Z
ledwie dostrzegalnym roztargnieniem wziął w mocarne dłonie dopiero co
zaktualizowaną, dwunastotomową encyklopedię i ulepił z niej kulę. Albo coś do
niej zbliżonego. Mawiali, że powtarzanie ruchów w oczekiwaniu na inny wynik, to
objaw paranoi, jednak postanowił rzecz sprawdzić osobiście. Wydawało mu się
bowiem, że drugi raz tak spieprzyć boskiego dzieła nie sposób. Wreszcie pchnął
kulę pełną potłuczonych słów, zdarzeń poczynionych nieumiejętnie, zmarnotrawionych
definicji i teorii do których praktyka nie zamierzała dorosnąć. Kula, albo coś
do niej zbliżonego, wałęsała się po wszechświecie, swobodnie czekając na
dziewicze drgnięcie białka. I całą tę resztę, żeby znów napełnić karty wielkiej
encyklopedii kosmicznym bełkotem.
Kosmiczny bełkot lub milczenie...Póki co wybór jest...
OdpowiedzUsuńjeden milczy i czeka co się wydarzy. a kartki ktoś inny napełni słowami.
Usuń