Jako, że umysł mam niespokojny, jak ręce dziecka z ADHD, obserwuję trendy i szukam niszy, w której mógłbym wymościć sobie gniazdko, żeby ewoluować i odrodzić się w postaci dojrzałej, w pełni ukształtowanej i budzącej zachwyt. Niebanalny umysł, to przekleństwo, które należy trzymać twardą ręką, bo gotów rozbrykać się ponad miarę. Niby o tym wiedziałem, a przecież pozwoliłem sobie na chwilę beztroski, gdy umysł wgryzał się w tabloidową tematykę naked dressów, sleep dressów i temu podobnych wynalazków sprawdzając, jak dalece projektanci pozwolili sobie na swawole i frywolność. Jak się okazało – pozwalali sobie, że ojejku!
Postanowiłem pójść krok dalej. Zaskoczyć świat bezpruderią zaawansowaną, a mówiąc nieskromnie – wręcz idealną. Nazwa konceptu niemal od niechcenia wypadła na stół. Textil free! Na początek Home Series… Wiadomo – oswoić zszokowaną publikę, zanim powiodę ich na szerokie wody oceanu bezwstydu. W bezpiecznej przestrzeni dwunastometrowych mikroapartamentów, w luksusach M-3 z Wielkiej Płyty, w salonach, będących na co dzień sypialniami/jadalniami/garderobami i co kto jeszcze wymyśli – właśnie tam chciałem osadzić pierwsze podejście do tematu i transferu technologii New Generation Age. Modeli poszukiwałem wśród zatwardziałych kanapowców, którym szwy spodni dresowych, albo sznurki stringów dokuczały tak, że tylko hemoroidy potrafią zrobić ciału większą krzywdę, pośród jurnych młodzieńców, którym wzwód nie pozwalał myśleć, kiedy brutalnie przedzierał się przez slipki Kalwina Kleina, wśród niewiast umordowanych niekończącą się komunikacją pomiędzy pralką, a suszarką.
Pozorna nagość, okraszona subtelną i dystyngowaną kreacją zaprojektowaną z materiału Textil Free pozostawiała pełną swobodę ruchów, bez względu na figurę, wagę, czy kształt sylwetki, choćby drastycznie odbiegające od boskich proporcji z dekalogu topowego modelingu. Uczestnicy przedpremierowej sesji byli nią wręcz zachwyceni i skłonni do wyasygnowania niebagatelnych kwot, żeby przejąć na własność kreacje, w jakich występowali podczas pokazu. TF (Textil Free) osiągnął tym samym pierwszy, komercyjny sukces jeszcze przed kampanią reklamową i zatrudnieniem gwiazd z celebryckiego piedestału.
Mój umysł… cóż… Oszołomiony początkowym sukcesem oczywiście pognał do przodu. Pierwotna Home series, urosła w XXX-party, poprzez Street-View, Work-Look, aż po National-Colors. Każdy etap MUSIAŁ nosić obcą nazwę z prostej przyczyny – inaczej nie miałby szans przedrzeć się przez gąszcz konkurencji. Nawet Raszyny, chcąc ulokować swoje produkty, zmieniają cyryliczne nazwy firm i towarów na takie, które Angolowie są w stanie zrozumieć i przyswoić. A ci, jak każdy wie, giętkością języka nie grzeszą, za to bezczelnością wielką, głosząc, że to świat ma się nauczyć języka, żeby był godzien z nimi gadać, choćby osiadł na własnej ziemi.
PS. I już miałem skolonizować świat mody i ruszyć na podbój zachodniej cywilizacji, gdy przypomniałem sobie o ostatnim wątku, absolutnie niezbędnym do osiągnięcia globalnego sukcesu – mile widziane było, abym reprezentował orientację seksualną spoza ewolucyjnego first class, co mnie kompletnie przerosło, podcinając skrzydła mocniej, niż Ikarowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz