Niedogolony pan implementuje sobie muzykę doskroniowo – najwyraźniej uszy ma już tak zainfekowane, że nie słyszy. No, chyba, że trenuje odbiór fal dźwiękowych bez pośrednictwa organu. Ruda Kobra straciła barwy ochronne i jej włoski teraz przypominają barwę sosnowej deski niedbale pociągniętej bejcą. Można by rzec – po łebkach. Rozćwierkane baryłki w aureoli szczęścia gaworzą niczym dwa bałwanki na zwiastowanie wiecznej zmarzliny, ale tylko jeden bałwanek kusi bielą, a drugi tonie w zieleniach. Później podziwiam niewieści okaz okryty czapeczką w kolorze świeżo poszatkowanej tęczy. Na początku chciałem napisać – zmiksowanej, ale nie – kolory nie pomieszały się, można było dostrzec wszystkie barwy niezależnie, choć w malutkich dawkach. Patrzę na masowe autodokarmianie, czyli wielkie żarcie za kierownicą. Najwyraźniej droga do pracy, względnie z pracy jest dłuższa niż sądziłem.
Lepsze dokarmianie, niż dym z papierosów...
OdpowiedzUsuń