Połyskują krwią owoce berberysu uczepione wątłych, kolczastych krzewów. Na jałowcach ciemnieją jagody nie przejmując się porzuconymi grabiami tkwiącymi w gęstwinie gałęzi. Niebo, rozdarte pomiędzy dniem i nocą nie może się zdecydować, więc pozwala czasowi zająć się tym, co potrafi najlepiej.
Najodważniejsze (mrozoodporne?) pępki wciąż jeszcze zerkają na świat, ciesząc się własną wyjątkowością. Na trawnikach, obok papierzysk i butelek bieleją kanie i pieczarki. Dziewczęta, piękniejsze od róż nudzących się w wazonach kwiaciarek nie zaplatają nóg w iksy, więc zima jeszcze daleko.
Na moście napotykam młodziutką Azjatkę gawędzącą z Afrykanką. I nie wiem, kto jest bardziej zdziwiony – ja, Europejczyk tym widokiem, czy one klimatem, Miastem, czy mijanymi ludźmi. Wreszcie Rumcajs na rowerze mknący do centrum, do ludzi – najwyraźniej znudził mu się las i ciągnie go do towarzystwa. A co! Może to nie Jicin, ale karczma z czeskim piwem na pewno się znajdzie.
Nie odróżniam Azjatek od Afrykanek. Chyba, że jedna nosi tam-tam na głowie, a druga ma pałeczki do ryżu w uszach. Ale to też może zwieść..., co innego rodzaj męski.
OdpowiedzUsuńprzezorny Janek
więc popatrz w oczy. albo na kolor skóry.
UsuńJa chyba spotkałam dzisiaj Księcia Pana. Przylazł na zebranie, pierwszy raz go widziałam. Dopóki nie otworzył japy, jakoś szło. A potem wstał i zaczął tak pier...lić, że opisać nie sposób. W końcu doszłam do wniosku, że Książę Pan marnuje mój czas, bezczelnie wstałam i wyszłam.
OdpowiedzUsuńi przestał marnować? czy poszedł za Tobą?
UsuńNie poszedł, wolał marnować czas innych.
Usuńczyli nieszczególnie ruchliwy osobnik.
Usuń