poniedziałek, 5 grudnia 2022

Rodzinna współpraca.

 

- Wszystko jest kwestią skali – powiedział i dalej gmerał przy czymś wielkości piłki do golfa – Jest tylko jeden problem. Im mniejsza skala, tym trudniej zajrzeć do wnętrza.

 

- A po co zaglądać? – spytałem zaciekawiony – Zepsuło się coś? To może wywalić i wziąć nowe? Lepsze?

 

- Eeee – mruknął, machając ręką – Wy, młodzi, to tylko byście wyrzucali. Napracowałem się i nie chcę wyrzucać. To całkiem udany model, tylko spracowany nieco. A może ONI nagmerali tam coś i stąd kłopoty?

 

- Jacy ONI? Kto nagmerał i przy czym? – teraz moje zaciekawienie sięgnęło zenitu, więc wyciągnąłem rękę - Pokaż, mam młodsze oczy.

 

- Gdyby to dało się zobaczyć – niechętnie podał mi piłkę – Ale próbuj. I tak zamierzałem poprosić cię o pomoc.

 

- Tak? – Obracałem w dłoniach ciepłą kulę i nie widziałem nic, czemu warto byłoby poświęcać uwagę. – Zaraz, zaraz. Tam coś jest!

 

Przytknąłem oko niemal do powierzchni, kiedy złapał mnie za ramię i stanowczym tonem powiedział:

 

- Nie tak! Nie ryzykuj. To może być niebezpieczne. Oni tam bawią się w sprawy zakazane. Kto wie, co im do łba strzeli.

 

- Ale – zająknąłem się odsuwając twarz od piłki – Mówiłeś, że mam ci pomóc.

 

- No tak. Ale nie w ten sposób. Jeszcze oko stracisz. Szkoda byłoby. Moim zdaniem najprościej byłoby, żebyś tam pojechał i się rozejrzał.

 

- Gdzie pojechał? Do tej piłki? A niby jak miałbym się rozglądać, skoro okiem niebezpiecznie? – Wątpliwości mnożyły się we mnie jak mrówki wokół dziurawego worka z cukrem.

 

- Właśnie tam! – satysfakcja na obliczu była namacalna. Można było ją kroić i pakować po piętnaście deko, jak ser na drugie śniadanie – Pojechać i zorientować się co się dzieje. IN-COG-NI-TO!

 

- Ale – wątpliwości nie gasły mimo entuzjazmu – Jak mam pojechać do czegoś tak małego?

 

- Tak jak mówiłem, to kwestia skali. Przygotuj się, zaopatrz w co trzeba, a ja cię zminiaturyzuję. I pojedziesz. Umiesz pływać?

 

- Zminia… Pływać? A czemu?

 

- Bo tam jest więcej wody, jak lądu. I najłatwiej popłynąć na kropli wody. Zabierzesz jakieś ciuchy na zmianę. To jak? Pojedziesz?

 

- Zaraz, zaraz. Spokojnie. Nie jestem rybą. Pływam, ale nie aż tak dobrze. Może mnie zminiaturyzujesz razem z łodzią?

 

- I co jeszcze? Domek z ogródkiem? Karawana z drogocennymi jedwabiami? NAS W OGÓLE TAM NIE POWINNO BYĆ! A ty mi tu z łodzią wyjeżdżasz. Kółko se weź. Albo deskę do pływania. Podepchnę cię do brzegu. Nie musisz tak drżeć o całość skóry. Ile to może potrwać?

 

- Tydzień? – raczej zapytałem niż stwierdziłem – Miesiąc? Na dłużej nie jadę, bo mam umówione parę dobrze zapowiadających się randek. Sam mówiłeś że czas się ustatkować.

 

- Szczerze mówiąc myślałem o kilku latach… Pięć, może osiem – zafrasował się. - Z wracaniem nie będzie kłopotu. Po prostu urośniesz i zeskoczysz z kulki. W tamtą stronę to głębsza filozofia. I postaraj się być tam przeźroczysty. Żadnych bójek, zamiany wody w wino i innych sentymentalnych akcji w lupanarach.

 

- Oooo! – zdumiał mnie – są tam lupanary?

 

- Całe dzielnice! Ale…

 

- Czekaj, czekaj… Nie mówiłeś mi nic. Skąd wiesz? Byłeś już tam?

 

- Noooo… - niechętnie kiwnął głową – Dawno temu. Od tamtej pory wiesz… Twoja matka nadal się gniewa… I lepiej, żeby nie wiedziała, że się tam wybierasz.

 

- Przykryjesz jakoś moją nieobecność. - wiedziałem, że można mu zaufać - Powiesz, że pojechałem w gości, do tej ślicznotki z Andromedy, albo coś w tym guście.

 

- No wiesz? – oburzył się – Matkę kłamać? Powiem, że w gościach, ale ani słowa o Andromedzie. Jeszcze zechce pojechać i poznać twoją teściową? Dam radę, a ty już zasuwaj, bo tam coś wrze. Nie wiem, czy jakiego atomu nie odpalili szaleńcy. A wtedy, to już misja nie do uratowania i faktycznie nową kulkę będę musiał ulepić. I pamiętaj. Nie znasz mnie! I nie wiesz jak z krzyża zlazłem! Wracając przywieź coś ładnego. Coś eko, ale nie bio. Nic żywego, ani zmarłego w moje imię. A matce weź może jaki ładny kamyk, czy nalewkę z opuncji.

4 komentarze:

  1. Niebezpieczna ta miniaturyzacja, ja bym na to nie poszła...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Oby dało się jeszcze naprawić...

    OdpowiedzUsuń