wtorek, 7 listopada 2023

Imperium cz.4 Do domu.

 


    Nina wysłała załogę na zasłużony odpoczynek, dając im po błękitnej pigułce wzmacniającej. Uśmiechnęła się i puściła do mnie oko. Viagra czyni cuda. Z braku kobiet na pokładzie, pod pokładem dyskretnie kwitła kultura jednopłciowej miłości i kajuty wypełnił jęk dawców i biorców prawdziwie męskiego pożądania. Skorzystaliśmy z intymności podłączając w pełni naładowaną baterię akumulatorów i uruchamiając silniki. Kapitan nie kłamał choć ten jeden raz. Naprawdę podróż po piekielnym Trójkącie wiodła z prądem. Tym ukrytym w maszynowni.


    - To jeszcze nie koniec Mały – szepnęła Nina – ale teraz mamy kilka godzin na odpoczynek. Później nauczę cię, jak być korsarzem, gdy wokół roi się od piratów. Prawdziwych i udawanych. Musimy wrócić na statek-matkę. Sama nie wiem, co zastaniemy. Bogata ruda, to naprawdę łakomy kąsek.


    Zasypiałem właśnie, kiedy niebo rozdarł grzmot. Nie musiałem się oglądać. Wyspa przestała istnieć. Ocean pożarł ją i ugasił piekielne pragnienie. Koniec gorączki złota. Szóstą część łupów wieźliśmy statkiem bez kapitana i z załogą kompletnie pozbawioną woli wbrew im samym. I nieświadomych, że ich los spoczywa w cudzych rękach.


    - Mój również? - Sen odpłynął pod naporem nieznośnych myśli – Nina mówiła… A jeśli kłamała? Przecież i tak uwierzyłem jej bez wszczepu. Na pewno bez? Uwierzyłbym bez?


    Zaplątałem się w dywagacjach. Była zbyt ładna. Zbyt mądra, aby musieć mnie wiązać wszczepem. Zdaje się, że wolała świat wolny od cyborgów. Może będzie umiała uwolnić mnie od wtyczki? Nie wiem kiedy, od lęków przeszedłem do marzeń. Nim zasnąłem, byłem przekonany, że zakochałem się i teraz muszę tylko podbić jakiś kontynent, oskalpować zarząd największej korporacji i koronować siebie/nas na następców tronu i innych zaszczytów.


    Pobudka nie była już tak sielska. Ocean zachowywał się w miarę przyzwoicie, jednak zatknięty na widnokręgu statek matka miał burty w innych kolorach, niż kiedy zaczynaliśmy naszą awanturniczą misję. A może to nie matka? Nina kompletowała właśnie wiadomość flagową – komunikacja jak za króla ćwieczka, ale o dziwo udało się. Z tamtej strony napłynęła odpowiedź, nieco mniej kolorowa od naszego pytania. Oczywiście nie rozumiałem nic, jednak Nina wydawała się spokojna.


    - Jesteśmy w domu. Ale pistolecik trzymaj za paskiem tak, żeby nikt go nie dostrzegł, dobrze Mały? Wsuń scyzoryk do skarpety. Najlepiej zrób to w kajucie, żeby jakiś dociekliwy obserwator nie zobaczył, co majstrujesz. Swoją drogą – nie pobawiłbyś się dronem na wszelki wypadek?


    Kapitan najwyraźniej miał szerokie horyzonty zainteresowań. W magazynie znalazłem drony podwodne i powietrzne, a nawet korzystające z obu mediów w zależności od potrzeb. Kiedy jednak odkryłem stację nasłuchową potrafiącą przejąć sygnały satelitarne, wolałem skorzystać z bezpośredniego nasłuchu. Statek-matka zdawał się być martwym wielorybem. Ale pokłady miał pełne naszej rudy. Mostek pusty, pokłady również. Ktoś jednak odpowiedział na sygnały Niny. Wzmacniacze dźwięku i obrazu odbiły się o podobną próżnię. Mimo to, ustawiłem nasłuch i podgląd non-stop, licząc, że życie nie zniesie kompletnej próżni.


    Zbliżaliśmy się powoli. Nina wolała mieć czas na orientację w sytuacji. Matka milczała wciąż. Nieludzkie. Wyłączone silniki, czajniki, wentylatory, nawet szum automatycznych toalet nie włączał się w kakofonię morskich fal. Gdybym miał więcej mocy użytkowej na satelicie, mógłbym jeszcze wzmocnić sygnał i wyszukać bijące serca. Jeśli w ogóle jakieś tam były.


    - Mały! - mruknęła Nina – nie podoba mi się to. Musimy coś zrobić, bo inaczej po nas. Najpierw usunę ci wszczep. Obawiam się, że matkę przejęły cyborgi. Albo SI. Musimy puknąć impulsem elektromagnetycznym. Bo moi ludzie muszą być pod pokładem. Nikt inny nie odpowiedziałby na nasz kod flagowy prawidłowo.


    Usunięcie wszczepu nie było już tak komfortowe. Bolało jak diabli. Jakby odpinali człowieka od kroplówki z żarciem. I została dziura w karku. Głowa bolała mnie, jakbym zbyt długo pozostawał pod wpływem farmakologii, czy alkoholu. Nie ma co. Interfejs, nawet najniewinniejszy uzależnia i obezwładnia. Zawłaszcza ciało. Dobrze, że go wyjęła.


    - A reszta? Co z nimi?


    - Im nie mogę wyjąć – wzruszyła ramionami – Nie wiem, co namotał im w splotach programów nasz ukochany kapitan. I czy nie zostanie ślad w układzie nerwowym. Coś jakby pamięć o wcześniejszym życiu. Mogą mieć rozwinięte rozmaite, bardzo paskudne pasożyty, które przetrwają usunięcie wszczepu. Ciebie pilnowałam, to wiem, że jesteś ok. Oni pocierpią, kiedy wyślemy impuls. Trudno. Życie pirata to także ból.


    Ból było słychać bez wzmacniaczy. Kajuty wypełniły się wyciem, kiedy impuls roztrzaskał się o burty statku matki. Elektronika zwiędła w okamgnieniu. Statek siłą rozpędu dobił do burty matki. Załoga jęcząc wynurzała się na pokład.


    - Teraz są czyści – beznamiętnie popatrzyła na mnie i swoich ludzi – Panowie, nie ma co rozpaczać. Na matce są gdzieś nasi. Musimy ich odnaleźć i uwolnić. Dość leniuchowaliście. Idziemy. A przeładunek bez elektroniki, to też będzie nie lada atrakcja. Mały? Potrafisz zapewnić nam parasol? Wolałabym, żeby satelity nie zerkały na nas przez czas jakiś. Chyba nie chcemy się chwalić, dokąd zawieziemy rudę?


*** cdn?


7 komentarzy:

  1. Czy parasol jest zdolny osłonić cokolwiek przed wzrokiem satelity?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zależy jaki. parasol ochronny, to przenośnia - taka siatka maskująca w wersji cyfrowej.

      Usuń
  2. Aha, jeszcze zgłaszam zapotrzebowanie na kolejną część "Imperium". To się musi JAKOŚ skończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pomyślę. tyle skrobnąłem jednym kopem. ale - weekend blisko, a pomysł już jest.

      Usuń
  3. Temat bardzo (dla mnie) na czasie, gdyż z początkiem nowego tygodnia wybieram się na taką wyspę na ciepłym morzu.
    A Twoje opowiadanie bardzo mi się spodobało. Pisz, pisz dalej... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń