Gawrony masowo opuszczały blokowiska i
w bezładnym szyku(? Braku szyku?) oddalały się w stronę jednego z parków,
względnie ku osiedlom jednorodzinnych domków w opłotkach Miasta. Na wschód,
skąd powinno pojawić się słońce. Kobiety zaciskały kolana chcąc zachować między
udami resztki ciepła ze snów niedokończonych i nieświadomych pragnień. Martwe bałwanki chyliły się ku osiedlowym alejkom.
Pani o bladej twarzy i malutkim nosku
dzięki wielkim, okrągłym okularom wyglądała jak sowa. Piękna, gustowna i
absolutnie zniewalająca. Inna, dojrzalsza, była zapewne wytrawnym traperem
sądząc po stroju, butach i plecaku, jednak zamiast wysiąść z tramwaju nieopodal
dworca z którego odjeżdżają pociągi, wysiadła tam, gdzie dworzec opanowali
detaliczni sprzedawcy sprzedający towar z zaimprowizowanych na ceracie
witrynach.
W kierunku parku w pośpiechu podążał
pies przypominający białe zwierzątko z czeskiej kreskówki. Pośpiech być może
spowodowany był pilną potrzebą, co w dzisiejszych warunkach atmosferycznych zaowocowało
ubłoconym podwoziem, a pas czarnego błota sięgał od spodu ogona. Piach i brud
oblepiał psią intymność tak szczelnie że aż mnie zaswędziało ze współczucia.
Zupa śniegowa zalega na chodnikach, zapchane studzienki odpływowe, nauczymy się skakać przez wielkie kałuże pośniegowe...
OdpowiedzUsuńczas pomyśleć o kajaku. miejskim. skoro są miejskie rowery i hulajnogi na minuty, to czemu nie.
Usuń