środa, 11 stycznia 2023

Słup ogłoszeniowy.

 

Ubrała mnie w gazety i przepasała sznurkiem, raz wcześniej używanym i tylko z dwoma supłami zlokalizowanymi gdzieś tak, że wbijały mi się w nerki. Ale nie była złośliwa wcale. Skąd miała wiedzieć, że tego dnia spadnie deszcz i czarne literki przykleją mi się do wszystkiego, nie pomijając intymności i wstydu…?

 

Deszcz był bezlitosny. Kiedy już znudził się pisaniem anonimowego donosu na mojej skórze zmiękczył papier i obnażył moje kształty. Podobać, to mogłem się chyba tylko sobie. Chorobliwie chudy, kanciasty i niezbyt starannie wykończony. Wszędzie coś sterczało z kadłubka i to niezbyt estetycznie. Gazeta poczuła się zniesmaczona i w drobnych fragmentach spadała ze mnie popełniając detaliczne samobójstwa na chodnikowych płytach. Teraz, to dopiero żałośnie wyglądałem, kiedy literki zebrane w drobne kopczyki ześlizgiwały się ze mnie, ścierając całe strofy, wcześniej wygrawerowane na mnie. Nie mogłem się zdecydować, czy ratować wstyd, czy treści dotąd nie przeczytane. Niebo grzmiało, aż echo odbite od mokrej nawierzchni zawracało w chmury, piętrząc warkot w nieskończoność powieleń.

 

Sznurek z dwoma węzełkami wisiał na mnie smętnie, jak zwiędnięty. A ona patrzyła nieco wystraszona i w jej coraz większych oczach widziałem mglistą wilgoć przeprosin. Nie do końca była jednoznaczna, gdyż wzrokiem trącała moją pobazgraną nagość, ledwie ciekawość kryjąc pod rzęs trzepotem. Nie stać mnie było na nic więcej jak bezradność. Trudno mówić o zgodzie, czy proteście, kiedy niemoc owładnie ciało. Trwałem i tyle. Jak zapomniana na przystanku paczka, której nikt nie ośmielił się nawet kopnąć z obawy, że kryje cegły, skisłe mleko, bądź niewybuchy.

 

Wystarczyła chwila, żeby było jeszcze gorzej. Obcy w skórzanym kapeluszu pojawił się na chodniku i widząc z jakim pietyzmem ona rozszyfrowuje treści – dołączył. Po nim przyszła jeszcze jakaś starsza pani i trącając pana w kapeluszu laseczką poprosiła o czytanie na głos, bo jej wzrok nie pozwalał na wiele. Czułem się jak odezwa wojenna rozwieszona na wrotach ratuszowych, albo lista przyjętych na renomowaną wyższą uczelnię. A byłem tylko nagim nygusem pobazgranym topniejącą farbą drukarską i przepasany sznurkiem, który teraz wyglądał na kompletnie wycieńczonego. Potem przyszły trzy rozszczebiotane nastolatki i wilgotnym czubkiem parasola wskazywały na mnie pojedyncze litery układając nowosłowa i chichocząc przy tym. Łaskotało. Na szczęście. Mogły być mniej delikatne i wyrzeźbić we mnie kratery nieuleczalne. Szybko się znudziły i poszły do swoich nastoletnich spraw. Mojego życiorysu starczyłoby na całą trójkę, więc inaczej jak w trójkę zainteresowane być nie mogły. Starsza pani okazała się być nie tylko krótkowidzem, ale i osobą słabo słyszącą, a pan w kapeluszu dysponował dykcją i mentalnie był przygotowany do melorecytacji, a nawet improwizacji. W deszczu i pod wiatr. Wyczynowiec.

 

Rozpoczął inwokację ku zachwytowi onej, pobocznie zdobywając poklask babci, wybijającej arytmiczne oklaski laseczką o betonowe płyty. Nie sądziłem, że tyle liter pozostało na mnie. A on czytał i czytał, jakbym był pięcioksięgiem o intrygującej fabule. Dopiero, kiedy pod pachy mi zaczął zaglądać i kuksańcem starał się wymusić rozchylenie pośladków w poszukiwaniu zabłąkanych wersetów uznałem, że przesadził z zapałem czytelniczym. Może jeszcze z jelit wydobędzie posłowie, albo inną recenzję autorskiego żywota? Wzorem gazety – roztopiłem się w deszczu i spłynąłem w niekształtną kupę na chodnik.

 

W sam raz nadeszła straż miejska i na wszelki wypadek udokumentowała dzieło wieńcząc serię służbowych fotosów sutymi mandatami za zbiorowe zanieczyszczenie przestrzeni publicznej. Babcia protestowała, ale ramię sprawiedliwości schwytało ją za kark, aż zakwiliła i umilkła pod presją prawa. Pan w kapeluszu mielił właśnie w zębach ostatnie zdania, ale niechybnie oszukiwał i od siebie dośpiewywał epilog nafaszerowany przekleństwami na szpetny los, moją przebiegłość i strażniczą bezwzględność. Ona tylko się śmiała i mandatem okryła moją (gównianą obecnie) nagość.

6 komentarzy:

  1. Jakie piękne są "detaliczne samobójstwa" i "literki zebrane w drobne kopczyki"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę? miło że znalazłaś coś dla siebie w tym "żarciku".

      Usuń
    2. co taki deszcz potrafi zrobić to ludzkie pojęcie przechodzi.

      Usuń
  2. A gdy człowiek rozbierze się z tych swoich kulturowych naleciałości i wszelkich posiadłości , to może się okazać, że albo coś albo nic -pozostanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na przykład kupka... pachnąca niekoniecznie miętą.

      Usuń