Śnieg przycupnął na chwilę na pozostawionych bez opieki chryzantemach przyglądających się światu z balustrady balkonowej, nim wiatr go rozproszył. Zimny, przenikliwy niczym oko celnika, wścibski sięgający gonad i bezwstydnie okradający je z ciepła. Poczerwieniałe od chłodu liście wciąż usiłują ogrzewać jagody czerniejące pośród łodyg winobluszczu. Psy drepczą na paluszkach, najwyraźniej zmarznięte i nieszczęśliwe, że zamiast wylegiwać się przed telewizorem, przyszło im spacerować pośród chłodu. Zasadniczo – donikąd.
Chciałabym przejechać się do Wrocławia, bo dawno nie byłam, a piękny jest...
OdpowiedzUsuńszczególnie, kiedy nie trwają remonty. czyli rzadko.
Usuń