poniedziałek, 2 stycznia 2023

Narodziny kolorów.

Noc skruszała. Popękała na drobniejsze fragmenty, które wiatr przesuwał z mozołem, ciągając bliżej brzegu, jak w takiej starej grze, mającej na celu ułożenie kwadratu magicznego z pełnym ciągiem cyfr wijących się w nieprzypadkowej kolejności. W mroku mijały się jakieś zdawkowe „dzień dobry” i soczyste przekleństwa. Psy skraplały się beznamiętnie, bułki pachniały, a w gęstwinach gałęzi ćwierkało coś czarnego niczym kos. Musiało minąć trochę czasu, żeby niebo zróżowiało z wysiłku i urodziło wrzeszczące, czerwone słońce. I minie znów trochę, zanim nieco ostygnie i nabierze dystansu do świata. Tak już jest ze wszystkim – trzeba się zestarzeć, żeby rozsądek zdjął krew z oka.


4 komentarze:

  1. Trzeba umieć patrzeć - wtedy widzi się nie tylko kolory ale i ich najrózniejsze pochodne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uczę się nieustająco. czasami coś mi w oko wpadnie.

      Usuń
  2. Kos... już zawsze będzie przypominał mi Twoje pisanie... często trzepotał skrzydłami w Twych opowieściach, dziobał litery, litery które razem tworzyły intrygujący obraz...
    Puch ze słów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na osiedlu ich nie brakuje. wstają grubo przed świtem i pogwizdując robią kosie życie ledwie zauważając ludzi.

      Usuń