Pani, czas jakiś temu pozbawiona złudzeń, wysiadając z autobusu naciągnęła na głowę kaptur ozdobiony od północy wstążką sztucznego futerka. Stojący za nią pan, doświadczony przez życie jeszcze bardziej – nie musiał. On z kolei, od południa dysponował futerkiem jak najbardziej prawdziwym. Siwiuteńkim do imentu. Być może moja czujność skusiła biedronkę, która usiadła na mnie, jakbym był potwornie dużą mszycą. Zanim zaczęła mnie zjadać, postanowiła pozwiedzać przyszły posiłek, łaskocząc mnie łapkami.
Na wyspach pan w odblaskowym kubraczku przy pomocy latarki poszukiwał skarbów pod ławkami. Jeśli osiągnął jakieś sukcesy, to przezornie nie manifestował radości, żeby go nie ograbił zawistny przechodzień. Dwaj smakosze uczynili z jednej ławeczki szwedzki stół i raczyli się detaliczną wódeczką opowiadając sukcesy i gorączki sobotniej (a może i niedzielnej) nocy.
- Kreator, to wierzchowiec kreatury?
Wyobraziłam sobie Ciebie w charakterze gigantycznej mszycy. Aż mi wyobraźnia popękała. Teraz będę musiała ją mozolnie pozszywać.
OdpowiedzUsuńkrzyżykami?
UsuńJak zwykle jestem pełna podziwu dla Twoich obserwacji.
OdpowiedzUsuńStokrotka
są tak zwykłe, jak codzienność.
UsuńOch, takich smakoszy ławeczkowych u nas dostatek, tylko sprzątać nie ma komu...
OdpowiedzUsuńsłużby czekają, aż detal przerodzi się w hurt.
UsuńKreatura to kobyła kreatora...
OdpowiedzUsuńSzukam pozycji "na jeźdźca" u par centaurów i centaur z centaurydą-sam nie wiem po co? Może coś się wykreuje...
przezorny Janek
kreacja czyni atrakcję.
UsuńSwoją drogą, "Kreatura" to piękne imię. Takie dostojne.
OdpowiedzUsuńtylko nieco spotworzone znaczeniem.
Usuń