W drodze do tam – młode kobiety,
wysokopienne niczym słoneczniki, wyciągały szyje ku wciąż zimnemu słońcu, aż im
włosy płowiały.
Gdzieś tam – widok zmokłego szczura.
Martwo leżącego pod zapyziałym płotem i niosącego przesłanie, którego nie byłem
w stanie rozszyfrować. Na chodniku zatrzymana elektroniczną nowiną dziewczyna w
długim płaszczu i takichże skarpetach zastygła, aż jej rozwiązłe sznurówki
wcześniej rozbrykane niczym źrebaki oklapły i zwiędły, wtulając się w czarnolicą
skórę glanów.
Na powrotnej ścieżce – dziewczęta
szczelnie wypełniające odzież, aż niebo się pomarszczyło pochylając się nad
młodzieńczym rozpasaniem. W autobusowej przestrzeni raczkowały dzieciaczki
poszukujące skarbów pod siedzeniami. Osiedlowe przedszkole pomalowane radościami
niedostępnymi dorosłym rozpędzały uśmiechy nie bacząc na zakręty i psy
spontanicznie obszczekujące dowolny ruch.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz