem. Usiłowałem
upakować w sobie emocje, kiedy znów popatrzył na mnie. Ponurym wzrokiem pełnym
rezygnacji. Westchnął i dokończył.
- Ja też marzyłem. Pragnąłem i chciałem. Śniłem. I kradłem.
Nie byłem dobrym człowiekiem. Ale udało się. Sen się spełnił. Los napełnił mi
dłonie powodzeniem i pozwolił stąd uciec. Bezkarnie. Prześliznąłem się pomiędzy
paragrafami i uciekłem na wolność. Cieszyłem się i patrzyłem na świat, w którym
panowały wartości. Hierarchia i prawa. Tradycje. Piękne, dumne, godne
naśladowania wzorce. Ubierałem się jak oni i jak oni pachniałem. Jadłem i
mieszkałem. Wakacje i samochody, kolacje w eleganckich restauracjach i
podarunki, bo wreszcie mogłem przyjąć prezent, gdyż stać mnie było na rewanż.
Nie musiałem wiecznie rezygnować. Grzbiet wyprostowałem w końcu i patrzyłem na
świat z uśmiechem. Za szybko. Zapomniałem, że bieda poszła ze mną. Jej też się
udało prześliznąć. I poszła ze mną, a szyderstwa i pogarda osaczały mnie
podstępnie. Widziałem szepty dalekie, uśmieszki czające się za plecami. Na
jakiejś większej uroczystości, gdy towarzystwo dobrze popiło i ogłada zaczęła
się już poważnie łuszczyć jeden z tych pięknoduchów przesadził z pogardą… A ja
przesadziłem z reakcją… Kiedy wypuścili mnie z więzienia mogłem wrócić już
tylko tu. I patrzę na te dzieci, które wyglądają całkiem jak ja kiedyś…
Słucham, jak opowiadają marzenia… A bieda siedzi cichutko w podartych kieszeniach
i udaje, że wcale jej nie widać. One jej nie widzą, kiedy oczy im błyszczą od
pragnień.
..Twoje niezwykłe opowiadanie skłoniło do przemyśleń.. tak, nietórzy od urodzenia są 'skazani na biedę' rodząc się w slumsach.. a tak w ogóle, dużo ludzi żyje w przekonaniu, że bieda ich nie dotyczy.. bieda to nie patologia.. to doświadczenia, które dotykają ludzi, którzy mają (a przynajmniej mieli kiedyś) marzenia i.. nie marzyli o biedzie .. ubóstwo, niedostatek, jakże często dotyka osoby pełne godności i wewnętrznego piękna.. a wpędził ich w niedolę np. nieszczęśliwy wypadek, splot niefortunnych wydarzeń, choroba..
OdpowiedzUsuńtrudno przełknąć ślinę. to opowieść o kimś, kto nigdy nie miał. i jego przodkowie też nie. tacy ludzie zachowują się zupełnie inaczej niż ci, co mieli i los im zabrał.
UsuńDlatego tak bardzo nienawidzę reklam w TV przeznaczonych dla dzieci. Szczęśliwe rodziny, choinki pod sufit i tony zabawek. Czy ktoś pomyśli o tym, że oglądają to też dzieciaki z ruder, w których śpi nawalony ojciec, matka zabawia się z "wujkiem", a do jedzenia jest jedynie najtańsza wóda?
OdpowiedzUsuńreklamy pobudzające dziecięce pożądanie, to masakra.
Usuńa słyszałeś o "akcjach" pod hasłem "wycieczka klasowa" na tydzień do jakiejś europejskiej stolicy za sześć tysięcy? fantazji nie brakuje, kiedy w portfelu banknotom ciasno i szukają dowolnej fanaberii, żeby wreszcie wyfrunąć.
Słyszałem i niestety byłem świadkiem w szkole mojej córki. Dlatego bojkotowałem to coś, mimo, że nas akurat było na to stać.
Usuńprzerażające co mówisz, bo ja słyszałem tubylczo i miałem cichą nadzieję, ze to jednostkowy wybryk, że takie pomysły do głowy nie przychodzą nauczycielom, którzy skarżą się głośno, że z pensjami krucho. bo pomysł wyszedł od potencjalnego opiekuna.
Usuń