Pani o dojrzałej urodzie zazwyczaj przygotowywała poranną kawę, czy śniadanko w stroju najbardziej naturalnym, o cielistym kolorze, pasującym do barbarzyńsko wczesnej pory. Dziś jednak wybrała skromną zieleń, harmonizującą ze zrudziałym końskim ogonem.
Facet tekstylnie zadziorny rozsiadł się w autobusie, demonstrując publice jądra gotowe do rozpoczęcia dowolnej reakcji łańcuchowej, jednak samiczka blond maści wolała delektować się lekturą, przewracając miękko kartki i ignorując deklarację płodności. Nie znajdujący ujścia testosteron wiercił się nerwowo, aż zmienił otoczenie na bardziej wrażliwe na niewątpliwy wdzięk. Pozostali pasażerowie siedzieli w równych rządkach niczym cygara w humidorze, zachowując właściwą im wilgotność, oraz pachnąc świeżością i zawartością z drogich buteleczek o ekscentrycznych kształtach. Gdzieś na zewnątrz, dwie, zmutowane stokrotki wypatrywały dnia, kołysząc się pod chropowatą pieszczotą wiatru. Afrykańskie? Tutaj? Trochę chyba pobłądziły...
Przepuklina, albo nie zdjął ochraniaczy po walce w klatce...
OdpowiedzUsuńMysi ogier.
przezorny Janek
myślisz? i dopiero o poranku zwlókł te udręczone jajeczka do autobusu?
UsuńTen junak tekstylnie zadziorny przyćmiewa wszystko, nawet stokrotki...
OdpowiedzUsuńrobię co mogę, żeby opowiastki miały rodzynek choć na lekarstwo.
UsuńA mnie nie junak zachwycił, tylko pasażerowie w humidorze.
Usuńhumidor to bardzo cwane więzienie pilnuje, żeby zawartość mu nie wyschła.
UsuńA niechby nawet wyschła, ale porównanie zachwycające.
Usuńgdybyś paliła cygara wolałabyś, żeby humidor pracował bez zarzutu.
UsuńNa szczęście nie palę, a dobre metafory czy porównania uwielbiam.
Usuń