Dziewczę o kunsztownie postarzonych
włosach miało trądzik, (więc być może błędnie zidentyfikowałem płeć) a za
pośrednictwem telefonu rozsiewało czułość, rumieniąc się przy tym uroczo. Chwilę
później młody człowiek z solidną obrożą na szyi… Niewolnik? Pies kędzierzawy o
loczkach farbowanych na rudo i (jak okazało się nieco później) z kitką, miewał
chyba kłopoty z rozpoznawaniem barw, gdyż jedną sznurówkę miał pomarańczową a
drugą różową. No chyba, że to była misternie zawoalowana deklaracja apetytów
seksualnych bądź światopoglądowa deklaracja. Zjawisko było w każdym fragmencie ze-mną-współistnienia
niepewne płciowo. Trudno było mi się zdecydować. Szczęściem opary obłędu i niepewności
rozwiała starsza pani w kapelusiku pachnąca świeżo zmieloną kawą.
A jednak tradycja - ta dobra - ciągle dobrze się trzyma...
OdpowiedzUsuńboję się że tradycją określane są coraz częściej rzeczy mające raptem naście lat. a ta wiekowa - stanowi obiekt zwalczany przez coraz to nową i bardziej krwiożerczą mniejszość.
Usuń