piątek, 10 stycznia 2025

Demonstracja – przemarsz demonów.

 

    No tak. Zapewne moje szaleństwo zatacza wciąż szersze kręgi, ale…


    Podczas jazdy tą-samą-co-dzień drogą policzyłem krawężniki w pasie drogi. Są miejsca, w których jest ich piętnaście, a ciężko znaleźć miejsce, w którym będzie ich mniej jak dziesięć. Droga (nowa) wybudowana za jakieś kosmiczne pieniądze miała uporać się z korkami, bo peryferia, dzięki tańszym gruntom znalazły uznanie w oczach deweloperów, którzy przemodelowali pola kukurydzy na niekończące się osiedla. Dojazd do centrum, a raczej (wy)dostanie się z zaścianka zajmowało i prawie dwie godziny. Moje usta rodzą same obelżywe słowa – stara droga, po jednym pasie w każdą stronę została zastąpiona równoważną, tylko nowszą. Z tą różnicą, że ze starej były zjazdy na poszczególne osiedla, a z nowej ich brakuje. Więc co? Do nowej drogi dorabiany jest niezależny pas ruchu dla autobusów i taksówek. I co? I byłoby fajnie podróżować tym pasem, gdyby nie wybory i wdzięczność polityczna, bo teraz, prócz autobusu ma tam się pojawić tramwaj. Ale. Roboty będą się mogły zacząć, jak budowa buspasa się skończy. A jak się skończy, to świeżo położone nawierzchnie trzeba będzie zdjąć, by ułożyć szyny… I autobusy natenczas wrócą na stare ścieżki. Dla mnie – chyba już dożywotnio.


    A z tymi krawężnikami? Promocja jakaś była, albo co? Bo po co komu pasek zieleni o szerokości mierzonej w centymetrach?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz