Kosy rozśpiewywały ciemność ufne, że musi puścić na szwach i przez dziurki wpuścić odrobinę światła. Wilgotny, ale jednak dzień. Chłop o twarzy przesłoniętej szalem drobił kroczki i chybotał się jak kuter prowadzony przez pijanego szypra. Pani w żółciuteńkim sztormiaku (i niebieskich dżinsach) przytulała biało-czerwony plecak, jakby zamierzała go udusić, a ja oczywiście (z całą dostępną mi złośliwością) dopatrywałem się w tym ukrytej alegorii (Alegorie mogą być odkryte? Nagie?). Stojąca w deszczu kobieta w fioletowym, mocno nadmiarowym sweterku udowodniła, że rękaw doskonale wyręcza rękawiczkę, jaką można udręczoną ręką trzymać zimną rączkę parasola. Szczęściem nie doszło do innych rękoczynów i nikt nie rzucił ręcznika.
Pora deszczowa wzięła Miasto w posiadanie i od razu wzięła się za porządki. Na pierwszy ogień do mycia poszły zakurzone elewacje i chodniki po upalnym lecie pełne śmieci. Na krawężniku przycupnęła zakapturzona czarna śmierć w powłóczystej szacie i z nieskończoną cierpliwością czekała na ofiarę. Na wszelki wypadek przeszedłem na sąsiedni chodnik, jednak nie na mnie czekała – nieszczęśnik wynurzył się skądinąd, wziął śmierć pod rękę i poszli ku świetlanej (miejmy nadzieję) przyszłości.
Poszli zalać się w trupa...
OdpowiedzUsuńtaka to owaka przyszłość jego mać? Nieszczęsna...
Nie mogę spać, nie mogę pić, nie mogę palić-nie narzekam, bo nic mnie nie boli. Tylko w głowie się ...
Wyjdę ciemną nocą od razu na sąsiedni chodnik. Nana będzie czekać do rana, może zagrają w coś z dziadkiem?
przezorny Janek
Nana z dziadkiem, to trochę za mało, żeby roberka wyćwiczyć. chyba, że na BBO.
Usuńa intrygująca sugestia z zalewaniem w trupa - przecudnej urody.
Skoro mogą być duperele, to mogą i dyrdymały.
OdpowiedzUsuńŚmierć bywa czasami safandułowata.
nie musi się spieszyć. i tak łup wpadnie w jej nienasycone łapki.
Usuń